O polityce




"Szczytem szaleństwa byłoby ukrywać prawdę o stanie rozkładu, w którym się znajdujemy. Religia, obyczaje, sprawiedliwość - wszystko chyli się ku upadkowi.... Społeczeństwo rozpada się pod korozyjnym działaniem występnej cywilizacji. Człowiek nowoczesny jest zblazowany. Wyrafinowanie pragnień, uczuć, smaku, luksusu i rozkoszy, newroza, histeria, hipnoza, morfinomania.... oto objawy zwiastujące rozkład społeczeństwa." - z czasopisma Le Decadent r.1886.

(0) Słowo wstępu, wytłumaczenie i prośba o łaskawość

            Nigdy nie lubiłam polityki. Przyprawiała mnie o dreszcze i odruch wymiotny. Patrząc na przekrzykujących się polityków sądziłam, że bardziej upodlić się nie można. Nie rozumiałam też zupełnie o czym oni „rozmawiają” i dlaczego wygląda to w tak nieprzyjemny sposób. Dlaczego jedni są bardziej otwarci, a inni konserwatywni i zamknięci w swoich poglądach. Wszelkie wspomnienie na temat polityki było dla mnie absolutnie odrażające i pamiętam, że gdy przy spotkaniu towarzyskim zaczynały się takie rozmowy – natychmiast „uciekałam”, robiąc coś mało znaczącego, chowając się w kuchni pod pretekstem sprzątania czy innych kuchennych czynności. Rozmowy o polityce nie tyle mnie nudziły, co niewiarygodnie denerwowały. Byłam zwolenniczką obojętności w stosunku do tych spraw, wiedząc, że tam chodzi tylko o pieniądze i pozycję, albo budzenie sensacji i chciwe pragnienie władzy.
            Ponieważ cała poświęcam się sprawom duchowym, rozwojowi wewnętrznemu, studiowaniu filozofii i religii, uważałam, że tylko w taki sposób można godnie żyć i najlepiej wycofać się z życia publicznego, aby tworzyć swoją rodzinę. Im jednak więcej przebywałam w świecie, wszak jestem młoda i dopiero poznaję te mechanizmy, zaczęłam zauważać, jak ogromny wpływ ma na każdego człowieka rząd i to, co ustalają tak nieakceptowani przeze mnie politycy. Gdy zaś dotarło do mnie, że sytuacja w państwie, którą naprawdę można zmienić, uległa całkowitej stagnacji i znacznie wpłynęła na położenie mojej rodziny, pojawił się we mnie lęk przed przyszłością. Aby nie było tak, jak teraz. Aby ludzie mogli wyjeżdżać za granicę na wakacje, a nie do pracy. I wreszcie – aby prawdziwe wartości duchowe, którym tak hołduję, stały się podstawą do (od)budowania zdrowego, silnego państwa.
            W momencie, kiedy zaczęłam inaczej „spoglądać” na politykę, usystematyzowały się także moje odkrycia w dziedzinie duchowości. Doszłam już do tego poziomu, w którym zrozumiałam o nierozłączności świata duchowego z zewnętrznym (o wszystkim można czytać na tym blogu, dlatego zapraszam), a przecież na świat zewnętrzny ma także wpływ życie w społeczeństwie i całe państwo. Zapragnęłam poszukiwania harmonii już nie tylko na poziomie mojego życia, ale i życia w zbiorowości (mnie, jako członka społeczeństwa).
            Przede wszystkim jednak  zajmowały mnie sprawy i problemy, jakie stawia przed człowiekiem polityka. Pojęłam, jak nierozłączna jest z filozofią oraz, że to co filozoficznie dla mnie pewne może być także pewne politycznie.
            Powoli zaczęłam interesować się poszczególnymi poglądami, ale już w sposób dojrzały i świadomy. Stopniowo przekładałam to, co miałam w sobie na świat zewnętrzny, aby wszystko harmonijnie współgrało.
            W taki sposób „oswoiłam politykę”. Już nie wydaje mi się straszna, nudna i denerwująca. Wiem, jaki jest jej cel i wiem dlaczego wygląda tak nieprzystępnie w dzisiejszych czasach. Lecz to nie znaczy, że trzeba się od niej odwracać – wystarczy przymknąć oczy i nie denerwować się, bo politycy są tylko ludźmi i mogą się mylić, albo chcieć czegoś wbrew nam, ale w gruncie rzeczy (!) tylko od nas ZALEŻY, jaki będzie finał. Tworzymy państwo wspólnie.
            Chcę także prosić czytelników o podejście do mojego politycznego cyklu ze świadomością, że piszę go jako niedoświadczona w polityce, lecz z perspektywy filozofii i duchowości. Co za tym idzie – pragnę pokazać politykę tym, którzy doceniają piękno świata duchowego. Mam jednak równocześnie nadzieję, że przekonam niejednego, który wcześniej nie patrzył na politykę w taki sposób.
            Kolejna moja prośba jest już bardziej przyziemna. Z racji tego, że wcześniej politykę traktowałam, jak najgorszy z możliwych tworów społeczeństwa, dziś gdy moje poglądy na te sprawy się usystematyzowały, odczuwam zwyczajny strach przed głoszeniem ich całkowicie. Tym bardziej środowiskom zaangażowanym w pracę duchową. Mam bowiem wrażenie, że pogląd jaki przyjęłam po dogłębnych analizach, będzie wydawał się kontrowersyjny. Boję się o posądzenie mnie o oddalenie się od duchowości na rzecz niezrozumiałego dla niektórych konserwatyzmu. Pragnę zatem w następnych postach wyjaśnić mój punkt widzenia i to, że prawdziwy świat duchowy oparty jest na harmonii. A odzwierciedlenie owej duchowej harmonii w świecie powinno objawiać się określonym stosunkom społecznym, które w pewnym stopniu reprezentują partie prawicowe. I nie jest to także brak tolerancji, za który mogłabym zaraz być skrytykowana przez środowiska duchowe, bo właśnie prawdziwa tolerancja jest możliwa, gdy mamy naprawdę otwarty umysł. I muszę przyznać, że był to ciężki dla mnie proces, bo w ciągu ostatniego roku moje widzenie świata zdecydowanie się zmieniło, co nie znaczy, że zmniejszyło. Jest niewiarygodnie poszerzone. To jednak nie sprawia, że mogłabym otwarcie głosić swoje poglądy polityczne, bo nieustannie boję się o odbiór i posądzenie o coś, co byłoby zaprzeczeniem duchowego sposobu patrzenia na świat. Będę próbowała całym swoim życiem i tym co piszę pokazać, że mimo wszystko moje wybory się nie kłócą i są wynikiem naprawdę trzeźwego spojrzenia na świat.


