Wymowne milczenie - Tadusz Różewicz (ku pamięci)
Informacja o śmierci Tadeusza Różewicza bardzo mnie zasmuciła. To jeden z moich ulubionych poetów. Niesamowity człowiek, przekazujący w swoich wierszach tak wiele emocji ukrytych pod płaszczami prostoty i milczenia. Miałam zaszczyt pisać esej na temat wierszy Różewicza w Ogólnopolskim Konkursie na Esej "Poezja milczenia - milczenie poezji" w 2011 roku. Dało mi to możliwość zagłębienia się w ten kawał genialnej liryki, poznania jej i zarazem pokochania. Dlatego też wyszukałam na stronie internetowej konkursu swój esej (ponieważ zawieruszył się gdzieś na moim komputerze) i postanowiłam opublikować go tutaj, tak ku pamięci tego wielkiego Człowieka.
Zapraszam do lektury.
Być może o Tadeuszu Różewiczu napisano i powiedziano już wszystko.
Właściwie, czytając liczne publikacje i opinie krytyków na temat jego poezji,
mogłoby się wydawać, że tu nie ma nic do dodania. A jednak zawsze znajdzie się
rzecz, która ważna będzie tylko dla niektórych. Według mnie tą „rzeczą”
u Różewicza bez wątpienia jest niemy krzyk poety, którym w wierszach zwraca się
do… właśnie, do kogo?
Odbiorcą jakiejkolwiek poezji może być każdy, ale czy każdy zrozumie to, co poeta próbuje przemilczeć? Prawdopodobnie znajdzie się wielu takich ludzi, ale oni napisali książki o Różewiczu: Wyka, Vogler, Burkot, Lem… Mnie jednak nie interesują powtarzane w każdej z tych książek frazesy o poecie z pokolenia Kolumbów, który próbuje w niekonwencjonalny sposób „rozprawić się” z przeszłością. Mnie interesuje spojrzenia na twórczość Tadeusza Różewicza z perspektywy człowieka XXI wieku. Czy jego poezja ma szansę w ogóle zostać zauważona przez ludzi, dla których wojna czy nawet PRL są odległą historią? I przede wszystkim czy według nich tego typu wiersze i podejście do świata mogą być jeszcze wyrazem buntu? Może dla współczesnych ludzi poezja Różewicza będzie jedynie wyrazem porażki poety…?
Jedno jest pewne: Tadeusz Różewicz odrzuca wszelkie wytyczne dotyczące poezji. Jak pisze Ryszard Matuszewski „[Różewicz] opowiedział się za utworami odrzucającymi wszelkie „kostiumy” i „maski”[…]”. Nie trzeba być znawcą poezji i twórczości Różewicza, żeby zgodzić się z tą opinią. Przecież w każdej szkole uczniowie przynajmniej raz mają do czynienia z wierszem „Ocalony” z tomu „Niepokój”, w którym po jednorazowym przeczytaniu można dostrzec wyjątkowy, ale chłodny, wypruty z emocji i prosty styl autora.
W Ocalonym rysuje on przed czytelnikiem okrutnie pusty i pozbawiony uczuć świat. Świat, w którym nie potrafi się odnaleźć po tym, jak przeżył okrucieństwo wojny. Bez ubarwień i eufemizmów poeta przedstawia przerażającą wojenną rzeczywistość. Już sam początek wiersza silnie oddziałuje na czytelnika. Różewicz za pomocą dosadnych, brutalnych słów informuje:
Siebie określa mianem „Ocalonego". czy jednak robi to aby
szukać współczucia i litości innych? Myślę, że nie - Różewicz po prostu pisze o
tym, co czuje. A ponieważ, jako człowiek, którego światopogląd uległ rozpadowi,
nie czuje za wiele, jego wiersz jest chłodny i przerażająco autentyczny.
Następne strofy, zbudowane na zasadzie kontrastów, tylko uwypuklają przekaz wiersza - poeta stracił wiarę w ludzi, uczucia, nie potrafi rozwinąć pojęć takich, jak miłość, prawda, piękno. A wszystko przez to, że widział okrucieństwa II wojny światowej:
Czytelnik czuje się, jakby ktoś wylał mu na głowę wiadro zimnej wody, bo
Różewicz pokazuje mu do jakiego poziomu może spaść człowiek. Człowiek, czyli
istota, w którą poeta zwątpił, dlatego poszukuje mistrza, nauczyciela, kogoś,
kto pomógłby mu odnaleźć utraconą wiarę w to, że człowiek może być uczciwy,
dobry, honorowy. Chce wierzyć, że nie wszyscy tacy ludzie zginęli w obozach i
gettach.
