O wielkości świata - wszystko zależy od perspektywy
Kochaj i powiedz to swoim życiem
(Św. Augustyn)
Dzisiejszy świat jest ogromem. Ludzie zatopieni w
materializmie i nastawieni na konsumpcjonizm nie dostrzegają tego, że każdy z
nich jest oddzielnym, fantastycznym bytem. Jest przeciwnie. Czują się
przytłoczeni ogromem wszechświata. Wszyscy mówią o niepojętym Bogu, o
wyobraźni, o kosmosie. Wiemy, że tego nie pojmiemy, boimy się tego i zamykamy w
sobie. Czujemy się nieważni, a nasze życie nic nie warte.
W rzeczywistości to my jesteśmy najważniejsi. Gdyby każdy po
kolei zdał sobie z tego sprawę, świat stałby się lepszym miejscem. Bo
doceniając swoje życie, swój wkład w tworzenie wszechświata, docenialibyśmy
także innych. Patrzylibyśmy na nich z szacunkiem i spokojem. Jeśli ktoś by nas
zdenerwował nie krytykowalibyśmy go od razu, tylko zrozumieli, że on po prostu
jeszcze nie wie o potędze, jaką w sobie ma. Nie odnalazł drogi do świadomości.
Jeśli zaś wszystko jest w nas, to życie jest całym
wszechświatem. To da się objąć rozumem, bo jest w nas samych. Każdy z nas
tworzy mały świat, który razem składa się na ten ogrom nas otaczający. Ale nie
przytłacza… przecież my sami nim jesteśmy. Jesteśmy wielcy, jest dla nas
miejsce, to my je tworzymy i wypełniamy! Czujemy się ważni, doceniamy życie,
doceniamy własne istnienie. To nie ten ogrom, niepojęty i tajemniczy nas
tworzy, tylko my jego – to my jesteśmy tym wszystkim, a obok nas inni ludzie,
niczym żołnierze wielkiej, wspaniałej armii. Armia, która z niczym nie walczy.
Jeśli bowiem wszystko opisujemy jako ogromną przestrzeń,
której nie da się objąć rozumem, to taki świat czyni nas małymi, praktycznie
nic nie znaczącymi istotkami. Czujemy się mali, nieważni, przytłacza nas
wielkość wszechświata, wielkość życia na ziemi. Nasze wydaje się tak bardzo
nieistotne.
Z drugiej strony… nie wolno zapominać o pokorze. A pojęcie
pokory przywołuje Jego – Boga. Dla każdego może mieć inne imię i inną postać,
ale jest wszędzie taki sam i zmusza do pokory. Do posłuszeństwa i
odpowiedzialności. Nie ma w tym nic złego – to coś pięknego i godnego podziwu.
Ale jak to pogodzić z tym, co wyżej napisałam? Niby to my jesteśmy tak ważni,
my wszystko tworzymy – wszystko pięknie, ale gdzie w tym On? To on nam daje
taką szansę. Daje nam siłę, dzięki której możemy tworzyć, zmieniać, dzięki
której mamy wybór. Jest pewnym wzorcem, ideałem, czymś tak bardzo w nas, że aż
poza nami. Kimś, kto daje przykład i sprawia, że nie uginamy się przed
niepowodzeniami. Nie może być tym, który nas przytłacza – tak jak ogrom
betonowego świata, bo nie tędy droga. Nie strach, nie obawa przed potęgą, a
posłuszeństwo i pokora. Tak jak przed rodzicami. Czy boimy się swoich rodziców?
Wiem, że zdarzają się różne patologie, jednak ostatecznie zdrowi ludzie
zakładając rodzinę nie czynią dziecka swoim podwładnym. Są jego opiekunami
przez życie. Dają przykład i wiedzę. I o ile rodzice są dla każdego z nas inni,
o tyle Boga mamy tego samego. Pokora wobec rodziców, rozumienie ich obowiązku i
wykonywanie ich, wszystko wynika z miłości. Ich odpowiedzialność za nas i na
odwrót. Po raz kolejny chcę podkreślić jak ważna jest odpowiedzialność. To
miłość nakłania nas do brania odpowiedzialności za kogoś. Musi być naprawdę
wielka u rodziców i wreszcie u dzieci, gdy odwdzięczają się za nią
posłuszeństwem. Czy nie to należy się Bogu? Uważam, że tak, czy byłby był on
niewidzialną energią krążącą we wszechświecie, czy też określonym wzorcem
wewnątrz każdego z nas. postrzegany będzie bowiem zawsze inaczej, a jednak cel
jego istnienia wciąż pozostanie bez z zmian – dla nas. Z miłości. A my z
miłości – dla niego i innych ludzi. Podkreślanie, jak rozumienie miłości jest
tutaj ważne wymagałoby kolejnych zapisanych stron. Miłość to wszystko napędza.
Powinna napędzać nas. Bo tylko z miłości jesteśmy w stanie robić rzeczy
naprawdę czyste i świadome i tylko rozumiejąc otrzymywaną miłość jesteśmy w
stanie odwdzięczyć się odpowiedzialnością wobec owej osoby i szacunkiem.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)