(1) Polityka - wszystko zależy od twojego punktu widzenia

            Polityka współcześnie budzi negatywne emocje. I nic w tym dziwnego – jesteśmy okłamywani, niewiele się zmienia, ciągle nie czujemy się w pełni swobodnie w życiu społecznym. A zatem, albo zupełnie wycofujemy się z jakichkolwiek działań w tym kierunku, albo idziemy za głosem ogółu (zgodnie z zasadą: żeby tylko gorzej nie było). Jednak nie trudno zauważyć, że nadchodzą zmiany. Nie możemy się ich bać. Szczególnie, jeśli owe zmiany miałby dotyczyć powrotu do źródeł, do podstaw każdego istnienia.
Chodzi o to, że każdy człowiek jest odrębną jednostką (choć wszyscy razem tworzymy Jedność) i ma w sobie nieograniczone pokłady duchowości i mądrości. Niestety często uciekamy przed swoim prawdziwym Ja. Chowamy się na przykład w skorupkę naszego ego, emocji, stajemy się bytem nieautentycznym. Aby powrócić do siebie należy przejść (paradoksalnie) równocześnie ciężką, jak i lekką drogę ku świadomości własnego istnienia. Zakładam, że większość ludzi zaglądających na tę stronę sporo o tym wie, no bo przecież sama o tym piszę. W skrócie jednak przypomnę, że owa droga istnieje w Teraźniejszości, jest podporządkowana mistycznemu pojęciu czasowości i zakłada uwolnienie się od przeszłości i przyszłości (złych wspomnień, czy strachu przed tym, co nadejdzie). Aby zrozumieć swoje Ja należy więc wrócić „do łona”, do podstawy swojego istnienia. Wtedy odnajdujemy nie tylko prawdziwego Boga – zarówno jako pojęcie, jak i Absolut, ale i naszą własną rolę w świecie. Lecz dopóki nie zaakceptujemy istnienia w nas samych czegoś tak Niewypowiadalnego i silnie duchowego, nie poczujemy w sobie owej boskiej przestrzeni. Okaże się wtedy, że to przed nią uciekaliśmy w stronę nieautentyczności, tworząc sobie fałszywe ideały, próbując dopasować się i swoją myśl do jakiegoś schematu. Wyrzec się schematów to równocześnie powrócić do Praschematu, czyli naszej podstawy – Boga, Absolutu, Kosmosu, Matki Ziemi – który nie ma żadnych granic, ale jest Praschematem ze względu na jego niewyobrażalną harmonijność (oznacza to, że samo wyrażenie Praschemat jest paradoksem, co nie czyni z niego nieprawdy).
Tak jak każdy pojedynczy człowiek, który musi przejść pewną drogę, w której odnajdzie swoje miejsce w świecie, tak też całe społeczeństwo powinno się do tego zbliżać. Jako ogół ludzki często wyrzekamy się indywidualności (tej prawdziwej) na rzecz głosu większości. Jej różnorodność przysłania to, co byłoby dla nas, jako państwa, Praschematem. Dlatego oddalamy się od niego w coraz to nowsze fatamorgany społeczne. Jako zbiór ludzi też uciekamy od wspólnej podstawy, od tego, co mogłoby dawać nam wskazówki do budowania swojego wewnętrznego świata.
Państwo musi się zmieniać. Przechodzić ewolucję, tak jak przechodzi ją każdy człowiek. Boimy się zmian przed nieznanym – nieznane to nie zawsze to, co do tej pory nie było spotykane, a też to, co było ową Podstawą życia, Praschematem. Mówi się zatem, że konserwatywne partie polityczne boją się zmian (będących czymś rzeczywiście nieznanym, bo naprawdę nowym = fatamorganą), kiedy tymczasem partie lewicowe tak samo boją się zmian z tymże – nie przed nowością, a starością. Starość rozumiem tu oczywiście, jako powrót do źródeł, do podstawy życia. Wbrew powszechnemu mniemaniu posiadanie korzeni, źródła nie wyklucza różnorodności – czy to na tle płciowym, wyznaniowym czy jakimkolwiek innym. Różnorodność jest nieodłączną cechą społeczności i w tym jego niesamowitość. Jednak różnorodność wyrasta na podłożu Jedności i to nieodłączna część życia każdego z nas. Bo tak jak każda jednostka, mająca określone pochodzenie, płeć, wciąż pozostaje wolna i może dokonywać wyborów; tak samo jest z państwem. Źle się dzieje natomiast, gdy ktoś zechce się wyrzec swej Podstawy życia. Praschematu. I tu ponownie – zaczyna się proces rozwoju w człowieku świadomości samego siebie, który przywodzi go do zaakceptowania istnienia tej ukrytej Jedności i harmonii wszechrzeczy.
Dlatego właśnie prawdziwa zmiana społeczeństwa powinna dokonać się na najbardziej podstawowym (a zarazem najgłębszym) poziomie. Państwo powinno być silne, ale w taki sam sposób – na przykład - w jaki silni są dla nas rodzice. Są bowiem podstawą naszego istnienia i to oni uczą nas podstawowych wartości, zasad, wprowadzają w świat i uczą samodzielnego myślenia. Ich siła polega na szacunku, jaki do nich żywimy, dzięki któremu pewne wartości na zawsze w nas zostaną (nie od razu, bo często dopiero po drodze do zyskania prawdziwej świadomości doceniamy takie rzeczy). Społeczeństwo powinno więc być skupione na tworzeniu świata przyjaznego, dającego ludziom jakieś PODSTAWY i możliwość godnego życia. Tak, abyśmy nie odwracali się od niego z wyrazem powątpiewania czy smutku, a z radością przyłączali się do życia społeczeństwa. Cała reszta, różnorodność – wszystko, co wyrosłe na gruncie Jedności – zawsze miałoby możliwość powrotu do źródła. Tak jak człowiek zagubiony zawsze może pójść do kościoła, pomodlić się, pomedytować, porozmawiać z kimś bliskim, poprzebywać z rodziną, tak też państwo dawałoby świadomość społeczną i przynależność do własnego kraju, który zechcielibyśmy tworzyć, jako harmonijny i silny, u boku innych ludzi.
A zatem nadchodzące zmiany w polityce nie powinny być niczym strasznym. Dlatego warto przemyśleć i ustosunkować się do tego, co właśnie w naszym kraju się dzieje. Apeluję równocześnie o podchodzenie do polityki z sercem. Jeśli te słowa wywołują śmiech to niedobrze. To taka sama dziedzina życia, jak wszystkie inne. Śmiesznością okryła sama siebie i tak jest postrzegana, ale wystarczy odkryć wszystkie karty, odsłonić zasłony i zobaczyć, że nie jest wcale tak odległa nikomu. A już szczególnie ludziom zaangażowanym w sprawy duchowe. Bo polityk miał przecież tworzyć państwo, być jego opiekunem, czuwać nad relacjami w społeczeństwie. Z dawnej powagi został tylko garnitur. Rozpoczął się wyścig na najlepsze poglądy, najbardziej innowacyjne pomysły. Partie polityczne, niczym reklamowane w telewizji produkty, przekrzykują się: ja zaoferuję państwo to, a ja tamto, ja chcę tak, a ja tak i w większości chodzi o zarobienie jak największej sumy pieniędzy, albo co gorsza świadome zatrzymanie społeczeństwa w rozwoju. Gdy przyjrzymy się dokładniej okazuje się jednak, że nie potrzeba nam wcale wiele. Jedynie powrotu do wartości, do podstaw, do tego co proste i prawdziwe. To, że polityka w naszym kraju zmieniła się w show rodem z Hollywood, nie znaczy, że tak ma zostać. Należy zrozumieć, że to, co dzieje się na scenie politycznej – co zwycięża, a co przegrywa – ma wpływ na życie każdej jednostki, choć z reguły niedostrzegalny i ignorowany. Jeśli jednak to dostrzeżemy nie ma co się powstrzymywać przed próbami wprowadzenia zmian. To jest możliwe. Wystarczy trochę wiary i otwarcia umysłu.