Przerażenie poety koszmarem wojny wyczuwalne jest z pomiędzy wersów, które pomimo swej prostoty, zrozumiałości i beznamiętności, wydają się krzyczeć, wołać o pomoc i empatię. Czy jednak poeta jest w stanie ją uzyskać od ludzi XXI wieku? Co dla nas mogą znaczyć „furgony porąbanych ludzi”? czy potrafimy zrozumieć rozdarcie artysty pomiędzy „miłością i nienawiścią”? Uważam, że tak, choć dziś te słowa, jak i cały wiersz mają zupełnie inny wymiar.
Tadeusz Różewicz szczególnie w swoich późniejszych tekstach poruszał temat umierającej poezji i współczesności, która ją zabija. Współczesność zabija także inne rzeczy - często te, o których pisze Różewicz w „Ocalonym”. Przecież żyjemy w dobie komputerów, elektroniki, w ciągłym biegu. Dziś pojęcia typu przyjaciel, wróg, miłość, prawda i kłamstwo mieszają się ze sobą, a my stajemy się zobojętnieni, stajemy się maszynami i w końcu każdy będzie poszukiwał, tak jak poeta „nauczyciela i mistrza”, który przypomni nam co znaczą zagubione w miejskim zgiełku uczucia… i ten prawdziwy „człowiek”, nie tylko, jako puste pojęcie, nic nie znaczące słowo.
W wierszu „Lament” również pochodzącemu z tomu „Niepokój”, Różewicz ponownie skupia się na opisaniu swoich wojennych doświadczeń, a co za tym idzie - przeżyć całego pokolenia Kolumbów. Generacji poetów urodzonych w wolnej Polsce, a dojrzewających w czasie wojny i w większości przypadków - zmarłych w czasie jej trwania. Różewicz po części również w ich imieniu zwraca się do kapłanów, nauczycieli - wszystkich ludzi inteligentnych, świeckich, tworzących świat kultury - i prosi ich o wysłuchanie. Jest to prośba pełna niepokojącego spokoju - „wysłuchajcie mnie”. Ten zwrot może być rozumiany jako prośba o zrozumienie, pomoc, a nawet o… litość . Poeta spisuje swoje uczucia w spokoju, w milczeniu i cichej rozpaczy, którą czuć czytając wiersz.
Różewicz zderza swój młody wiek (dwadzieścia lat) z ogromem doświadczeń, na które skazała go wojna. Mogłoby się wydawać, że jest człowiekiem bardziej doświadczonym od starców i mędrców, którzy żyli o wiele dłużej. Poeta jednak nie szczyci się swoimi osiągnięciami, gardzi sobą, tym kim się stał. Prawdopodobnie - nienawidzi siebie. W wierszu nie szczędzi prostych, jaskrawych i brutalnych słów, wszystko pisze bezpośrednio nie ukrywając niczego przed czytelnikiem.
W ostatniej strofie „Lamentu” widzimy Różewicza, jako człowieka pozbawionego wszelkich uczuć, wypranego i pustego w środku -
Różewicz nie widzi ani dobra, ani bohaterstwa, dla niego wszystko ma te same
szare barwy. Nie potrafi się już cieszyć, śmiać, czerpać z życia. To człowiek
spustoszony psychicznie, pozbawiony wiary, wyjałowiony wewnętrznie.Porównuje
siebie do zwierzęcia, które zachowuje się jak narzędzie i czuje tylko zapach
krwi.
W trzech ostatnich wersach poeta dosadnie stwierdza, że utracił wszelką wiarę w Boga.
Wydaje się, jakby stwierdzał fakty, które w wierszu brzmią chłodno i
obojętnie. Ale Różewicz nie jest pozbawiony uczuć i emocji - on mówi, co czuje
w sposób prosty i jasny. On nie wierzy. Poeta z okrutnym spokojem mówi, że
utracił wszelką wiarę w człowieczeństwo.
Dla współczesnego odbiorcy takie zobrazowanie stanu człowieka, który przeżył prawdziwe piekło powinno być wystarczające. Przecież, choć wydarzenia opisywane przez Różewicza są dla nas odległe, każdym wstrząsają, bądź przynajmniej skłaniają do refleksji tego typu wersy:
Czytelnik zostaje zmuszony do wyobrażenia sobie sytuacji, w jakiej znalazł
się podmiot liryczny i już wtedy nie sposób jest zgodzić się z tym, że Różewicz
pragnie jedynie wzbudzić litość odbiorców. Poeta chce jedynie oswoić swój ból,
niemoc, bezradność wobec losu pokolenia Kolumbów. Czytając jego wiersze,
szczególnie z tomu Niepokój odnoszę wrażenie, że poeta nie pisze do
nas, jako czytelników, odbiorców poezji wszelakiej, a po prostu pisze. Pisze,
bo musi, pisze, bo tylko to pomaga mu w oswajaniu się z bólem. Jego poezja,
wypełniona po brzegi pełnym zadumy milczeniem, nie musi trafiać do szerokiego
grona odbiorców, wystarczy, że ci ludzie spróbują zrozumieć los, jaki spotkał
poetę.
