Muzeum Świadomości III



Muzeum Świadomości przedstawia
Historię o Ścieżkach, które będąc nieodłączną częścią Drogi, równocześnie są tylko lub aż jej elementem.
                                                                                                                       
Czy Droga jest Słońcem?

            To już trzecia historia Muzeum Świadomości. Nauki dokonują się na każdym kroku, nie ma ruchu, słowa czy oddechu, które nie byłyby efektem podążania Drogą. Czy wszystko, jako efekt, cień nie jest przypadkiem przesadą? I tak i nie.
            Droga okazała się harmonijnym współistnieniem wielu światów. My, jako twórcy przemierzamy ją, choć każdy kolejny krok jest wielką niewiadomą. Wszak nie wiemy nawet czy nie spadniemy w przepaść, w głębię oceanu, albo ruchome pustynne piaski. Coś w nas odczuwa niepokój przed nierzeczywistością. Przed tym wszystkim, co senne, niewiadome, niepewne. Boi się nawet potwierdzenia swojej niewiedzy dotyczącej choćby najmniej ważnej, życiowej rzeczy. Co jest tym małym darmozjadem wewnątrz nas? Kiedyś był nami w całości – Cień. Nasze EGO, czyli ta część odpowiedzialna za racjonalne osądy, intelektualne poznanie. Broni się oczywiście przed kroczeniem po nieznanej Drodze i boi się podejmowania pochopnych intuicyjnych decyzji. Po raz kolejny dualność!
            Droga nie zostanie przerwana, nawet jeśli ego zdecyduje już nią nie kroczyć. Będzie to tylko skręt w jakąś ścieżkę – z reguły najbardziej uczęszczaną, pełną tłumów i znanych twarzy. Pustych twarzy. Zwyczajnych twarzy. Twarzy twarzy. Masek.
            Nie musimy nienawidzić ego z tego powodu. Przecież to my sami. Strach jest normalną formą dostrzegania subtelnych zmian na poziomie duchowym i energetycznym. Krocząc Drogą poza linią Horyzontu, dostrzegając coraz to nowe zależności, bogacimy się, a zarazem powiększamy przestrzeń w sobie. To coś zupełnie nowego dla ego. Oślepione przez blask Słońca pragnie powrotu do starego i znanego. Lecz tamte schematy są już nieaktualne. Stare i znane nie zadziała, ego nie ma gdzie się skryć. Dlatego musimy patrzeć w Księżyc. Księżyc nie razi w oczy. Uświadamia, że nawet jeśli nie możemy spojrzeć prosto w „oczy” Słońcu, zawsze możemy to zrobić nocą, obserwując piękną srebrną kulę zawieszoną na firmamencie. Po czasie, im bardziej będziemy w stanie odpuścić, zaakceptować fakt niedostępności Słońca – szczególnie jako symbolu, zauważymy diametralne zmiany w swoim wnętrzu. Słońce stanie się nami, a my nim. I już nie będzie razić w oczy.
            Nie musimy pomiędzy niczym wybierać. Nie ma już czego wybierać. Bierzemy wszystko, co dostajemy na Drodze. Na Drodze dostajemy jednakże tylko to, co naprawdę nam potrzebne. Biorąc wszystko nie wypełniamy się po brzegi, a raczej wypełniamy to wszystko boską przestrzenią. Pozwalamy rzeczom się dokonywać. My to robimy – świadomie. To, co nazwane zostało efektem podążania Drogą jest oczywiście naszym i tylko naszym wyborem… a raczej swobodnym płynięciem poprzez wszystko. Przez ocean energii, życia, światła. Ego przestaje się bać. Już wie, że podróż nie jest czymś irracjonalnym. Dokonuje się tu, na ziemi. Ostateczny akt należy do nas –

Czy zatem to my jesteśmy Drogą?
           