(2) Podstawa duchowa wzorem do wyboru partii, czyny małe i większe, mądre państwo

Jeśli zaczynamy szczerze interesować się sprawami politycznymi, choćby w minimalnym stopniu, na pewno pojawia się myśl: kogo mam poprzeć? Za kim się opowiedzieć? Co jest podstawą? Co wprowadzi harmonię? Najpierw należy zadbać o przyjrzenie się wartościom, którym sami hołdujemy, które zostały nam wpojone. Lub ich poszukać. Sprawić, że nasza duchowa podstawa będzie pewna i że to na niej chcemy budować swoje życie, życie swojej rodziny, bliskich, aż wreszcie życie społeczeństwa. Postaram się opisać sposób, w jaki łatwo dostrzec to, czego potrzebujemy do harmonijnego, szczęśliwego życia. Proszę pamiętać, że szukanie swojej duchowej podstawy nie jest procesem dokonującym się w ciągu sekundy. Czasem potrzebujemy czasu, aby coś w pełni pojąć, aby odebrać jakąś wskazówkę, która utwierdzi nas w jakimś poglądzie. Poza tym, niech wybaczą mi wszyscy czytający po raz pierwszy tego bloga, piszę z myślą o ludziach mających choć małe pojęcie o świadomości i duchowości prezentowanej tutaj. Pozostałych i zainteresowanych odsyłam po prostu do pozostałych notatek, które wszystko wyjaśnią.

