Złap oddech w rytmie lasu
Był to 13 sierpnia 2013 roku, kiedy jakoś nie mogłam odnaleźć się w życiu przez kilka dni, kiedy to 2 sierpnia musiałam uśpić moje ukochane zwierzątko, a potem trochę zgubiłam drogę do świadomości. Odnalazłam ją w taki oto sposób...
__________________
Nie potrafię rysować. Nigdy nie umiałam. A jednak ściany
mojego pokoju pokrywają dziwaczne, różnokolorowe malowidła.
Nie powinnam pić. Mam na to za słabą wątrobę i za łatwo się
uzależniam. A jednak kolejny dzień siedzę z piwem i zastanawiam się nad sobą.
Nie powinnam palić. Nie chcę się uzależnić. A jednak kupiłam
papierosy, bo tak bardzo mnie poniosły nerwy i emocje ostatnio.
Nie powinnam jeść czekolady. Nie chce mieć problemów z wagą.
A jednak musiałam dziś skubnąć kilka kawałków gorzkiej, żeby nie dobił mnie zły
nastrój.
Czasem trzeba zrobić na przekór, żeby coś w życiu mieć.
Nie chce mi się wyjść na dwór. Nie jestem ogarnięta,
wyglądam okropnie i wmawiam sobie depresję. A jednak wiem, że milej będzie
zapalić i wypić to piwo na zielonej łące gdzieś pod lasem niż w czterech,
smutnych ścianach pokoju.
Tak więc ładuję telefon, zakładam słuchawki, biorę torebkę z
piwem i papierosami – i wychodzę.
Z siebie.
Zrzucam starą skórę i pokazuję twarz słońcu. Może, jeśli
wmówię sobie, że to pomoże, to rzeczywiście tak się stanie?
Biorę rower, jadę. A gdyby tak nauczyć się nie myśleć o
niczym? A gdyby tak oddać się wspaniałości ciszy i przestrzeni, jaka się wokół
mnie otwiera?
I tak też się dzieje. Słońce uwydatnia piękne kolory ziemi
wokół. Zielone łąki i złote zboża, kiwające się przy lekkich podmuchach wiatru.
Zatrzymuję się przy lesie, piję piwo, ale zupełnie przestało smakować.
Papierosa nie dopalam. Przytulam się do drzewa, potrzebuję trochę jego energii.
Jestem poirytowana, kiedy widzę nadchodzących ludzi. Uciekam w bardziej
przestronne miejsce. Oddaje się ciszy, wspominam pewną miłą chwilę w tym
miejscu – na przewróconym drzewku, za małym laskiem sosnowym, dym z zielonego
suszu unoszący się wtedy w zimnym, mroźnym powietrzu…
Ze skwaszoną miną dopijam piwo, patrzę na drzewa, na słońce
przebijające się przez ich korony.
Myślę sobie, że mylił się Sokrates, rzekomo mówiąc, że
drzewa na wsi niczego go nie nauczą. Jego podejście do zdobywania wiedzy, a
zatem drogą rozmowy, oczywiście było jak najbardziej słuszne. Ale nie zawsze.
Nie wszystkiego można dowiedzieć się od ludzi. Z drzewem nie porozmawiam, na
drzewo mogę popatrzeć i…
Drzewo trwa, milczące, silne, żyje i rośnie. W leśnej ciszy,
w pełnym skupieniu, jestem w stanie udowodnić samej sobie, że czuję niezwykłą
moc, energię. A więc to dusze drzew, tworzące wspaniałą przestrzeń, napełniającą
mnie wiarą i siłą… Drzewo trwa czerpiąc z ziemi to, co mu potrzebne, kąpiąc się
w promieniach słońca i pnąc ku górze. Drzewo uczy spokoju, uczy trwać w chwili.
I może, gdy znów poczuję się źle, gdy będę chciała wypić piwo, zapalić
papierosa, zagłuszyć jakoś swoje nerwy i domniemane objawy chandry, wyobrażę
sobie właśnie drzewo. Spróbuję oddychać rytmem lasu, rosnąć i równocześnie
zapuszczać korzenie, choć dla wielu zabrzmi to negatywnie, dla mnie będzie
wspaniałym osiągnięciem – zapuszczanie korzeni w teraźniejszości i świadomości.
Gdziekolwiek bym nie była, moje duchowe korzenie zawsze będą głęboko utkwione w
niczym niezmąconej Świadomości.
______________
I tego właśnie - zapuszczenia duchowych korzeni głęboko w Świadomości - życzę każdemu w Nowym Roku.
kocham las ale boje sie byc w nim sama...
OdpowiedzUsuńMój na szczęście jest bezpieczny, lecz nie zapuszczam się w gęstwiny. Niestety są lasy, w których po prostu nie można pokazywać się samemu... choć może nie chodzi wcale o niebezpieczeństwa ze strony ludzi, ale te z naszego wnętrza...?
UsuńPozdrawiam z uśmiechem... :)