Biegnąca z wilkami

"Jeśli nie wejdziesz do lasu, to nic ci się nie przydarzy i nigdy nie zaczniesz naprawdę żyć."

www.kathysart.com



Zdarzyło się pewnego wiosennego dnia, że w moje ręce trafiła książka Clarissy Pinkoli Estes, dosyć popularną ostatnimi czasy, jak zauważyłam w sieci. Jak w przypadku książek o szczególnej wartości duchowej bywa, trafiła ona do mnie za pośrednictwem niezwykłej osoby i w odpowiednim czasie, kiedy właśnie takie tematy były dla mnie czymś bliższym niż kiedykolwiek. Dojrzałość to nie dorosłość i dorosłość to nie dojrzałość. Jedno jest bardziej ogólne, a jedno dotyczy kobiecości (albo męskości) - rozbudzonej i silnie zakorzeniającej się w psychice. Już kiedyś zdarzyło mi się pisać o wartości kobiety, jako istoty duchowej, kosmicznej. O mężczyznach nie pisałam, a przecież też są wojownikami wieczności. Prawda jednak taka, że jestem kobietą i to wyraźniej i jaśniej niż kiedykolwiek, ponieważ odczułam całą sobą, że dorosłość i dojrzałość jak kwiaty rozbudziły się w moich komórkach, pozwalając na doświadczanie rzeczy za tą nową, życiową granicą.

Wydaje mi się, że ten wiek 21/22 lata to naprawdę, dla osoby znającej duchowe ścieżki, jest swoistą inicjacją w dorosłość. Oczywiście nie taką na siłę, w stylu - obowiązki, praca, rodzina. Zupełnie nie o to chodzi. Raczej o nowy paradygmat człowieczeństwa - świadomego człowieczeństwa. Po prostu właśnie teraz poczułam silny związek ze swoją kobiecą stroną, jak mogłam ją wcześniej odkryć, skoro byłam po prostu za młoda. A kobiecość - to przychodzi z wiekiem, czyż nie? Warto tu jednak zaznaczyć, co to tak naprawdę znaczy kobiecość. Czy to salonowa dama, czy dziewczynka potulna i grzeczna, a może namiętna pani? Słuchajcie kobiety i mężczyźni - kobiecość to harmonia w sercu. 
villafanaart.com

W świecie zewnętrznym mogę być i dziewczynką i wilczycą i córeczką i marudą. Ale wewnętrznie to, co raz rozbudzone, rozszarpane wręcz, jak pióra z poduszki - na zawsze będzie wirować w powietrzu. I z tym ja będę tańczyć i z tym tańczą wszystkie kobiety świata, które odkryły swoją tożsamość. Jako kobiety.


Warto tu napisać kilka słów od strony psychologiczno - mitologicznej i filozoficznej zarazem. W filozofii chińskiej mamy yin i yang - harmonia dwóch pierwiastków (ogólnie: żeński i męski, ale w każdym jest szczypta tego drugiego). Tak samo w sferze psychologicznej, jest anima i animus. Jest też nasze doświadczenie. Kobiety nie raz doświadczały męskich cech u siebie i mężczyźni kobiecych. Ja wiele lat byłam po tej drugiej stronie barykady. Po prostu nie znałam zbytnio kobiecości, nie wiedziałam z czym to się je. Nawet po poznaniu jedynego i obecnego partnera. Rozwój tych cech przyszedł w fantastyczny sposób z czasem. Wtedy okazało się, że wiele cech, które brałam u siebie za męskie, były kobiecymi!
Już tłumaczę, jak to działa.

Mówimy wciąż o światku Ducha - tej skarbnicy wolności. To tu podejmujemy najważniejsze decyzje, albo nie podejmujemy ich wcale. To tu ustanawiamy swoje granice. To tu poznajemy swą indywidualność, tu rozwijamy piękne myślenie. Tu dbamy o harmonię. Tu poznajemy siebie, oczywiście reagując świadomie na bodźce zewnętrzne. I w tym światku na pewno zauważyliśmy pewne odpowiednie tylko sobie cechy. Mogą to być upór, odwaga, siła, albo cierpliwość, spokój, a nawet i strach, obawy przed podróżą duchową, przed poznawaniem, to takie zasiedzenie się w swej strefie komfortu. Ważne, by znać te cechy niezależnie od ich wartości. Te cechy rozwijamy wraz z życiem w świecie. Niektóre stają się piękniejsze, inne zmieniają się na piękne. Kiedy człowiek dąży do harmonijnego rozwoju, po prostu do dobra i miłości, to jego cechy swobodnie będą rozwijać się pod odpowiednim kierunkiem - wystarczy zaufać! :)