Żyjemy dla siebie, dla najbliższych, dla całego świata i dla Boga. Dlatego też wszystko to wpływa na nasze życie. Bóg, świat, nasi bliźni, aż w końcu – my sami. To się uzupełnia i przeplata. Gdy dostrzegamy zgrzyty w którejś z wymienionych relacji, czujemy się źle. Przyjrzawszy się dogłębnie problemom występującym w naszej komunikacji z Innym, ze Światem, z Bogiem, łatwo dostrzec, że wszystko jest przejawem braku harmonii w tym uzupełnianiu się wymienionych sfer. Tak, jak „docierający się” Kobieta i Mężczyzna, powinniśmy szukać „dotarcia” sfer naszego życia. Pomyśl, co może się stać jeśli to się uda…? Życie w zgodzie z sobą to życie w zgodzie ze światem, ludźmi i Bogiem. To życie szczęśliwe.
            Musimy zatem dbać o te sfery. W kontakcie z Bogiem pomaga nam religia, mistyka, duchowość, w kontakcie z ludźmi komunikacja, ze światem przyroda i jej przejawy, cały kosmos; z nami samymi – najgłębsze Ja, Bóg w nas, podświadomość i nadświadomość.
            Na temat poszczególnych relacji można napisać wiele. Wystarczy zagłębić się i szukać. Większość ludzi zaglądających na takie strony dobrze wie jednak, gdzie znaleźć porozumienie z Bogiem, swoim Ja, z Naturą i Innymi. Te sfery są nam dobrze znane. Gdyby jednak wyjść jeszcze dalej – spojrzeć szerzej, to czy nie jest tak, że zatrzymujemy się gdzieś na granicy z naszych znajomości, kontaktów z ludźmi w formie jakiejś działalności, itp.? Reszta świata jest mniej ważna i ich poszczególne życia także. Mimo tego zostajemy zasypywani informacjami na temat „życia innych ludzi”. Ludzi, których nawet nie znamy. Mamy dziwną, naturalną potrzebę wiedzenia, „co słychać u innych”. Oglądamy zawzięcie wiadomości, czytamy gazety. Najczęściej jednak nie angażuje nas to. I myślimy – dobrze, trzeba z dystansem. Czasem zaś przejmujemy się, współczujemy i dokarmiamy biedaków. Różne postawy? Nie, są takie same. To postawy ignorancji. Tak. To policzek w kierunku tych obojętnych i tych wrażliwych. Patrzmy na samych siebie z dystansem. Co tak naprawdę robię? Nic. Nie poprawiam sytuacji innych. A jeśli poprawiam – to tymczasowo. Do zwalczania jakichś problemów potrzeba organizacji. Chęci do organizacji i zmian. Bo jeśli jest źle, trzeba to zmieniać.
            Niektórzy tak robią. Chwała im za to. Chwała ludziom, którzy na przekór systemowi pomagają. Idealny przykład to siostra Małgorzata Chmielewska. Zafascynowałam się jej postawą po obejrzeniu tego oto nagrania: klik. Z jednej strony dziękując Bogu za takich ludzi, z drugiej przeklinając samą siebie za pewną niemoc w podjęciu zdecydowanych kroków ku polepszaniu życia innym – ale o tym później.
Chwała także tym, którzy nie przejmując się próbują żyć dobrze. Po cichu i… samolubnie, ale jednak dobrze.
            Teraz wyobraźmy sobie, że ci właśnie ludzie chcą także pokazać to innym. Inny punkt widzenia. Wychodzą z siebie, aby zacząć działać w świecie, jednoczyć się z różnorodnością i uelastyczniać ją. Zmieniać na lepsze! Że ludzie obojętni na sytuację w państwie wreszcie dostrzegają, jak dużo mogą zyskać dzięki życiu w dobrze zorganizowanym, posiadającym wartości i tradycję państwie.
            Zwykły człowiek, który wcześniej przyjął jedną z wymienionych postaw: obojętny, albo współczujący, jednak nie zawsze ma w sobie siłę do takiego „powstania” w stylu siostry Małgorzaty i innych tego pokroju ludzi. Do udzielenia prawdziwej pomocy, do zaprowadzenia prawdziwych zmian – tych w świecie, w życiu społeczeństwa. Niektórzy są stworzeni do robienia MAŁYCH CZYNÓW. I im także CHWAŁA ZA TO.
            Jednak to wciąż nie znaczy, że jesteśmy skazani na świat, w którym wciąż coś się dzieje i są ludzie, którym nie jest dobrze. Ludzie czyniący małe uczynki, mniej zdolni do tych wielkich mogą wspierać osoby działające na większą skalę na rzecz społeczeństwa. Jeszcze większą niż myślicie – taką, która może całe państwo „wziąć w garść” i zacząć je reformować (proszę nie odebrać tych dosadnych słów negatywnie).
            Dlatego są ludzie (miejmy nadzieję, że większość z nich takich jest naprawdę) przedsiębiorczy, ambitni, mądrzy, szczerzy i odważni, którzy zbierają się wedle określonych poglądów na wpływanie na świat i próbują coś nowego wprowadzić, pokazać innym.
            Ci ludzie to politycy.
            I spróbujmy naprawdę oderwać się od tej niechęci, jaką budzi(ła) w nas polityka.
            Politycy z racji swej chęci formowania państwa w określony kształt – w założeniu taki, który poprawi jego sytuację, skupiają się w określone grupy w zależności od rodzaju kształtu, jaki chcą otrzymać. Ten „kształt” powinien oczywiście oczyszczać z problemów naszą wewnętrzną potrzebę harmonii sfer, tę społeczną, nasze życie w świecie. Lecz pamiętajmy, że politycy mówią słowa i dyskutują o poglądach, które często nie zostały dogłębnie przez nich samych przeanalizowane, ale za to pokazują nam problem, który możemy sami przemyśleć i przyjąć określoną postawę. Politycy nie muszą być mędrcami z jedynymi słusznymi poglądami. Tak samo odmienne poglądy nie świadczą o głupocie, tylko innym punkcie widzenia. Oni sami dyskutują (no dobrze, kłócą się który pogląd lepszy), o tym co dla państwa najlepsze. Jeśli tego nie robią tak jak powinni to przynajmniej dają zarys problemu i możliwości go rozwiązania. Teraz nasza kolej – musimy świadomie zdecydować.
            Szukamy więc podobnych punktów widzenia i zaczepiamy się o podobny naszemu. Dzięki temu ci, którzy nie są stworzeni do aktywnej działalności w świecie, mogą rękami kogoś mądrzejszego pod tym względem, wprowadzać zmiany odpowiadające swojej potrzebie.
            Tak powinno być. Nie mówię o ciągłym interesowaniu się polityką, ale delikatnym wspieraniu. Naprawdę delikatnym. Wspieraniu swoich poglądów, bo właśnie to może wprowadzić zmiany. Bez naszego czynnego udziału nic nie może się zmienić.
            Oczywiście tu pozostaje jeszcze kwestia: czy konkretny program danej partii jest prawdziwy?
            Będziesz to wiedział wewnętrznie. Bo ten program musi zgadzać się z twoim prawdziwym Ja. Też z boskim ja. I oczywiście najgłębiej duchowym. Połączenie zewnętrzności z wewnętrznością. Najgłębsza analiza zjawisk w oparciu o harmonię przeciwieństw (pokochajmy wreszcie paradoksy, bo przecież to one leżą u podstaw istnienia) – tego powinno wymagać się od polityków i wyborców. Aby raz już wybrany program mógł naprawdę dać ZACZĄTKI do ODBUDOWANIA naszego społecznego Praschematu (zaznaczam i powtarzam zaczątki – wszystko wymaga czasu!).
           
            Z najgłębszych rozważań na temat tego, jak być powinno na świecie, a jak nie jest; jak pomagać na większą, efektywniejszą skalę, jak działać i przede wszystkim, żeby było harmonijnie, spokojnie, prawdziwie; zrozumiemy, że dane poglądy reprezentowane przez wybraną partię powinny zacząć wpływać na kraj. Trzeba zatem pomagać owej grupie odważnych ludzi. (Pamiętajmy by zwracać uwagę czy są naprawdę godni zaufania, szczerzy i prawdziwi).
Jeśli myślisz, że nie znajdziesz żadnej odpowiadającej ci partii, to albo nie przeanalizowałeś dogłębnie wszystkich problemów, jakie stawia przed nami polityka jako państwu i pojedynczemu człowiekowi, albo nie potrafisz spojrzeć na to wszystko z odpowiedniego dystansu. Mówi on: to tylko ludzie, i dlatego spodziewaj się też tego, że i oni zabłądzili i mogą nie mieć racji. Spodziewaj się także, że to, co będą mówić będzie uzależnione od ich określonego stylu, wychowania, niezależnie od jakości poglądów. Dlatego najważniejsza niech będzie jakość! Później patrz na wiarygodność, czyli: czy owy Człowiek stracił już twarz (godność) w tym wyścigu szczurów, czy wciąż ją ma i czy naprawdę jest zdolny do działania.
Jeśli wciąż coś ci w danej partii nie pasuje, a każda inna jest jeszcze gorsza – spójrz perspektywicznie i zobacz, co będzie naprawdę dobre. Nie wiesz, że wszystko wymaga czasu? Każda zmiana powinna następować stopniowo. Więc może rzeczywiście teraz dla państwa lepsze będzie to, a dopiero potem – to. Państwo jak organizm człowieka też musi przejść jakieś lekcje. A to my mamy wyciągać z nich wnioski! Jeśli większość ludzi wybierze dla państwa stagnację to będzie tylko dowodem na naszą społeczną niedojrzałość do zmian. Czy to dobrze czy źle – to nie ma znaczenia. Jeśli potrzebujemy czasu, to on nie ucieknie. Jednakże proszę zwrócić uwagę na to, że sytuacja polityczna prawie zawsze jest „napięta”. Poza tym: jeśli nie Teraz, to kiedy? Może warto czasem zaryzykować, opowiedzieć się za czymś, nawet jeśli miałby to być błąd, to przecież błądzić jest rzeczą ludzką. Warto jednak ruszyć z miejsca, poznać inne perspektywy i przestać się bać zmian. Szczególnie i przede wszystkim tych, pozwalających powrócić do tego, co naprawdę ważne i prawdziwe.
            To jakby drabina, każdy szczebel jest ważny w osiągnięciu danego stopnia rozwoju.
            Ja dla naszego państwa pragnę oczywiście harmonii. Tradycji, szczerości, prawdy, życia w zgodzie z sobą. Świata przyjaznego i pokojowego. Pragnę duchowości, zwrócenia się w głąb siebie, powrotu do Prawdy – nie tylko dla każdego osobno, o czym piszę na co dzień, ale też dla całego społeczeństwa. Odnalezienia przejścia, pomiędzy światem zewnętrznym, który właściwie prowadzony zapewni nam dostatek i JAKOŚĆ życia (zdrowe, ekologiczne, swojskie), a światem duchowym, który pozwoli nam się rozwijać duchowo, dawać czas na zagłębianie wiedzy o świecie, życiu, poznawaniu Boga, działaniu na własną rękę, odkrywaniu, nauce, całkowitej wolności i przede wszystkim głębokiej moralności. Oczywiście nie jest to do osiągnięcia w całości, tylko i wyłącznie w poszczególnych ludziach. Życie nie narzucające określonej postawy, tylko wytwarzającej zdolność do myślenia i wybierania jej: przechodzenia drogi Zrozumienia każdego przejawu życia. ALE równocześnie życie dające podstawę do tworzenia swojego Ja w postaci tradycji, obyczaju, religii. Budzące do umiejętności samodzielnego myślenia i analizowania życia zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Szukania własnego kontaktu z Bogiem i samym sobą. W państwie, które będzie kultywować podążanie za Prawdą, polityka byłaby w tle, niczym Anioł Stróż. Scalająca więzi międzyludzkie i całą naszą ogromną współ-egzystencję, umożliwiająca nam godne życie. Będzie niczym dobry Wujek, dawać niewielkie wskazówki do odpowiedniego postępowania, uczyć sprawiedliwości i moralności, prawdziwej tolerancji i otwierania umysłu. Na przykład otwarcia umysłu na to, co podsuwa nam cały świat. Najpierw bowiem musimy spojrzeć na siebie – swoje twarze, tym razem JAKO POLAKÓW, spojrzeć w głąb naszego państwa. Dopiero potem może jakoś odepchniemy, albo lepiej – zmienimy – to, co dzieje się poza granicami Kraju. To, co zaczęło wpływać na nas, zjadać i rujnować, dając nie wskazówkę, a szablon… z podpisem cywilizacja.
            Państwo ludzi Mądrych, a nie bogatych.
Państwo będące wzorem dla innych.
Państwo posiadające silną Podstawę złożoną z Prawdy, Dobra, Tradycji, na gruncie której będzie się mogło rozwijać.