Droga, jak wiadomo ma wiele rozgałęzień. Każda kolejna, nawet najbardziej zalesiona ścieżka, kryje w sobie niezwykłe Historie. Może zamienić się w pustynną niekończącą się smugę na piasku, stromą górę, wilgotne podziemne pieczary i Miasta w Chmurach... Gdy tylko zauważymy, że kroczymy niekorzystną dla nas Ścieżką, dostrzegamy w pobliżu, lub dosłownie kilka kroków w bok, naszą ukochaną, dobrze znaną Drogę. Wita nas niczym Matka, tuli w ramionach.
Czasem jej nie dostrzegamy - tej Matki wyczekującej naszego powrotu. A powroty zdarzają się spontanicznie. Pomyśl, jak zmieniłoby się Twoje życie, po zauważeniu tych subtelnych zmian i samodzielnej decyzji, a raczej ODCZUCIU, że należy skręcić. Po przyznaniu sobie racji, co do pewnych odczuć, pogodzeniu się ze wszystkim...
         Z pokorą opuszczamy głowę. Zostajemy nadzy i bezbronni wystawieni na wielką arenę pośrodku pustyni. Przed wzrokiem samych siebie. Senne wizje i surrealistyczne krajobrazy. Świat zrodzony z baśni i mitu. Symboliczne płynności świata przedstawionego…
            Ta pustka, otchłań w naszym umyśle, której często za bardzo się boimy, żeby pozostać w niej, na Drodze, trochę dłużej…
            Widzimy w niej swoje odbicie i pozwalamy na jego rozpłynięcie. Pozbawieni punktów odniesienia wkraczamy na skąpaną w blasku Słońca Drogę. Jesteśmy teraz jednością, a przed nami rozgrywa się najpiękniejszy spektakl dualności. Cząsteczki wirują i tańczą, wszystko jest fragmentem wszystkiego. Rozbrzmiewa muzyka sfer. Harmonia Wszechświata. Otwieramy sobą Galaktyczne Centrum.
           To się dzieje nieustannie.
            Doskonały okrąg. Niekończący się Horyzont Zdarzeń. Teraz możesz wpaść do jego środka, lub wypaść Poza. Góra i dół.



