Shpongle - Museum of Consciousness
Nadszedł ten wyczekiwany dzień –
Muzeum Świadomości przedstawi się ze swojej muzycznej strony. A zarazem swojego
źródła. Jak już bowiem wspominałam to ten album był inspiracją do pisanych
przeze mnie opowieści.
Możecie zatem usiąść wygodnie, zabrać ze sobą
kubek gorących ziół, otulić się kocem i włączyć teraz poniższy link,
czując się jakbyście otwierali starą pozytywkę. Wraz z wydobyciem się z niej
pierwszych dźwięków poczujecie załamanie czasoprzestrzeni i znajdziecie w czymś
na kształt pędzącego w górę wiru. Mózg pływa, jak w akwarium.
Shpongle - Brain in a fishtank
Release to you
The sins I've made
The danse macabre can now begin
Stone wall
floating through the sand
Protective
circles all around
Break apart to build anew
Golden prisms rage on through
Holographic
pyramids
Were seen behind closed eyelids
It feels
like my brain
Was
floating in a fishtank
It feels like my brain
Was floating in a fishtank
I've never felt like that ever before
Pierwszy utwór wprowadza nas w tę świętą
przestrzeń, miejsce bezczasowe. Jest niczym wnętrze tej starej pozytywki, jakby
portalu, przez który wejdziemy w… inny wymiar. Stary świat dla duszy - nieznany, prehistoryczny, a jednak
doświadczalny - przez innych ludzi, naszych przodków. Duchowy wymiar
rzeczywistości niedostrzegalny z materialnej perspektywy.
Tekst utworu rzeźbi w umyśle,
dostrajając go jeszcze bardziej do dźwięków. W plastyczny sposób przenosi nas w
ten archaiczny świat, choć pokazany z zupełnie nowej perspektywy. Bo przecież
ukryć się nie da, że stylistyka jest bardzo nowoczesna. Wolna, ambientowa
psychodelia z domieszką trance i elektroniki. Ale samo to dodaje kolejnego
smaczku temu na pozór dawnemu światu – on jest wieczny, nieustannie aktualny.
Te specyficzne obrazy, mityczne i mistyczne symbole idealnie płyną z prądem,
nigdy się nie zestarzeją, bo zawsze będą powstawać nurty, które opiszą coś w
nieco inny sposób.
Chodzi jednak o to, że ten świat jest dla ciebie
zarazem historią i legendą, jak i czymś zupełnie nowym, pozbawionym odniesień,
przykładem doskonałego trwania. Absolutnego trwania. W muzyce jest taka
przestrzeń, która aż promieniuje tym spowolnieniem. Kiedy czas zwalnia to i
przestrzeń się przerzedza. Nastaje cudowny moment stagnacji, bezruchu. Nie
bezowocnego, a barwnego.
Shpongle - How the Jellyfish
Jumped up the Mountain
Kolejny kawałek
zabiera nas jeszcze dalej – w głębiny Oceanu, aby potem wzbić się w górę.
Pojawia się postać Meduzy, o której można mówić różnie. Szukając symboliki
owego mitycznego stworzenia, a zarazem znanego parzydełkowca. Ostatecznie zaś
chcę interpretować ją jako ucieleśnienie aspektu NUMINOSUM – sakralnej,
tajemniczej mocy, która może napawać nas lękiem. Czy to zatem podróż w właśnie
tę sferę naszej duszy? Najmniej poznanej, będącej równocześnie barwną i
bezpieczną, jak i ziejącą czernią oraz pustką… W tych wyprawach poznajemy
sekrety Muzeum Świadomości. I chociaż teraz ma to bardzo bajkowy, subtelny
wygląd, w ostateczności doprowadziło mnie do bardzo ważnych odkryć na gruncie
duchowości i mistyki. Kto by pomyślał, że zaczęło się od niepozornego
psybientowego albumu, Niebieskiej Kolejki dostrzeżonej na morskim horyzoncie i
rozpoczęcie bardzo emocjonującej Podróży, która przecież wciąż trwa.
Shpongle - Juggling molecules
To mój
ulubiony utwór z tej płyty Shpongle. Nie tylko jeśli chodzi o tytuł narzucający
tematykę, ale i samą formę. Jeśli zamysł twórców był taki, aby słuchacz czuł
wokół siebie żonglerkę cząsteczek, aby w ogóle ZAUWAŻYŁ istnienie tych
cząsteczek – to udało się im to osiągnąć. Pozytywny wydźwięk ruchomości i
zmienności, jakie towarzyszą wiadomości, że wszystko jest swoistą żonglerką
cząsteczek, chroni przed zwątpieniem co do obranego kursu. Nie możemy już
zawrócić, bo znaleźliśmy się w samym centrum wydarzeń. Sami jesteśmy tymi
cząsteczkami! Zbliżamy się równocześnie do jakiegoś rozwiązania, do
nagromadzenia atomów, poznania sedna, sekretu, wielkiej tajemnicy? Cząsteczki popychają nas w górę, do…
niebiańskiej krainy rozkoszy.