(3) Głęboka analiza problemów politycznych, ideologia duchowa i działanie

Wielu polityków stosuje zasadę w stylu: kontrowersja kluczem do zwycięstwa. Jednakże to nie jest żadna bitwa, a (powinno być) pragnienie poprawy i zmiany państwa dla DOBRA innych. Postawy polityków czy też całych partii budzą zatem negatywne emocje. I nie ma się czemu dziwić. Jednak coś w końcu musi się przebić do świadomości społeczeństwa. Jedni co chwila zmieniają sposób przedstawiania swoich poglądów, programu partii, inni zaś stosują coraz to nowsze sposoby manipulacji (przy pomocy mediów na przykład). Ciężko więc cokolwiek potraktować poważnie. Lecz spójrzmy na to z dystansu – przecież to wszystko jest wielką grą. Przede wszystkim – słów. A przez naprawdę grubą kotarę utworzoną z sieci kłamstw, przestarzałych poglądów i śmieszności, coś przebić w końcu się musi, aby społeczeństwo dostrzegło wreszcie coś prawdziwego i niezmiennego. Ludzi trzeba więc najpierw podjudzić, żeby potem wpłynąć na nich jakoś – lekko niczym piórko zmienić świadomość.
Czy taki sposób budzenia emocji, zwracania na siebie uwagi jest prawidłowy? Można pomyśleć, że ma w sobie coś agresywnego. Ale skąd takie wrażenie? Ostre słowa, uderzające prosto i bezpośrednio. Zobaczcie – to wszystko jest tylko słowami. Gdyby te same kontrowersyjne słowa utkać w piękne wianki i serca, każdy kupowałby to bez namysłu. Istotna jest gra słów. Ludzie naprawdę pragną słyszeć to, co dobre i piękne. Żeby nie myśleli, że ktoś ich do czegoś zmusza.
Tymczasem czy tak jest? Czy dosadne zwrócenie uwagi na jakiś problem nie powinno być bodźcem do namysłu, całkowitego WNIKNIĘCIA w problem, zrozumienia go i przewałkowania? Otwarcia umysłu i spojrzenia z innej perspektywy…?
Powinno, lecz czy do tego skłania? Zapytaj siebie, jak wiele kwestii politycznych rozważyłeś całkowicie, wałkując je w głowie, badając, sprawdzając, czekając na znak o słuszności bądź nie, obserwując. Musisz być szczery wobec siebie. Ja przyznaję, że o bardzo wielu sprawach wciąż nie mam pojęcia, albo zdania. Wciąż szukam i czekam na bodźce dające podpowiedzi. Nie można bowiem orzekać czegoś, o czym do końca nie jesteśmy wewnętrznie pewni.
Jesteś pewny czy po prostu wydałeś wyrok zgodnie z tym, co mówi dany człowiek? Łapiąc słowa. Z haczyków polityków.
To ludzie, nie błazny. No może czasem się tak zachowują. Zobaczcie, co muszą niekiedy „robić ze sobą”, żeby tylko jakoś się pokazać, zabłysnąć. Jak bardzo zamieniają się w pierwszych lepszych celebrytów. Ale obok tego, może zanim to nastąpiło – mieli coś do przekazania. Niektórzy mają niezmiennie, nie bawiąc się w powszechne gierki i właśnie na takich warto zwrócić uwagę. Na słowa, które przedzierają się przez kurtynę nieświadomości, choćby były nie wiadomo jak bolesne. Strach przed (nie)znanym (Praschematem) musi w końcu ulec roztopieniu na drodze akceptacji.
            A każdy przekaz należy dogłębnie przeanalizować. Nie tylko na poziomie zmysłowym, ale i metafizycznym. Spróbujmy poszukać innych perspektyw. Co się zgadza z wiarą, religią, duchowością, a co nie – na jednym poziomie; potem przeskoczmy na następny, szukając prawdy, harmonii. Tego, żeby po prostu CZUĆ SIĘ DOBRZE W TYM ŚWIECIE. Tak naprawdę, dobrze i SWOBODNIE. Ze wszystkim – biorąc pod uwagę życie wewnętrzne, zwrócenie ku niemu większe niż kiedykolwiek. Porzucenie gonitwy za pieniądzem, stworzeniem świata spokojnego z możliwością zarobku dla wszystkich, aby człowiek żył, a nie pracował. Aby mógł rozwijać się, tworzyć, dbać o bliskich – nie kosztem swego zdrowia, życia, poświęcania się CAŁKOWICIE dla zarobienia godnych pieniędzy dla rodziny (bo takich ludzi jest wielu i choć oddałabym im serce w podziękowaniu, pragnęłabym dla nich prawdziwego życia, nie goniącego za potrzebnym oczywiście pieniądzem, nawet kosztem ubytku na własnej przyszłości czy jakości życia).
            Teraz spójrz na scenę polityczną. Interesowanie się nią choćby w najmniejszym stopniu jest „passe”? To sprawy zewnętrzności, nie warto. A tymczasem – czy nie mamy prawa budować świata również z naszym zamysłem? Wystarczy dogłębnie przeanalizować kwestie polityczne i przyjąć swój pogląd, pokrywający się z innymi danego typu – tworzyć coraz silniejszą grupę.
            Wpływać jakoś na postrzeganie świata. Na świadomość samego życia. Dawać ją, niczym świadectwo.
            Czy takie mieszanie pierwiastka wewnętrznego z zewnętrznym (czyli przekładania tego, co w nas na jakość życia materialnego), będzie już czymś w stylu – „ingerencja kościoła w państwo”? Nie sądzę. Nie tylko dlatego, że sama religia to jedno, a cała ideologia duchowości, to drugie. To poszerzenie tego pierwszego. Wiara ponad wiarę. Sama wiara jest bowiem dopiero początkiem. Wiara w możliwość (przecież mamy wolną wolę, a zatem jesteśmy w możności do tego) życia z wiarą na poziomie zewnętrznym GODNEGO i SZCZĘŚLIWEGO, jest tym, co pragnę ukazać.
            Owa ideologia duchowości – nie wiem jak można to inaczej nazwać, miałaby wpływać na państwo, tworzyć kraj nie tylko zgodnie ze standardami zewnętrzności, ale żeby łączyć wewnętrzność z zewnętrznością. Budować Harmonię ze Wszechświatem. Bo jeśli ktoś wypiera istnienie świata duchowego, jest ignorantem, ale i na to mam radę – zapraszam do czytania innych artykułów i nawołuję do wyzbycia się (poprzez akceptację) lęku przed swoim najgłębszym i jedynym prawdziwym Ja – oraz Bogiem (czy też Absolutem – nie przywiązuj się do nazw i etykietek).
            Nie chcę być jednak posądzona o pragnienie dziwnej jedności wszystkich ludzi na poziomie czy to duchowym czy nie. Jesteśmy ludźmi i żyjemy w świecie, który cechuje różnorodność. Mamy i zawsze będziemy mieć odrębne religie, kultury, obyczaje i tradycje, bez tego człowiek byłby nikim. Dla każdego owa Podstawa życia jest inna, ale swoje korzenie ma właśnie tam – w duchowości i na tym poziomie rzeczywiście jesteśmy jednakowi. Nie chcę, żeby każdy nagle porzucił wszystko, czym się zajmuje, swoją wiarę czy pochodzenie, a może nawet płeć i propagował istnienie jakiejś duchowej ideologii. W różnorodności jest siła. Ja pragnę pójść o krok dalej i nawoływać do szerszego pola widzenia, które umożliwi łączenie i dostrzeganie sfer zewnętrznych z wewnętrznymi oraz tym, co jest jedynie przywarą, ślepą ideologią, albo zwykłym kaprysem, z tym co prawdziwe i niezmienne. Podskoczmy duchowo na kolejny wymiar: to harmonia przeciwieństw. Ducha i materii. Absolutna harmonia. Nasza piękna Ziemia owocem Połączenia Kosmosu z Naturą. POŁĄCZENIA!

