Śpiewnik listopadowy - Artur Międzyrzecki
To mój ulubiony jesienny wiersz. Artur Międzyrzecki jest mistrzem w kreowaniu przestrzeni, płynięciu poprzez czasoprzestrzeń, rysowaniu słowem plastycznych krajobrazów. Dotykają one duszy, przenikają ją na wskroś i pozostawiają po sobie dziwne ciepło w środku. Ciepło wypitej późną, jesienną nocą gorącej herbaty, nad tomikiem wierszy...
Śpiewnik listopadowy
1
Jesieni serca siostro cienia
Kochanko rozstań i podróży
Głęboka zieleń zapomnienia
Z różanych cierni przyszłość wróży
W ogrodach żalu w mgle pożegnań
Kraczą w przelocie wronie stada
Ulica klonów krwią nabiegła
W okrutnym świetle listopada
I wszystko gmatwa się i chmurzy
Wszystko ciemnieje powolutku
Kochanko rozstań i podróży
Co nam zostało oprócz smutku?
2
Ta po dramacie pusta scena
Zapadnia co aktora więzi
Te gwiazdy co jak w rogach rena
Lśnią zaplątane wśród gałęzi
Ten dmuchający w czarne drzewa
Spieniony wiatr listopadowy
Niby akwilon co rozchwiewa
Norweskie pióra białej sowy
To tchnienie co ci płuca zżera
Ta mgła co krwią wspomnienia broczy
I ta w birecie Heideggera
Śmierć która wlepia w ciebie oczy
I cieć co wpuszcza cię do bramy
Zionącej moczem i bełtuchą
I nigdzie niezameldowany
Księżyc jak wielkie łapsa ucho
3
Samo po sobie jest żałobą
To miasto gdzie nikt się nie śmieje
Sam nie wiesz kto się minął z tobą
By w ciemne zaszyć się aleje
Maestro szajsu król na sznapie
Czy ktoś z młodzieńczej twej legendy
Czy anioł co przeleciał tędy
Kapłan czy błazen pokolenia
Kizior co się na nogach słania
Cinkciarz co strzelić chce jelenia
Czy Makrot ciekaw twego zdania
4
Wszyscy co zdrowie twoje pili
Wszyscy z którymi jesteś kwita
I ci co do krwi cię zranili
Stoją w kolejce po litr żyta
Zataczający się szalbierze
Zbój co przypija do oszusta
Łotr co na świadka łotra bierze
Sobowtór z głębi tego lustra
I ta co kocha cię i dręczy
Szczęście ulotna złudna piękna
Promienna zjawa złych miesięcy
Zapadła w ciemność twego tętna
5
Ta w odrętwiałych kamienicach
Klasyczna lokatorów lista
Dzieciate stadła przy rodzicach
Z byłym związkowcem eks-artysta
Duch co w Peweksach supła centy
Trup co za wojnę ma medale
Zdezelowany bard stuknięty
I trzech rencistów po zawale
I nieobecny od lat paru
Wychodźca do zamorskich stron
Splunięcie zbira go pożegna
I jazgot podwarszawskich wron
6
Te wszystkie nasze dzienne fuchy
Lata przeżyte jak się zdarzy
Te nie do pary nasze ciuchy
Te nasze buble nie do twarzy
Ten kruk krzyczący: koniec! koniec!
Statystom więźniom łowcom szmalu
Te infernalne gry w nic o nic
Na obrotowych scenach żalu
I strzelający sobie w usta
Legendy pogrobowiec blady
I los jak szelest kart oszusta
I miłość nad karnetem zdrady
1984
Koniec gry, 1987
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)