Jednak Różewicz, jak każdy artysta, zmienił się. Po przepełnionych rozpaczą i goryczą tomach Niepokój czy Czerwona rękawiczka, po rozliczeniu się z własną przeszłością - spojrzał w przyszłość. Jak można się domyślić nie zobaczył jej w kolorach tęczy. Przyszłość, jaką dostrzegł Różewicz dla poezji praktycznie… nie istniała. W tomach takich jak „Nic w płaszczu Prospera” czy „Twarz trzecia” poeta najczęściej nawiązywał do owej „śmierci poezji” i samej istoty „bycia poetą". Dla człowieka, który przeżył całą makabrę II wojny światowej przestały istnieć pojęcia takie jak moralność, uczucia, wiara, sztuka. Różewicz utracił zatem wiarę zarówno w Boga, człowieka, jak i poezję, i poetów. Stąd wziął się wyjątkowy styl, jakim pisze poeta - prosty, brutalnie szczery, wręcz buntowniczy - oraz jego momentami histeryczne przerażenie śmiercią poezji.
Wiersz „Kto jest poetą” to pozornie prosta próba zdefiniowania słowa ‘poeta’. Każdy odbiorca poezji może wyjaśnić to słowo inaczej - dla jednych poetą może być jedynie człowiek piszący wiersze, dla innych artysta, którego spełnieniem jest pisanie owych wierszy, a znajdą się na pewno tacy, którzy twierdzą, że poeci to ludzie chcący zarobić lub zdobyć sławę dzięki swoim wierszom. Być może w każdym z tych określeń znajdzie się ziarno prawdy. Tak samo uważa Różewicz - w wierszu, za pomocą antytez wyjaśnia, kim tak naprawdę jest poeta:
Tok rozumowania podmiotu lirycznego prowadzi nas do prostego odkrycia: poetą
może być każdy człowiek, który czuje, odróżnia prawdę od kłamstwa równocześnie
mieszając jedno z drugim, który potrafi walczyć pomimo wszelkich przeciwności i
który potrafi podzielić smutny los poety - tego, który zawsze znajduje się
gdzieś „pomiędzy" - odchodzi, ale odejść nie może przez
sława i pamięć odbiorców. W dwóch ostatnich wersach autor uświadamia sobie lub
nam, że poezja tak naprawdę nigdy nie ginie, a co za tym idzie nie zginą także
poeci - przecież wiersze Różewicza do dziś są znane, czytane, interpretowane.
Artysta paradoksalnie wciąż jednak twierdzi, że poezję czeka rychła śmierć…
Najlepiej ujmuje to Kazimierz Wyka, cytując Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego ze „Świata nie przedstawionego”: „[…] Śmierć poezji, jaką głosił [Różewicz], była przede wszystkim śmiercią odwagi i indywidualizmu społecznego.” Kiedy więc poezja powojennych artystów oraz tych, którzy nie pamiętali koszmarnego 1939 roku, próbowała dopasować się do określonego schematu i narzuconego systemu, Różewicz buntował się.
W wierszu „Moja poezja” próbuje przekonać czytelników, że jego poezja niczego nie tłumaczy, nie wyjaśnia, nie spełnia nadziei. Uważa, że ma ona określone miejsce w świecie literatury i musi je po prostu wypełnić, tak jak dżem wypełnia środek pączka. Musi po prostu być.
Jednak czy tak jest w rzeczywistości? Czy poezja Różewicza jest i nic poza
tym? Oczywiście, że nie. Ona pokazuje nam poetę, jako człowieka, który nie boi
się buntować, nie boi się wyrażać własnych myśli i stwierdzać rzeczy, o których
wszyscy dobrze wiedzą, chociaż nie śmieją o tym mówić. I ponownie -
paradoksalnie - pomimo jego milczącej poezji, Różewicz milczeć się nie boi,
łamie wszystkie zasady. Choć wypowiada się o swojej poezji skromnie, to właśnie
w dużej mierze sprawia, jak wielkim jest artystą. Twierdząc, że jego poezja
jest pozbawiona tajemnicy i otwarta dla wszystkich, zdaje sobie sprawę, że tak
musi być. Każdy, kto choć raz czytał wiersze Różewicza dobrze wie bowiem, iż
taki jest styl tego poety i pod żadnym pozorem nie jest to mankament jego
twórczości. Ja uważam szczerość, jaskrawość i brak eufemizmów największym
walorem poezji Różewicza. Ona może wypełniać to puste miejsce w życiu każdego z
nas i będzie to miejsce wypełnione jak najbardziej wartościowymi słowami.