            Całkowita abstrakcja? Dlaczego jednak w to nie uwierzyć? Wystarczy przyjrzeć się wszystkiemu dogłębnie. Wystarczy… brzmi łatwo, ale wymaga trochę poświęcenia (samemu sobie, więc chyba warto!). Zacznij już teraz, bo jeśli nie Teraz, to kiedy? A nawet jeśli nie chcesz, coś z tego zapamiętasz, coś zostanie ci w głowie i kiedyś przy jakiejś okazji – być może zupełnie nieistotnej ogólnie – przypomnisz sobie i otworzysz oczy ze zdumienia, szepcząc: zrozumiałem…
            Przyjmijmy możliwość niemożliwego – naprawdę może być dobrze!
            Czy przeraża cię myśl, że możesz nie dożyć jakichś zmian? Niepotrzebnie! Pomyśl o swoich dzieciach, wnukach, rodzinie, młodym pokoleniu, wizerunku Kraju, całym świecie i tym, że być może – tu wrócisz, choć w innej postaci i bez pamięci.
            Potrzebujemy zmian. Prawdziwego przyjrzenia się problemom. Z dystansem i pełną świadomością oraz krytycyzmem, lecz z równoczesnym otwartym Trzecim Okiem, duchowością i religią.
            Potrzebujemy wyborów i działania. Chyba właśnie w pełni pojęłam o co chodziło francuskiemu egzystencjaliście w tym nierozerwalnym związku bytu i nicości. Sartre bowiem mówił, że jedyną możliwością wypełnienia tej pustki pomiędzy nami, a światem jest działanie.  


           
(4) O tym co nam oferuje polska polityka, jak odbierać kontrowersje i spojrzeć z dystansu