Tak też to, co mi się jawiło, jako cechy prawdziwego wojownika, znaczy, że... nie muszę być wojownikiem, zastępującym całe szeregi mężczyzn. Bo jestem wilczycą, a raczej - mogę być wojowniczką w taki sposób. To zawsze było we mnie silne. Bo kobieta silna, jest świadoma swoich potrzeb i nie boi się o nich mówić. Jest całym spektrum doświadczeń pokoleniowych i inkarnacyjnych, rodowych i kosmicznych. Jest Matką i jest Ziemią. Zawiera w sobie bardzo wiele. Jest świętym naczyniem i jest drogowskazem. Świadoma kobieta odkrywa siebie i niczemu się nie ulęknie, bo wie, gdzie jest świętość i jak jej bronić. Nawet jeśli nie do końca racjonalnie - z reguły te słówka nie mają znaczenia - kobieta broni swej najświętszej harmonii, bo przez to broni harmonii na świecie i równowagi w kosmosie. Oczywiście każda kobieta opisałaby być może to inaczej, ale te wzorce... nie wydają się znajome?


Jakżeby inaczej! Są to wzorce archetypowe, zakorzenione w psychice kobiet na całym świecie, bo są bliskie Naturze, Ziemi oraz wewnętrznym wołaniom każdej z nas. Pamiętacie indiańskie przysłowie, które kiedyś umieszczałam przed postem o Świętej Górze Jodorowskiego?

Kiedy woła cię głos
rozbierz się z całej swojej światowości
i idź na szczyt góry

Świadoma kobieta wie kiedy pójść na górę - i nic ją przed tym nie powstrzyma. Wie też kiedy z niej zejść i założyć odświętne szaty, kiedy bawić się, tańczyć i wirować ze swym kosmicznym kochankiem. Zna odpowiednie momenty, etapy swojej podróży. Bo ona nie koniecznie jest taka prostolinijna, jak to widzimy czasem poprzez rozwój duchowy. U kobiety widziane jest to trochę jak koło, jak księżyc. Coś musi opustoszeć, żeby móc to zapełnić. Ta cykliczność jest bardzo ważna, bo i w rozwoju kobiecym istnieje. Można oczywiście świadomie wyjść poza te cykle, co nie zmieni faktu, że na pewnych poziomach wciąż będą obecne.

A zatem kobieta wie - kiedy jest Czas. Wychodzi wtedy... na przysłowiowego "papieroska". I jest to wyjście w celu harmonizacji. Wtedy kobieta "ratuje świat". Obchodzi ogródek duchowości. I dla niej trwa to całe stulecia, to jedno wyjście tworzy setki wymiarów, w których ona się przemieszcza z gracją i pokorą. A gdy wróci - okazuje się, że nie minęło wiele czasu. I dlatego świętością jest dla mnie taka kobieca "ucieczka", choćby do kuchenki... bo ona wtedy ratuje świat, porządkuje swój duchowy ogródek. Wchodzi swą świadomością w cały kosmos i przemawia jego głosem.

Ideałem kobiecym, jest zbliżyć się do tego - jak najbardziej zaufać swojej intuicji. Pozwolić się prowadzić. I czerpać wiedzę - od swoich przodków kobiecych, uczyć się ich milczenia i ich śmiechu. Nie przekreślać niczego, nawet jeśli nie mamy dobrego kontaktu z niektórymi kobietami - ich mądrość wciąż przelewa się na nas.