Ponownie powołam się na słowa Kornhausera i Zagajewskiego cytowane w książce Kazimierza Wyki, które idealnie określają cel i sam fakt istnienia poezji Różewicza: „[…] Jego wiersze nie proponują i nie zmieniają. W jego poezji odbija się banalność i płaskość naszej cywilizacji”.
Kiedy w 1983 roku Różewicz wydaje tom „Na powierzchni poematu i w środku”, choć potrafi już spojrzeć na wszystko z odpowiedniego dystansu, wciąż odczuwa potrzebę uświadomienia ludziom w jakim kierunku zmierza sztuka i … ich całe życie. Poeta nie chce milczeć, wie, że nie może, jako poeta powinien pokazywać drogę, przewodzić, uświadamiać. Jak zauważył Stanisław Burkot sama nazwa tomu „w środku” „[…] jest stałym na różne sposoby zbliżaniem się do nienazwanego, do strefy milczenia”. Poeta wciąż jest człowiekiem wypranym z uczuć, nie potrafiącym ponownie uwierzyć w człowieka i Boga, ale równocześnie nauczył się z tym żyć… Nie boi się przyznać, że czuje, iż poezja ginie wśród zawirowań współczesnego świata, jak w wielu innych wierszach przewiduje smutny koniec poezji i poetów. Odczuwa brak konkretnego celu, wartości, której mógłby się uchwycić i dzięki niej wydobyć z siebie uśmiech. Różewicz czuje się przytłoczony wielkomiejskim szumem, wśród którego każdy jest jedynie częścią wielkiego przedstawienia, w którym poeta nie chce brać udziału.
Wszystko określa mianem „bylejakiego", twierdząc, że to
dopiero początek zobojętnienia świata na dobra kultury, nauki i wszystkiego
innego, co wartościowe. Trudno nie przyznać mu racji…
Wiersze Tadeusza Różewicza stanowią niepokojące zderzenie ideału z rzeczywistością, co zauważył w swojej publikacji Kazimierz Wyka: „U Różewicza […] sprawdzona została granica pomiędzy ideałem, a rzeczywistością. Pomiędzy mitem, teoretycznym olśnieniem i pragnieniem, ażeby odpowiednie wartości istniały, a tym co naprawdę egzystuje.”
Dla poety rzeczywistość była o wiele bardziej skomplikowana i ciężka niż dla innych - człowiek, który przeżył prawdziwe piekło, stracił wiarę w Boga, ludzi i wszelką ludzką moralność, nigdy nie będzie potrafił spojrzeć na świat choć trochę optymistycznie. Różewicz wiedział, że ideał nie istnieje - to jedynie mit, odległe marzenie, coś nieosiągalnego. Świat jest pełen obłudy, kłamstw i brudu, a artysta pragnie nam to udowodnić. W tym celu pisze wiersze, które są proste, jasne i zrozumiałe dla każdego. Warto przytoczyć słowa Stanisława Burkota: „[…] Ta otwartość chroni jego utwory przez pozą, psutym teatralnym gestem, prowadzi do stałego stwarzania się od nowa i do destrukcji, jeśli forma stworzona grozi skostnieniem.”
Dlatego też Różewicz nie może milczeć, choć jego wiersze wypełnione są wymowną, niepokojącą ciszą. Jednak im dalej od koszmarów wojny, tym Różewicz staje się mniej krytyczny i próbuje spojrzeć na wszystko z odpowiednim dystansem. Stąd też dojrzała i bardzo osobista wymowa wiersza „Bez” z tomu „Płaskorzeźba” z 1991 roku.
W utworze tym Różewicz zwraca się do Boga, w którego utracił wiarę głosząc programowy ateizm w większości swoich utworów. Tutaj artysta zadaje szereg pytań, na które nie otrzymuje odpowiedzi:
Różewicz niczym osamotnione, poszukujące pomocy dziecko pyta, kiedy i
dlaczego opuścił go Bóg. Można odnieść wrażenie, że poeta ma pretensje do niego:
Poeta chciałby powrócić do Boga, znów zacząć wierzyć, ale wie, że to
niemożliwe. Brakuje mu tego, jednak nie jest w stanie zapomnieć o wojnie i
swoich przeżyciach, w czasie których Boga przy nim nie było.