            Poprzez sformułowanie „co nam oferuje polska polityka” wcale nie wyrażam, że będę się teraz zajmować dogłębną analizą programów każdej powstałej partii politycznej. Każdy wie – mniej więcej – kto, co i dlaczego. Poza tym wszystko, co pisałam wcześniej stawia na piedestale tych, którzy nieustępliwie i szczerze dążą do przekazania ludziom pewnej prawdy, usiłują (już od dawna) przebić się przez kurtynę społecznej nieświadomości i fatamorgan, które sobie wytworzyliśmy, a potem zaczęliśmy w nie wierzyć. Coraz większa rzesza ludzi zaczyna dostrzegać to, co przebija się przez ową kurtynę postkomunistycznej polityki. W dodatku są to ludzie młodzi, przeważnie nie zaślepieni pustymi ideologiami, potrafiącymi przeanalizować i spojrzeć z dystansu na wszystko, co się dzieje.
            Przejdę do konkretów. Nie chcę nawoływać do głosowania, narzucać komuś poglądy, a jedynie przedstawić prosto i przejrzyście to, dlaczego ludzie nie potrafią (nie chcą) zrozumieć Nowej Prawicy, boją się zmian (już o nich pisałam: powrotu do Podstaw, do źródła), pokazać czytelnikom dystans, z jakim należy odbierać politykę.
Janusz Korwin-Mikke mówi kontrowersyjnie. Ba! Nie tylko on. Ale jest najlepszym przykładem budzenia sensacji wśród ludzi. Ale większość tylko na tym poprzystaje – sensacja. Albo gniew. Czy coś w tym stylu. A gdyby tak – zagłębić się i przeanalizować problemy z RÓŻNYCH PUNKTÓW WIDZENIA? Bo co innego on robi, jeśli nie rzuca w ludzi bezkompromisowych słów i zdań, aby wreszcie zaczęli na ich temat MYŚLEĆ, zamiast niczym dzieci się obrażać?
            I nie jest tak, że jesteś po stronie lewej, albo prawej. Jest tak, że bez prawicy lewica nie ma sensu.
            Wszystko ma jakąś podstawę. Za podstawę służą najprostsze pojęcia i najbardziej podstawowe wartości, takie jak: sprawiedliwość, odpowiedzialność, wolność, harmonia przeciwieństw, prawda, autonomia, dobro, godność, pomoc.
            Wszystko powinno się harmonijnie uzupełniać. Ustalmy tylko priorytety.
            I każdy problem ma rozwiązanie, które można przeanalizować w formie wewnętrznego dialogu z sobą i Bogiem, a dopiero potem przełożyć je na świat zewnętrzny i szukać lub tworzyć podobieństwo.
           
            Niewiarygodne? A jednak. Owa analiza doprowadziła mnie do tego, że Harmonia umożliwia życie w zgodzie świata zewnętrznego i wewnętrznego. Aby to zaistniało w pełnym wymiarze musimy pogodzić wszystkie sfery naszego życia, uczynić je właśnie harmonijnymi. Życie w społeczeństwie to jedna z tych sfer, która rozwijana i zadbana może urozmaicić nasze własne życie i polepszyć jego jakość, a poza tym postawić niewyobrażalne możliwości przed nami jako wspólnotą.
            Harmonia leży u podstaw. U natury każdej rzeczy.


            Czy myślę, że to już wszystko? Nie, to początek wielkich zmian. To znaczy – będzie, jeśli więcej ludzi zaczęłoby myśleć bardziej przestrzennie, głębiej i bardziej duchowo. I nie sądzę też, że Nowa Prawica da wszystko, wręcz przeciwnie – da, czy też dała samym istnieniem, zaledwie (albo aż) pierwszą cegłę do odbudowania świadomej wartości Polski. Zmiany nie dokonują się na zawołanie, wymagają czasu i cierpliwości. Na początek trzeba postawić sprawę jasno, tak jak to robi prezes Korwin – Mikke. Pokazać, co jest źle i co trzeba zmienić, skłonić ludzi do myślenia, przebić się przez kurtynę!
            Wbrew pozorom poglądy, jakie ta partia przyjęła z duchowością się nie kłócą. To zwyczajny przejaw pragnienia harmonii w świecie. A harmonia to najgłębszy przejaw przeżywania rzeczywistości. Prowadzi do pokoju i szczęścia. To, że owe poglądy ubrane są w słowa kontrowersyjne jest idealnym przykładem na takie oto rzeczy:

1)      Zmuszają do myślenia i dojrzałości – nie obrażania się, oburzania, tylko spojrzenia na świat z innej perspektywy, tej, która umożliwia tworzenie życia, które ma jakieś źródło, podstawę; tak jak naszą biologiczną podstawą są rodzice, a duchową Bóg (Absolut, Niewypowiadalne).
2)      Reakcja na nie większości społeczeństwa, przede wszystkim telewizji, prasy i radia, które nie są obiektywne i rozsiewają wokół sam fałsz, wskazuje na duże zacofanie ludzi. Całkowite oderwanie polityki od spraw filozoficznych, duchowych. Bo gdyby tak nie było ci ludzie wiedzieliby, że to tylko gra słów i nie ważna jest aż tak jakość ich przekazania, a konkretna treść. Dobrze, że jestem na stronie, którą czytają w większości ci, którzy rozumieją, co chcę powiedzieć przez to, że należy cedzić wszystkie pojęcia, definicje, bo słowa nigdy nie oddadzą w pełni sensu. Dla przykładu samo słowo Bóg nie musi oznaczać Boga o jakim myślicie, bo sam Bóg to tylko pojęcie, a to co się pod nim kryje to prywatna sprawa każdego z nas. Jedni bowiem nazywają Go Kosmosem, Wszechświatem, Absolutem i innymi wielkimi, poważnymi określeniami, a inni nie boją się mówić po prostu Bóg i miejmy nadzieję, że nie bez powodu, bo jeśli tak to zapewne sami nie wiedzą, co mówią.
3)      Manipulacja, jakiej dokonuje prasa, telewizja to dowód na to, że jesteśmy ze wszech stron otoczeni ludźmi, którzy próbują zrobić nam wodę z mózgu. Teraz uprzejmie proszę wszystkich, aby naprawdę szczerze przeanalizowali to, co można znaleźć w Internecie (dzięki Bogu tutaj jeszcze jest miejsce na Prawdę), a co słyszy się w telewizji na temat partii pana Korwina i nie tylko zresztą (!). Manipulacja wskazuje też na strach owych ludzi przed tą partią. Jeśli ktoś chce powiedzieć: ale przecież, jeśli to, co Nowa Prawica głosi jest złe, to dobrze, że telewizja tego nie pokazuje. Spójrzmy jednak na to, co pokazuje: seriale całkowicie piorące mózg, liche programy, masę hipnotyzujących reklam, a w wiadomościach nic nie warte „fakty” przedstawione z subiektywnego punktu widzenia danej stacji (bo na przykład określona partia jej za to płaci) i mówią nam, że TO JEST DOBRE. Od kiedy film pokazywany, jako „hit dnia”, albo „super kino”, którego tytuł brzmi „Kac Wawa” jest czymś DOBRYM? Czy w taki sposób chcemy tworzyć moralne i dobre społeczeństwo? Jesteśmy więc otoczeni manipulacją i trzeba rozważnie szukać miejsc, w których ktoś powie nam prawdę.