            Niezależnie gdzie się znajdujesz, co robisz, o czym myślisz, co cię trapi – energia pulsuje wewnątrz twojego ciała. Jeśli tylko pozwolisz jej się wyzwolić i dostroić do Dźwięków Wszechświata, nastąpi otwarcie Portalu.
            Niczego się nie bój. Lęk towarzyszy ci przy samej myśli o możliwości odpuszczenia. A rozluźnić uścisk to piękny gest. Dla samego siebie. Czy nie powinno być to częścią zwrotów grzecznościowych?
            Rozluźnij się. Odpuść. Poczuj energię, która przepływa przez twoje ciało, czerpiąc moc z ziemi i przesuwając się wzdłuż ciała ku górze. Gdy dociera do głowy uwalniasz ją głębokim oddechem. A ten unosi twoją duszę bardzo wysoko i naprawdę lepiej szybko dostrój do niej swoje ciało.
            A czy ono się nie boi? Gdy całkowicie poluźnimy mięśnie, myśli roztopimy w blasku Słońca i pozwolimy zatlić się w naszym sercu miłości do swojej cielesności – wyfruniemy. Jako jedno. To nie do pomyślenia? Jeśli tylko to pomyślisz, może stać się rzeczywistością! Poczuj energię, falujące cząsteczki. Czekają, żeby zawirować w Kosmosie, odtańczyć powitalny taniec i popłynąć przez galaktyki w rytm niekończącego się Dźwięku Powstania Wszechświata. Dokonujemy się w każdej chwili. Dokonujemy Się i dokonujemy Rzeczy.
            Pozwalasz swojemu ciału na całkowite rozluźnienie. Twoja świadomość – fundament w naturze, przeplata wszystko niczym Święta Przestrzeń. Jest, choć nikt nie myśli o jej obecności. Najbardziej fundamentalna zasada ukryta. Ukryta głęboko w tobie. Teraz nadszedł czas, aby jej zaufać. Po prostu odpuścić i pozwolić wszystkiemu się dokonywać. Poszerzana przestrzeń zagarnia do siebie Zdarzenia i Lekcje, które możemy odbierać w sposób inny niż zmysłowy. To otwarcie się na zupełnie nową formę nauczania.
            Wymaga to całkowitej akceptacji cielesności, z każdym jej przejawem. Zwykłego człowieczeństwa. Prostoty, najgłębszej i najbardziej powierzchownej. Wszystkiego, co przypisane człowiekowi. Nie polecisz dalej niż poza to, co znasz, dopóki nie pokochasz tego w szczerości. Świat stoi otworem, ale czy faktycznie jest twoim domem? A ciało?
            To pytania, które można zadać, lecz wcale nie trzeba szukać na nie odpowiedzi. Wyobraź sobie tylko jesteś w stanie naprawdę szczerze uchwycić człowieczeństwo. Spójrz na nie, jak na spektakl. Jesteś Obserwatorem. Stoisz na linii horyzontu. Nie tylko mentalnie, ale i cieleśnie. Po prostu dajesz krok do tyłu i ogarniasz wszystko wzrokiem – Takim, Jakie Jest.
            A Rzeczy, Ludzie, Zdarzenia, Relacje – barwne i szare, dynamiczne i bierne, męskie i żeńskie, pozytywne i negatywne – są Takie, Jakie Są. Pomyślisz: a więc to ta trzecia droga – być po środku. Pomiędzy czarnym i białym. Wznosisz się tam niejednokrotnie i faktycznie odczuwasz pozytywne wibracje, widzisz taniec dualności i niezwykłą synchroniczność pomiędzy tym. To piękne przedstawienie Życia i Śmierci. Możesz kroczyć pomiędzy tym, oświetlać swoim spojrzeniem, ale nie ingerować. Tylko być.
            Słońce nad twoją głową świeci bardzo mocno, prawie oślepiając mijane postaci, wszelkie zdarzenia. Jakaś wysoka wibracja zagłusza nawet wszystkie dźwięki. Kroczysz oślepiony, ale szczęśliwy, bo przecież w nic nie ingerujesz i nic nie dotyczy ciebie.
            Im dalej jednak kroczysz, tym bardziej odczuwasz ciążenie swojego ciała. Zupełnie, jakby nie chciało już iść. Boi się całkowitego oślepienia? Nie, po prostu jest przyzwyczajone do starego schematu. Nie chce posunąć się dalej, ale nie jest to niemożliwe. Ciało jest częścią duszy. Wzajemnie na siebie wpływają. Przyjmując dualność i płynąc poprzez nią nie mamy wyboru innego, jak nie uznać całkowicie obecności i jednego i drugiego. Będąc pomiędzy tym. Tylko wtedy synchronizacja pozwoli przekroczyć pewną niewidzialną granicę, która jawi się na Drodze srebrnymi gwiazdkami, a może to po prostu błyszczące Wróżki, zapraszające na zupełnie nowy etap poznania.
            Wkraczasz w światłość i długo idziesz w samym jej środku. Nie odczuwasz ciała, a jednak jesteś z nim połączony bardziej niż zwykle. Odczuwasz zarówno ciało, jak i duszę w sposób zupełnie nowy. Z perspektywy Drogi. Nie wiesz czym do końca jesteś. Przecież skoro wszystko odbywa się w twojej głowie, to zapewne większy wpływa na wszelki odbiór ma dusza. Co jednak ona na to? Odczuwa, no właśnie, lecz samo odczucie nie jest tu wszystkim. To coś znacznie więcej niż same uczucia, coś pomiędzy kolejną dualnością poznania. I tak można w nieskończoność – aż wreszcie wszystko zharmonizuje się tworząc całkowicie nowy wymiar.
            Nie będzie fajerwerków, co najwyżej poczujesz coś dziwnego ni to w ciele, ni to w duszy, jakoś ogólnie w całości twojego bytu. Nie będzie gratulacji, ani braw, dopiero po jakimś czasie rozpoznasz, że znalazłeś się w trochę nowej części Drogi. Jakby bardziej oświetlonej, albo delikatniejszej, subtelnej? Czy to wciąż ta sama Droga? Z cała pewnością. Może jest nią bardziej niż ta poprzednia? Każde wydarzenie, Lekcja, popycha nas o krok dalej, abyśmy byli lepszymi ludźmi i lepiej poznawali swoją Drogę. Lecz idziesz Drogą i dobrze wiesz, że nie zawsze te Lekcje dają powody do bycia lepszymi. Pomyśl jednak, jak wiele tworzą twoje własne myśli i jak dużo da ci zapanowanie nad nimi. A nawet nie zapanowanie – spokojna obserwacja, spacer pomiędzy nimi – i rozpoznanie. Potem utożsamienie się z tym, co faktycznie na to zasługuje i materializujemy to, co uprzednio było tylko przedmiotem myśli i odczuć. Tak wielka moc.
            Daj się ponieść, popłynąć, lecz w sposób zupełnie świadomy – mając głęboką akceptację Wszystkiego Co Jest, nie wybierając NIC, przyjmując wszystko – a wtedy staniemy się Twórcami.

            Zaakceptuj każdą sytuację u jej źródła. Poczujesz to całym sobą. Uczucie spokoju. Odprężenia. Oddech. Brak napięcia w środku. Wszystko spokojnie oddycha i nigdzie się nie spieszy.
            Zawsze.


To była trzecia lekcja Muzeum Świadomości.
~~~~~~



Komentarze