Taki wiersz jak „Bez” może zostać świetnie zrozumiany przez
współczesnego czytelnika. Bo czyż dla nas Bóg również nie stanowi czegoś
odległego, nierealnego? Może także oznaczać naszą duchowość, moralność,
wszystko to, co jest dla nas ważne.
Różewicz nie mówi, że znów wierzy, ale równocześnie nie wypiera się Boga tak silnie, jak w „Lamencie”, gdzie kategorycznie ogłaszał: nie wierzę.
Tadeusz Różewicz to człowiek, który jako jeden z nielicznych współczesnych poetów, nieustannie broni swojej indywidualności. Jego oryginalny styl, dzięki któremu za pomocą prostych słów wyraża więcej emocji niż wyszukany, pełen metafor sonet, może zostać o wiele bardziej dostrzeżony we współczesnym świecie.
My, ludzie XXI wieku nie mamy bowiem czasu na zatrzymywanie się, rozmyślanie i próby analizy długich, metaforycznych wierszy. Czytając utwory Różewicza zostajemy zmuszeni do refleksji, obok jego wierszy nie można przejść obojętnie. To utwory, które przez pełne krzyku milczenie zwracają na siebie naszą uwagę. W końcu to dzieła człowieka, który nie pisze, aby manifestować swoje pełne pogardy i ironii dla świata uczucia, ani aby prosić czytelników o litość. Wiersze te nie są też wyrazem jego porażki. On po prostu próbuje pogodzić się z losem Ocalonego, pokazać swój punkt widzenia na otaczającą go rzeczywistość, która nijak ma się do ideałów poetów sprzed lat. Różewicz nie może milczeć, jego dzieł potrzebuje świat i przede wszystkim ludzie. Jego poezja milczenia to intrygujące literackie doświadczenie. A to, co w sobie kryje pod płachtą ciszy - to niezwykle emocjonalne przeżycie, niemy paraliż spowodowany szczerą prostotą, jaką można wyrazić najgłębsze, ludzkie myśli.
________________________________________________________________________________
Zapraszam do lektury.
~~*~~
VIII Ogólnopolski Konkurs na Esej
„Poezja milczenia - milczenie
poezji.
Twórczość liryczna Tadeusza
Różewicza”
„Reszta jest milczeniem”
W. Szekspir - Hamlet.
Odbiorcą jakiejkolwiek poezji może być każdy, ale czy każdy zrozumie to, co poeta próbuje przemilczeć? Prawdopodobnie znajdzie się wielu takich ludzi, ale oni napisali książki o Różewiczu: Wyka, Vogler, Burkot, Lem… Mnie jednak nie interesują powtarzane w każdej z tych książek frazesy o poecie z pokolenia Kolumbów, który próbuje w niekonwencjonalny sposób „rozprawić się” z przeszłością. Mnie interesuje spojrzenia na twórczość Tadeusza Różewicza z perspektywy człowieka XXI wieku. Czy jego poezja ma szansę w ogóle zostać zauważona przez ludzi, dla których wojna czy nawet PRL są odległą historią? I przede wszystkim czy według nich tego typu wiersze i podejście do świata mogą być jeszcze wyrazem buntu? Może dla współczesnych ludzi poezja Różewicza będzie jedynie wyrazem porażki poety…?
Jedno jest pewne: Tadeusz Różewicz odrzuca wszelkie wytyczne dotyczące poezji. Jak pisze Ryszard Matuszewski „[Różewicz] opowiedział się za utworami odrzucającymi wszelkie „kostiumy” i „maski”[…]”. Nie trzeba być znawcą poezji i twórczości Różewicza, żeby zgodzić się z tą opinią. Przecież w każdej szkole uczniowie przynajmniej raz mają do czynienia z wierszem „Ocalony” z tomu „Niepokój”, w którym po jednorazowym przeczytaniu można dostrzec wyjątkowy, ale chłodny, wypruty z emocji i prosty styl autora.