Pewne poglądy muszą przebić się na światło dzienne, a żeby tego dokonać muszą pokonać wiele barier i murów nie tylko stworzonych przez mas media, ale przede wszystkim nasze własne umysły. Jak długo bowiem wypierałeś przed sobą istnienie w tobie jakichś negatywnych emocji? Na przykład strachu, który uniemożliwiał ci działanie i pogrążał w depresji? To ta sama sprawa: odsuwając się od polityki, a więc spraw społeczeństwa, w którym przecież żyjemy, zamykamy oczy i budujemy barierę, a potem dziwimy się, że inni karmią się papką podsuwaną przez telewizję. Nawet jeśli nie chcemy mieszać się do życia publicznego trzeba pomyśleć realnie: żyję i mam rodzinę, albo chcę mieć i moim celem nadrzędnym powinno być zapewnienie jej godnego życia. Co więc jest złego w interesowaniu się polityką? Absolutnie nic, ale pod warunkiem, że będzie to zainteresowanie naprawdę świadome i przemyślane. Jeśli bowiem idziemy za głosem ogółu, nie myśląc wcale o konkretnych poglądach, popieramy coś bez powodu, to w sumie lepiej żebyśmy dalej stali z boku i czekali, aż w naszej głowie zapali się odpowiednia lampka.
            W momencie, kiedy spojrzysz z dystansu na scenę polityczną, jej wagę nie tyle w życiu całego państwa, ale przede wszystkim SWOIM WŁASNYM. Bo to, co masz w dużej mierze zależy od państwa. I to jaki będziesz też. Jeśli twoja rodzina nigdy nie mogła być prawdziwą (w sensie przebywania razem) rodziną, bo ojciec całe życie jeździ za granicę w celach zarobkowych, to ma wpływ na ciebie i twój charakter. Ale przecież nawet przez myśl ci nie przejdzie, że może być inaczej. Że można się choć trochę zaangażować i pójść za głosem tego, kto naprawdę jest wart zaufania, aby w przyszłości uniknąć podobnego problemu we własnej rodzinie, czy tam rodzinie swoich wnuków. Nie jesteśmy skazani na wieczne emigracje, na życie złożone z pracy i lęku przed wysokimi podatkami. Wszystko przecież zależy od nas. A jeśli chcemy, możemy stworzyć państwo świadome i prawdziwie wewnętrznie wolne.
      Tak też pragnę zwrócić uwagę na to, że kontrowersje, jakie wywołuje swoją osobą prezes Nowej Prawicy to po prostu środek prowadzący do celu. Potrzebujemy uderzenia, aby świadomie spojrzeć na problem i go przemyśleć. A tak jak napisałam na początku: ludzie pragną słyszeć to, co ładne i piękne, więc masakrujące wypowiedzi pana Korwin - Mikkego wielu zraża. Sama ignorancja. Gdybyś „zrażał się” za każdym razem, kiedy ktoś ci powie, że źle coś robisz, nigdy nie zrobisz tego dobrze. A zatem wszystko to, co kontrowersyjne proszę przecedzić i przemyśleć. Jestem w stanie każdą myśl i pogląd przedstawić w taki sposób, że zobaczysz, jak wiele zależy od kontekstu i użytych słów. Lecz czy ubierając wszystko w język poezji i duchowości trafiłabym do szerszej liczby odbiorców? Na pewno w jakiś sposób wpłynęłoby to na odbiór pewnych idei. Dlatego też rozpoczynam pisać cykl zajmujący się polityką, aby każdemu pokazać, że nie taki diabeł straszny. Chcę także pokazać, również w tym długim poście, że aby tworzyć swoje życie świadomie i dobrze, w końcu należy zwrócić także uwagę na problemy większej ilości ludzi. Nie wszyscy bowiem mają odwagę, jak wcześniej zauważyłam, działać na rzecz ludzi biednych, niepełnosprawnych, zakładać kliniki, hospicja. Niektórzy robią małe czyny i takim może być na przykład głos na odpowiednią partię, która sprawi, że problemy zaczną być rozwiązywane na większą skalę. Ja zaś cierpiąc z powodu swojej niemożności wprowadzania zmian, pomocy w małym zakresie, angażując się bezpośrednio, pragnę przyczynić się do wprowadzania zmian na ową dużą skalę, czyli poprzez politykę. Chcę też nakłonić każdego do świadomego patrzenia na scenę polityczną i zauważenia, jak wiele błędów, niedopowiedzeń i kłamstw zostaje tam wypowiedzianych. Jak wiele własnych interesów, a jak mało interesów państwa. Jak wiele nieistotnych problemów jest rozdmuchiwanych, a jak niewiele tych naprawdę ważnych.  
W pewnym momencie swojego życia musisz się zastanowić: czy czuję się naprawdę swobodnie? Jeśli duchowość nie jest ci obca, a rozwijanie samego siebie to twój priorytet na pewno wiesz, jak ważne jest dobro innych ludzi. Poznając siebie poznajesz też, choć trochę, drugiego człowieka. Wszyscy jesteśmy przecież odbiciem Boga. Pokochać innych ludzi, to chcieć dla nich jak najlepiej. Trzeba tylko poszerzyć to na większą skalę. Nigdy nie poczujesz się w pełni swobodnie w swoim życiu, jeśli coś z zewnątrz wciąż będzie cię krępować. Na przykład podatki, niemożność zdobycia godnej pracy i zarobków, dzięki którym utrzymałbyś całą rodzinę, lęk przed postępującą demoralizacją i uznawaniem za normalne to, co wynika z błędnych ideologii zagubionego człowieka.
Harmonia pomiędzy twoim życiem prywatnym, wewnętrznym, a tym, co pochodzi z zewnątrz jest nieuniknioną drogą do pełni świadomego życia. Świat zewnętrzny jest bardzo ważny. Musimy więc nauczyć się go tworzyć i UELASTYCZNIAĆ. Otworzyć oczy i zacząć działać. Polityka nie jest ani trochę straszna. Ci ludzie często sami się gubią. Wszystkiego zrobiło się za dużo. Drogi stały się zbyt uczęszczane. A zwykła, prawdziwa leśna ścieżka zarosła i już niewielu chce kroczyć drogą harmonii zbudowanej na Prawdzie i Tradycji. Na Podstawie naszego istnienia, na Przeciwieństwach, wzdłuż Źródła życia.
Czy jesteś gotów wkroczyć na tę drogę i poszerzać możliwość świadomego życia nie tylko na ogromną skalę wewnętrzną, ale i zewnętrzną?


            





____________________________
W powyższym poście nie propaguję żadnych działań, nie namawiam do niczego, ani też nie obdarzam nikogo większą sympatią niżby na nią zasługiwał. Wszelkie informacje należy cedzić. Chciałam zwrócić uwagę na pewne mechanizmy, często bardzo wypierane, a mimo tego dochodzące jakimś cudem do głosu. Proszę o świadomość, o otwartość i mniejsze wartościowanie wszystkiego, bo tylko w tym, co pośrodku - a zarazem we wszystkim ogółem - leży prawda i sedno rzeczy.

Komentarze