Widzimy jednak w świecie, jak wiele kobiet nie odpowiada na wołanie swojej wewnętrznej natury. Książka, która jest podstawą mojej dzisiejszej refleksji - Biegnąca z wilkami - może ułatwić i pomóc kobietom wrócić do tego pierwotnego łona. Dlatego, że w spokojny i przejrzysty sposób prezentuje drogi, jakie musi/musiała przejść każda z nas, aby być w pełni sobą. I te drogi co jakiś czas musimy przebyć co jakiś czas, w swym mikroświecie, powiedziałabym, że w pewien sposób jest to tantryczna droga. Kobieta z natury jest elastyczną istotą i wie, kiedy, co i jak powinna przepracować. Co robić, by czuć się lepiej. Trzeba tylko, też po kobiecemu, w odpowiednim czasie tupnąć nogą i powiedzieć, przecież ja tu rządzę. Dlaczego? Bo mam prawo, wiem co nieco. O wszechświecie. Chodzę tam na spacery.



Dlatego kobita jest paradoksalna. Zawiera w sobie największą tajemnicę życia - nie tylko dlatego, że rodzi dzieci, ale też wlaśnie z powyższego powodu. Ma w sobie kosmiczną mądrość. Ta paradoksalność kobiety polega na tym, że raz pokornie i z zacięciem broni ona tego, jak świętej tajemnicy (tak naprawdę wyczuwa, że to nie odpowiedni czas na mówienie), a raz zażarcie wygłasza swoje spostrzeżenia i unosi się emocjami, by zaznaczyć w świecie pewne rzeczy. Ona po prostu wie, kiedy i jak. A sposób - no właśnie, to jest przecież typowe dla kobiecej natury, wszyscy ją możemy obserwować. Jej zmienność, a zarazem wewnętrzną pewność.

Kobieto, która w pełni odczuwa to, co piszę - książka Clarissy będzie dla ciebie podróżą w głąb siebie i być może jeszcze bardziej utwierdzisz się we wlasnej drodze.
Kobieto, która nie do końca to odczuwa, albo nawet wcale - książka będzie dla ciebie drogowskazem i zapraszam cię w podróż. Prawdziwą kobiecą podróż. Każda z nas zasługuje na to, aby nasz duchowy ogródek pozostał zadbany.


Co jest ważne w tej książce? To, że oprócz oczywistego dla nas faktu, że kobieta jest dzika i łagodna jak kotka i w tym tkwi jej siła i że powinna to pielęgnować - oprócz tego, książka daje cały szereg potwierdzeń tego tematu. Odwołuje się do mitów i baśni, a także do jungowskiej psychologii głębi. Dla mnie jest to oczywiście godne źródło, dlatego, że baśniowość jest kolejnym elementem naszej natury. Baśnie i mity od zawsze były moją podróżą w głąb - w krainę ducha. To nic innego, jak obchodzenie ogródka duchowości. Tym są Baśnie.



Dla bardziej wysmakowanych czytelników dopiszę, że książka Clarissy jest bardzo komparatystycznym dziełem - tak mogę ją tu nazwać, bo w piękny sposób łączy swoje życie i doświadczenia z doświadczeniami globalnymi. Otóż nasza autorka pochodzi z bardzo pomieszanej rodziny, mieszkała na Bałkanach i w Ameryce i podróżowała dużo w poszukiwaniu starych legend i baśni. Jest cantadora - badaczką legend tradycji latynoskiej. Źródła, z których czerpała to ludzie, starzy i ci którzy pamiętają - tradycje, obrzędy, bajki dla dzieci i dla dorosłych. To są źródła pierwotne dla ludzkiego ducha. Dlatego przytaczane baśnie w książce czyta się tak przyjemnie i wspaniale oddziałują na wyobraźnię. Zauważyłam, że bez problemu je zapamiętałam i potem najdłuższą z nich byłam w stanie dokładnie opowiedzieć przyjaciołom. To jest siła baśni. My je gdzieś tam już dobrze znamy...

No i baśnie są punktem wyjścia - służą za nośniki pewnych wzorców zachowań, typowych bohaterów i sytuacji, które są odzwierciedleniem kobiecej tułaczki, wędrówki w głębię siebie. I poprzez to - autorka pragnie rozbudzić kobiecą witalność, która spaja jej wnętrze i zewnętrze i czyni ją pełną życia, pewną siebie osobę, która działa i otacza miłością cały świat, która rodzi i ustanawia swe granice, aby je potem poszerzyć, tak jak poszerza się jej świadomość w kontaktach z kosmicznym Duchem. I swym Kosmicznym Oblubieńcem, jeśli takowego znalazła. A odnaleźć tę drugą połowę, swoje yang, jest pięknym doświadczeniem.