W Ocalonym rysuje on przed czytelnikiem okrutnie pusty i pozbawiony uczuć świat. Świat, w którym nie potrafi się odnaleźć po tym, jak przeżył okrucieństwo wojny. Bez ubarwień i eufemizmów poeta przedstawia przerażającą wojenną rzeczywistość. Już sam początek wiersza silnie oddziałuje na czytelnika. Różewicz za pomocą dosadnych, brutalnych słów informuje:
Ocalałem prowadzony na rzeź
Następne strofy, zbudowane na zasadzie kontrastów, tylko uwypuklają przekaz wiersza - poeta stracił wiarę w ludzi, uczucia, nie potrafi rozwinąć pojęć takich, jak miłość, prawda, piękno. A wszystko przez to, że widział okrucieństwa II wojny światowej:
Człowieka tak się zabija jak
zwierzę
Widziałem
Furgony porąbanych ludzi
Którzy nie zostaną zbawieni
Przerażenie poety koszmarem wojny wyczuwalne jest z pomiędzy wersów, które pomimo swej prostoty, zrozumiałości i beznamiętności, wydają się krzyczeć, wołać o pomoc i empatię. Czy jednak poeta jest w stanie ją uzyskać od ludzi XXI wieku? Co dla nas mogą znaczyć „furgony porąbanych ludzi”? czy potrafimy zrozumieć rozdarcie artysty pomiędzy „miłością i nienawiścią”? Uważam, że tak, choć dziś te słowa, jak i cały wiersz mają zupełnie inny wymiar.
Tadeusz Różewicz szczególnie w swoich późniejszych tekstach poruszał temat umierającej poezji i współczesności, która ją zabija. Współczesność zabija także inne rzeczy - często te, o których pisze Różewicz w „Ocalonym”. Przecież żyjemy w dobie komputerów, elektroniki, w ciągłym biegu. Dziś pojęcia typu przyjaciel, wróg, miłość, prawda i kłamstwo mieszają się ze sobą, a my stajemy się zobojętnieni, stajemy się maszynami i w końcu każdy będzie poszukiwał, tak jak poeta „nauczyciela i mistrza”, który przypomni nam co znaczą zagubione w miejskim zgiełku uczucia… i ten prawdziwy „człowiek”, nie tylko, jako puste pojęcie, nic nie znaczące słowo.
W wierszu „Lament” również pochodzącemu z tomu „Niepokój”, Różewicz ponownie skupia się na opisaniu swoich wojennych doświadczeń, a co za tym idzie - przeżyć całego pokolenia Kolumbów. Generacji poetów urodzonych w wolnej Polsce, a dojrzewających w czasie wojny i w większości przypadków - zmarłych w czasie jej trwania. Różewicz po części również w ich imieniu zwraca się do kapłanów, nauczycieli - wszystkich ludzi inteligentnych, świeckich, tworzących świat kultury - i prosi ich o wysłuchanie. Jest to prośba pełna niepokojącego spokoju - „wysłuchajcie mnie”. Ten zwrot może być rozumiany jako prośba o zrozumienie, pomoc, a nawet o… litość . Poeta spisuje swoje uczucia w spokoju, w milczeniu i cichej rozpaczy, którą czuć czytając wiersz.
Różewicz zderza swój młody wiek (dwadzieścia lat) z ogromem doświadczeń, na które skazała go wojna. Mogłoby się wydawać, że jest człowiekiem bardziej doświadczonym od starców i mędrców, którzy żyli o wiele dłużej. Poeta jednak nie szczyci się swoimi osiągnięciami, gardzi sobą, tym kim się stał. Prawdopodobnie - nienawidzi siebie. W wierszu nie szczędzi prostych, jaskrawych i brutalnych słów, wszystko pisze bezpośrednio nie ukrywając niczego przed czytelnikiem.
W ostatniej strofie „Lamentu” widzimy Różewicza, jako człowieka pozbawionego wszelkich uczuć, wypranego i pustego w środku -
Okaleczony nie widziałem
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka [...]
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka [...]
W trzech ostatnich wersach poeta dosadnie stwierdza, że utracił wszelką wiarę w Boga.
Nie wierzę w przemianę wody w
wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie
Dla współczesnego odbiorcy takie zobrazowanie stanu człowieka, który przeżył prawdziwe piekło powinno być wystarczające. Przecież, choć wydarzenia opisywane przez Różewicza są dla nas odległe, każdym wstrząsają, bądź przynajmniej skłaniają do refleksji tego typu wersy:
Zamordowałem człowieka
I czerwonymi palcami
Gładziłem białe piersi kobiet
Jednak Różewicz, jak każdy artysta, zmienił się. Po przepełnionych rozpaczą i goryczą tomach Niepokój czy Czerwona rękawiczka, po rozliczeniu się z własną przeszłością - spojrzał w przyszłość. Jak można się domyślić nie zobaczył jej w kolorach tęczy. Przyszłość, jaką dostrzegł Różewicz dla poezji praktycznie… nie istniała. W tomach takich jak „Nic w płaszczu Prospera” czy „Twarz trzecia” poeta najczęściej nawiązywał do owej „śmierci poezji” i samej istoty „bycia poetą". Dla człowieka, który przeżył całą makabrę II wojny światowej przestały istnieć pojęcia takie jak moralność, uczucia, wiara, sztuka. Różewicz utracił zatem wiarę zarówno w Boga, człowieka, jak i poezję, i poetów. Stąd wziął się wyjątkowy styl, jakim pisze poeta - prosty, brutalnie szczery, wręcz buntowniczy - oraz jego momentami histeryczne przerażenie śmiercią poezji.