Shpongle - The Aquatic Garden of
Extra-Celestial Delights
I'm on the borders between delights
I feel my heart streams blood down on us
Blood's always, still, behind it all
The softest cushion for our fall
Our topple, our tumble, our spiral from grace
We're held together, yet out of place
Beyond the veil lies
a frequency
Suggesting a wisp of
sweet ecstasy
Wodne
Ogrody – czyż nie brzmi to zachęcająco? Już w samym tytule została uchwycona
doza prawiecznej tajemnicy. I nie mówię tu od razu o słowie „rozkosz”, bo tutaj
trzeba zastanowić się nad znaczeniem. Ogrody odsyłają nas do biblijnego Raju,
czy mitologicznego ogrodu Hesperyd. By nie wdawać się w szczegóły od razu
powiem: sfery sakralnej, choć łączącej doczesność z wiecznością. Właśnie tam
można doświadczyć, przekroczyć pewną częstotliwość, za którą dostąpimy DELIGHTS
– radości, uciechy, czy też słodkiej rozkoszy, jak chciałabym tłumaczyć
ECSTASY. I teraz będzie bardzo ważny moment, ponieważ jak wiadomo w każdej
podróży duchowej, tak jak w normalnym (bardziej lub mniej) życiu, doświadczamy
różnego rodzaju przyjemności. Pytanie brzmi: czy ta właśnie radość otrzymana
poza „zasłoną częstotliwości” jest tym, przy czym powinniśmy się zatrzymywać?
Piękną odpowiedzią będzie słowo z ostatniego wersu: WISP, co oznacza kosmyk, pęczek, wiązka. Jak zatem warto
podkreślić – przyjemność nie będzie tym, co wypełni nas w całości, nie
pozostawiając miejsca na nic innego. Będzie to ukłucie, małe ziarenko uciechy,
które możemy zabrać ze sobą i przechowywać je skrzętnie w sercu. Dlatego też
tłumaczenie słowa DELIGHTS, jako utożsamionego z ECSTASY i oznaczającego
rozkosz będzie według mnie na miejscu, pomimo pozornie rubieżnego wydźwięku. Bowiem
to wyjście poza częstotliwość, co możemy interpretować też jako skok poza
horyzont czy wysunięcie się poza ruch i zmienność cząsteczek – w wieczność i
nieruchomość – oprócz tego, że zabiera nas w Teraz, daje właśnie „kosmyk”
przyjemności. To ta rzecz, na myśl o której możemy się zarumienić, ale
niekoniecznie chcielibyśmy, aby wszyscy o tym wiedzieli. No bo jak by to
wytłumaczyć – dotknęłam dziś nieskończoności, musnęłam jej, liznęłam, poczułam
całą sobą, to było jak orgazm. Jednak po głębszym zastanowieniu – czy opowiadalibyście
innym ze szczegółami o swoim orgazmie? To tak intymna i subtelna sprawa, że w
pełni piękna może zaistnieć tylko w milczącym syceniu się owym doznaniem.
Pomiędzy sobą, a nieskończonością. W niebiańskim ogrodzie?
Shpongle - Further Adventures in
Shpongleland
Nasze
kolejne przygody na innej astralnej płaszczyźnie, w innym wymiarze, czy jeśli
chcecie prościej – w Shpongleland, będą wędrówką po Kosmosie. Po nieskończoności
i wieczności. Ten utwór jest jednolity, to tło do owej wędrówki. Gdzie
ostatecznie się znajdziemy? Gdzie nas zaprowadzą te korytarze i zaułki, po
których kręcimy się w Shpongleland?
Shpongle - The Epiphany of Mrs
Kugla
Zaułki i
korytarze – to nie brzmi jak spacer po Kosmosie. Fakt jednak jest taki, że
właśnie tam – w tej budzącej niepokój ciemności, a zarazem wielkiej przestrzeni
– zderzamy się z… samym sobą. W tym miejscu, gdzie pozornie powinniśmy zaniknąć
w otchłani Wszechświata, powinien nas wciągnąć, rozpuścić, odrzeć z całego
człowieczeństwa, my stajemy twarzą w twarz z człowiekiem. Dwa krótkie i
treściwe wersy informują:
Through the maze of
consciousness
And corridors of shadows
Labirynty
świadomości i korytarze cieni – czy to nie brzmi fascynująco i niebezpiecznie
jednocześnie? Labirynty jak wiadomo SKŁADAJĄ się z korytarzy, wychodzi zatem na
to, że pomimo, iż labirynt w całości jest jasnością świadomości, każdy jego
korytarz pokrywają złowieszcze cienie. Nie jesteśmy jednak zdani na ich pastwę.
To bowiem cienie nas samych, więc jeśli tylko chcemy, możemy się przed nimi
otworzyć, pogodzić z każdą stroną swojej osobowości i… oczyścić te korytarze.
Równocześnie wychodzimy poza labirynt, sami stając się świadomością.