Archetyp dzikiej kobiety został w książce odsłonięty w rozdziałach, które widziałam, jako etapy. Doświadczałam ich różnie - pierwsze rozdziały były dla mnie raczej przypomnieniem tego, co wiem i przeżywałam. Później pojawiło się uderzenie - baśń o "Skórze foki", a następnie szereg lekcji wartych zapamiętania. Myślę, że do książki się i można wracać - bo nieustannie napotykamy sytuacje, w których warto przypomnieć sobie, że jesteśmy z klanu wilczyc i oooj dobrze znamy święte miejsca i czas, żeby się tam udać.


[...] ale pytanie najwązniejsze z ważnych,
żeby zobaczyć to, co ukryte,
żeby poznać wartość wszystkiego, co żyje - 
gdzie jest dusza? gdzie jest dusza? 

1. Wskrzeszenie dzikiej kobiety (baśń: Kobieta Wilk, La Loba) 
2. Tropienie intruza: pierwsza inicjacja (Sinobrody)
3. Przywrócenie intuicji jako inicjacja (baśń: Mądra Wasylisa)
4. Towarzysz życia: jedność z drugim człowiekiem (baśń: Hymn do Dzikiego Mężczyzny: Manawee)
5. Połów: kiedy serce to samotny myśliwy (baśń: Kobieta Szkielet, aspekt życia-śmierci-życia - cykliczność)
6. Wśród swoich: dobrodziejstwo przynależności (Brzydkie Kaczątko)
7. Radość ciała: fizyczna spontaniczność (Kobieta Motyl)
8. Instynkt samozachowawczy: rozpoznawanie wnyków, pułapek, zatrutej przynęty (Czerwone Trzewiczki)
9. Ku domowi: powrót do siebie (Skóra foki - skóra duszy)
10. Czyste wody: pielęgnowanie energii twórczej (La Llorona)
11. Żar: powrót do świętej zmysłowości (Baubo, boginka brzucha i Kojot Dick)
12. Zaznaczanie terytorium: granice gniewu i przebaczenia (Włos Niedźwiedzia)
13. Po bitwie: członkinie klanu Blizn (Kobieta o złotych włosach)
14. Inicjacja w podziemnym lesie (Bezręka dziewczyna - opowieść o wszystkim co powyżej w jednej baśni)


W książce są jeszcze inne rozdziały, wyszczególniłam te o procesie. Opowieść jest tu lekarstwem i jest lekarstwem w ogóle w życiu. Tworzymy historię sobą i o sobie. Warto pamiętać, że te historie przenoszą nas w tę krainę wieczności, że opowieściami, całym swoim życiem, tworzymy wewnętrzną historię dla całych pokoleń i dla swojego ducha. O czym naprawdę chciałybyście opowiedzieć? Otwórzcie sie na przepływ - to była dla mnie najważniejsza lekcja z całej książki. Bo to ów wartki nurt rzeki czasem się zaniedbuje, zajmując innymi rzeczami. Owszem, na wszystko jest odpowiedni czas, ale na to - na to jest zawsze czas!



Aby nie pozwolić zamulić się swojej świętej rzecze, nie zablokować przepływu inspiracji, twórczości. Temu wewnętrznemu żarowi, który daje nam siłę do tworzenia i oddychania pełną piersią. To w tym tkwi siła i nasza podstawa, to jest tym, co dajemy światu. Niekoniecznie musisz być artystką, zajmować się sztuką, aby mieć oczyszczony kontakt z intuicją i kreatywnością. To jest potrzebne do wszystkiego. Twórcze życie - któż jeśli nie kobieta? Jeśli nie ona ustanowi tego w swojej przestrzeni, nikt inny tego nie zrobi. Widzicie, jakież doniosłe i piękne zadanie przed nami stoi? I to każda chwila jest tego sprawdzianem. Ten zmysłowy taniec - jest tylko nasz. To nasz prywatny dialog z wszechświatem.