Wiersz „Kto jest poetą” to pozornie prosta próba zdefiniowania słowa ‘poeta’. Każdy odbiorca poezji może wyjaśnić to słowo inaczej - dla jednych poetą może być jedynie człowiek piszący wiersze, dla innych artysta, którego spełnieniem jest pisanie owych wierszy, a znajdą się na pewno tacy, którzy twierdzą, że poeci to ludzie chcący zarobić lub zdobyć sławę dzięki swoim wierszom. Być może w każdym z tych określeń znajdzie się ziarno prawdy. Tak samo uważa Różewicz - w wierszu, za pomocą antytez wyjaśnia, kim tak naprawdę jest poeta:
Poetą jest ten który pisze
wiersze
I ten który wierszy nie pisze […]
Ten który upadł
I ten który się podnosi
Poetą jest ten który odchodzi
I ten który odejść nie może
Najlepiej ujmuje to Kazimierz Wyka, cytując Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego ze „Świata nie przedstawionego”: „[…] Śmierć poezji, jaką głosił [Różewicz], była przede wszystkim śmiercią odwagi i indywidualizmu społecznego.” Kiedy więc poezja powojennych artystów oraz tych, którzy nie pamiętali koszmarnego 1939 roku, próbowała dopasować się do określonego schematu i narzuconego systemu, Różewicz buntował się.
W wierszu „Moja poezja” próbuje przekonać czytelników, że jego poezja niczego nie tłumaczy, nie wyjaśnia, nie spełnia nadziei. Uważa, że ma ona określone miejsce w świecie literatury i musi je po prostu wypełnić, tak jak dżem wypełnia środek pączka. Musi po prostu być.
Ma miejsce zakreślone
Które musi wypełnić
Ponownie powołam się na słowa Kornhausera i Zagajewskiego cytowane w książce Kazimierza Wyki, które idealnie określają cel i sam fakt istnienia poezji Różewicza: „[…] Jego wiersze nie proponują i nie zmieniają. W jego poezji odbija się banalność i płaskość naszej cywilizacji”.
Kiedy w 1983 roku Różewicz wydaje tom „Na powierzchni poematu i w środku”, choć potrafi już spojrzeć na wszystko z odpowiedniego dystansu, wciąż odczuwa potrzebę uświadomienia ludziom w jakim kierunku zmierza sztuka i … ich całe życie. Poeta nie chce milczeć, wie, że nie może, jako poeta powinien pokazywać drogę, przewodzić, uświadamiać. Jak zauważył Stanisław Burkot sama nazwa tomu „w środku” „[…] jest stałym na różne sposoby zbliżaniem się do nienazwanego, do strefy milczenia”. Poeta wciąż jest człowiekiem wypranym z uczuć, nie potrafiącym ponownie uwierzyć w człowieka i Boga, ale równocześnie nauczył się z tym żyć… Nie boi się przyznać, że czuje, iż poezja ginie wśród zawirowań współczesnego świata, jak w wielu innych wierszach przewiduje smutny koniec poezji i poetów. Odczuwa brak konkretnego celu, wartości, której mógłby się uchwycić i dzięki niej wydobyć z siebie uśmiech. Różewicz czuje się przytłoczony wielkomiejskim szumem, wśród którego każdy jest jedynie częścią wielkiego przedstawienia, w którym poeta nie chce brać udziału.
Bylejakość ogarnia masy i elity
Ale to dopiero początek
Wiersze Tadeusza Różewicza stanowią niepokojące zderzenie ideału z rzeczywistością, co zauważył w swojej publikacji Kazimierz Wyka: „U Różewicza […] sprawdzona została granica pomiędzy ideałem, a rzeczywistością. Pomiędzy mitem, teoretycznym olśnieniem i pragnieniem, ażeby odpowiednie wartości istniały, a tym co naprawdę egzystuje.”
Dla poety rzeczywistość była o wiele bardziej skomplikowana i ciężka niż dla innych - człowiek, który przeżył prawdziwe piekło, stracił wiarę w Boga, ludzi i wszelką ludzką moralność, nigdy nie będzie potrafił spojrzeć na świat choć trochę optymistycznie. Różewicz wiedział, że ideał nie istnieje - to jedynie mit, odległe marzenie, coś nieosiągalnego. Świat jest pełen obłudy, kłamstw i brudu, a artysta pragnie nam to udowodnić. W tym celu pisze wiersze, które są proste, jasne i zrozumiałe dla każdego. Warto przytoczyć słowa Stanisława Burkota: „[…] Ta otwartość chroni jego utwory przez pozą, psutym teatralnym gestem, prowadzi do stałego stwarzania się od nowa i do destrukcji, jeśli forma stworzona grozi skostnieniem.”