Tytuł
nadaje całości jeszcze bardziej mrocznego wyrazu – objawienie ma w sobie coś
niepokojącego, szczególnie jeśli dotyczy tajemniczej postaci Mrs Kugla. Kim ona
jest? W Internecie zdołałam wyszukać jedną tylko informację na ten temat[1]. Była
to gospodyni domowa w rodzinie Raja Ram’y, która gotowała wszystko z
niewiarygodnie dużą ilością oleju. Chciałam to tak zostawić i stwierdzić, że
panowie ze Shpongle nie myśleli za wiele (jak to tłumaczył w linku Posford),
gdy tak tytułowali ten kawałek. Jednak pomyślałam, że warto się skupić na
oleju, jako substancji, bo w sumie – dlaczego nie? Rozwinęło to bowiem moją
interpretację i pozwoliło „gładko” kontynuować podróż.
Otóż olej,
jak wiadomo, jest substancją ciekłą, rozpływającą się, płynną. Łatwo wyobrazić
sobie tę płynność na podstawie malarstwa olejnego i impresjonistycznego.
Właśnie o to chodzi!
Proszę bardzo – Van Gogh
Monet – Sunrise. Nie ma linii Horyzontu, cóż to
znaczy? J
No i Munch – bo tutaj wyobraźnia sama
rozciąga postać, wciągając ją w krajobraz, wykręcając i rozmywając ją na tle
zachodzącego nieba!
W
Internecie jest cała masa przykładów takich obrazów, wybrałam te najbardziej
wymowne, poruszające wyobraźnię i jak najbardziej odpowiadające oleistości. Co może oznaczać objawienie
Mrs Kugla. Gdy bowiem oczyścimy swoją duszę z cieni, możemy wreszcie rozpłynąć
się, poddać płynności Kosmosu, tych wirujących cząsteczek. To kolejne załamanie
czasoprzestrzeni, jednak tutaj przepływa ono pięknie i harmonijnie. Gdybyśmy
doświadczali tego na ziemi, nie moglibyśmy normalnie funkcjonować (mam tu film
świetnie to pokazujący!). Tam zaś – w tej podróży, gdzie jesteśmy niesieni falą
dźwięków – zostajemy poddani prawom kosmicznym i w zależności od tego, jak
bardzo rozwinięta jest nasza wyobraźnia, możemy przeżyć najrozmaitsze rzeczy.
Shpongle - Tickling the Amygdala
Łaskotanie
ciała migdałowatego brzmi dosyć dziwnie – z jednej strony przywodzi na myśl coś
zabawnego i przyjemnego, a z drugiej… no właśnie - co to jest w ogóle ciało
migdałowate i dlaczego łaskotanie go miałoby cokolwiek nam „dać”? Posunę się do
przedstawienia fachowej definicji owego ośrodka:
niezwykle ważne skupisko komórek nerwowych (przypomina kształtem
migdały i jest strukturą parzystą, występuje w lewej i prawej półkuli mózgu). U
człowieka ciało migdałowate znajduje się w obrębie bieguna płata skroniowego
mózgu i jest odpowiedzialne m.in. za nabywanie reakcji lękowej.[2]
Czyli
ogólnie – przetwarza emocje i jest ważnym organem w ciele ssaków, bo tylko u
ssaków występuje. Ciekawsze jest jednak to, jak ciało migdałowate komunikuje
się z korą słuchową (a raczej na odwrót), bo skoro traktujemy o muzyce, to
właśnie ten temat powinien nas zainteresować. Tutaj, uwaga, rzeczywiście
możliwym jest, aby ktoś łaskotał nas właśnie tam.
Wydaje się, że uruchamia się
wtedy [podczas
wzmożonej komunikacji kora słuchowa-ciało mig.] coś prymitywnego.
Najprawdopodobniej chodzi o sygnał dystresu[3], który dociera
do kory słuchowej z amygdala – wyjaśnia dr Sukhbinder Kumar.
Eksperyment,
o którym można przeczytać TUTAJ[4],
udowadnia, że niektóre dźwięki są dla nas nieprzyjemne, bo wzmagają uczucie
stresu i zdenerwowania. Tak też – można powiedzieć, że utwór Shpongle ma zamiar
zrobić coś przeciwnego. Bo czy łaskotanie, wywołujące najczęściej śmiech, nie
jest ostatecznie przyjemne? Pomaga w łagodzeniu napięcia, wprowadza w stan
relaksu. Samo brzmienie angielskiego słowa TICKLING jest delikatne i subtelne.
Myślę, że Shpongle w ostatnim utworze, ostatniej krainie w Muzeum Świadomości,
poruszają bardzo ważny motyw życia każdego człowieka, a więc stan spokoju i
zrelaksowania, w przeciwieństwie do pozostawania w ciągłym stresie i napięciu
emocjonalnym. Pozwólmy! Pozwólmy na połaskotanie naszego ciała migdałowatego!
[1] http://www.reddit.com/comments/1ja9iv
[2] http://www.charaktery.eu/slownik-psychologiczny/C/155/Cia%C5%82o-migda%C5%82owate/
[3] Dystres - to przedłużający
się stres. Jeśli jest zbyt mocny i długo się utrzymuje, może prowadzić do
wyniszczenia organizmu i chorób psychosomatycznych.
[4] http://hoga.pl/wiedza/gdy-cialo-migdalowate-przejmuje-kontrole-nad-kora-sluchowa/
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)