Strzeżmy tego terytorium, ale i zapraszajmy na nie przyjaciół. Niech każdy poczuje świętość i niech każdy swoją tu wniesie. W relacjach pełnych dobra i miłości uczymy się i otwieramy. Tańczymy z zewem natury, bo tylko to - ach tylko to! A to z książki, wierszyk Opal Whitely, o pojednaniu z potęgą dzikości:




Dziś wieczora
prowadziłam niewidzącą dziewczynkę
ścieżką w las;
w ciemność i cienie.
Zaprowadziłam ją do cienia,  
który się do nas zbliżał.
Aksamitnymi palcami
dotknął jej policzków.
Teraz także ona lubi cienie.
Strach minął.


Poznawanie siebie, rozwój czy jak to zechcecie nazwać, to tak naprawdę nieustanne mierzenie się z cieniami. One są obecne w różnych konfiguracjach i stanięcie z nimi twarzą w twarz, z odwagą i po prostu ciekawością (bo to po prostu inne strony naszej własnej Jaźni) - to już jest oczyszczenie i wolność.

 Kobieta podążająca za intuicją, pozwala się karmić Naturze i w niej znajduje ukojenie. Pamiętajmy o Ziemi.
Pamiętajmy o korzeniach. Pamiętajmy o swojej świętej rzece inspiracji. I w tym wszystkim, tak myślę - o cierpliwości. W skupieniu obserwujmy przepływy energii i wskakujmy w odpowiedni nurt. A wiecie, co to znaczy w praktyce? Wcale nie znaczy siedzenia ze zmarszczonymi brwiami i czekania, albo medytowania po kilka godzin i śledzenia subtelnych form nad głowami ludzi. Uważność, obserwacja, cierpliwość - to wszystko jest świadomością istnienia. To bezpośrednie odczuwanie życia, to swoboda i wolność - bo wybieramy brak wyboru, jesteśmy przecież swoją intuicją. Ona jest w nas i my w niej. Nigdzie nie zbłądzimy. Jesteśmy tak, jak te drzewa. To wszystko oznacza pełen kobiecości taniec z życiem. Swobodne ruchy, brak napięcia, rozluźnienie, a pod tą delikatną skórą kryją się wszystkie potrzebne do życia artefakty. I kobieta wie, kiedy i jaki wyciągnąć, by otoczyć miłością, dać dobrą radę. Nie myśli o tym - to wszystko w niej płynie, bo dba o swoją świętą rzeką. Ma kontakt - z Naturą, Duchem, Kosmosem. Co to znaczy? Ma kontakt ze sobą. Wypełnia ją po brzegi boska świadomość i wdzięczność za istnienie.

"Wiemy, że są chwile, kiedy trzeba na jakiś czas odłożyć sprawy tego świata, mężczyzn, innych ludzi. Jesteśmy jak płazy - możemy żyć na lądzie, ale nie przez cały czas - potrzebujemy wypraw do wody, która jest naszym domem i żywiołem"

Ważne więc w życiu codziennym jest kontakt z kobietami. Czy to z rodziny, czy z przyjaciółkami, koleżankami... Co to znaczy tak naprawdę, moi drodzy? Pozwolić sobie pooddychać, jak autorka pisała: "kobiecym powietrzem". Myślę, że tego kobiety właśnie się uczą. Takiego prawdziwego oddechu w swoim gronie. Bo mamy nową świadomość, którą będziemy ze sobą dzielić, oddychać nią.

 "Męska energia jest przyjemna,. Więcej niż przyjemna - jest wzniosła i potężna. Ale czasami można się nią przejeść jak czekoladkami. Tęsknimy za zwykłym zimnym ryżej i czystym, gorącym rosołem, by przepłukać podniebienie. Od czasu do czasu musimy to robić." 

Może po prostu - pośmiejmy się i pogadajmy o głupotach, biegając na boso po trawie, w deszczu, robiąc to wszystko, co robi się w samotności. I spędzać tak czas ze sobą. Zadbajmy o swoją przestrzeń - to jest najważniejsze, cała reszta z tego właśnie wynika.


 






"Dzika, pierwotna natura niesie węzełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole. Jest zarazem wehikułem i celem podróży.







Komentarze