Dlatego też Różewicz nie może milczeć, choć jego wiersze wypełnione są wymowną, niepokojącą ciszą. Jednak im dalej od koszmarów wojny, tym Różewicz staje się mniej krytyczny i próbuje spojrzeć na wszystko z odpowiednim dystansem. Stąd też dojrzała i bardzo osobista wymowa wiersza „Bez” z tomu „Płaskorzeźba” z 1991 roku.
W utworze tym Różewicz zwraca się do Boga, w którego utracił wiarę głosząc programowy ateizm w większości swoich utworów. Tutaj artysta zadaje szereg pytań, na które nie otrzymuje odpowiedzi:
Ojcze Ojcze nasz
Czemu
Jak zły ojciec [...]
Czemuś mnie opuścił
Czemu ja opuściłem Ciebie
Przecież jako dziecko karmiłem
się
Tobą [...]
A może uciekłeś
Nie mogąc słuchać
Mojego śmiechu
Życie bez boga jest możliwe
Życie bez boga jest niemożliwe
Różewicz nie mówi, że znów wierzy, ale równocześnie nie wypiera się Boga tak silnie, jak w „Lamencie”, gdzie kategorycznie ogłaszał: nie wierzę.
Tadeusz Różewicz to człowiek, który jako jeden z nielicznych współczesnych poetów, nieustannie broni swojej indywidualności. Jego oryginalny styl, dzięki któremu za pomocą prostych słów wyraża więcej emocji niż wyszukany, pełen metafor sonet, może zostać o wiele bardziej dostrzeżony we współczesnym świecie.
My, ludzie XXI wieku nie mamy bowiem czasu na zatrzymywanie się, rozmyślanie i próby analizy długich, metaforycznych wierszy. Czytając utwory Różewicza zostajemy zmuszeni do refleksji, obok jego wierszy nie można przejść obojętnie. To utwory, które przez pełne krzyku milczenie zwracają na siebie naszą uwagę. W końcu to dzieła człowieka, który nie pisze, aby manifestować swoje pełne pogardy i ironii dla świata uczucia, ani aby prosić czytelników o litość. Wiersze te nie są też wyrazem jego porażki. On po prostu próbuje pogodzić się z losem Ocalonego, pokazać swój punkt widzenia na otaczającą go rzeczywistość, która nijak ma się do ideałów poetów sprzed lat. Różewicz nie może milczeć, jego dzieł potrzebuje świat i przede wszystkim ludzie. Jego poezja milczenia to intrygujące literackie doświadczenie. A to, co w sobie kryje pod płachtą ciszy - to niezwykle emocjonalne przeżycie, niemy paraliż spowodowany szczerą prostotą, jaką można wyrazić najgłębsze, ludzkie myśli.
Bibliografia
Literatura podmiotu:
1. Tadeusz Różewicz, Na powierzchni poematu i w środku,
Czytelnik, Warszawa 1983.
2. Tadeusz Różewicz, Nic w płaszczu Prospera, [w:] tenże,
Poezja, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988.
3. Tadeusz Różewicz, Niepokój, Zaklad Narodowy imienia
Ossolińskich, Wrocław 1980.
4. Tadeusz Różewicz, Płaskorzeźba, Wydawnictwo Dolnośląskie,
1991.
5. Tadeusz Różewicz, Twarz trzecia, Zakład Narodowy imienia
Ossolińskich, Wrocław 1980.
Literatura przedmiotu:
1. Bogusław Szpytma, Poezja współczesna,, Agencja Wydawnicza
Morex, Warszawa 1995.
2. Edward Balcerzan, Poezja polska w latach 1939-1965,
Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1984.
3. Encyklopedia szkolna, red.: W. Głuch, B. Dembińska,
Wydawnictwo Europa, 2004.
4. Kazimierz Wyka, Różewicz parokrotnie, Państwowy Instytut
Wydawniczy, 1977.
5. Klasyka poezji polskiej od średniowiecza do współczesności,
red.: M. Baranowska, M. Sendecki, Martel, 2010.
6. Ryszard Matuszewski, Literatura polska 1939-1991, Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1992.
7. Stanisław Burkot, Tadeusz Różewicz, Wydawnictwa Szkolne i
Pedagogiczne, Warszawa 1987.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)