Odczuwanie życia. Świadomość spaja.
Świadomość
czyni z ludzi osoby pełnowymiarowe. To, czego jesteśmy świadomi, staje się
bowiem częścią nas w sposób kompletny i niepowtarzalny. Świadomość oznacza
wiedzę połączoną, pochodzącą z wnętrza. Kierując uwagę na konkretne aspekty
życia, uświadamiając sobie ich istnienie – możemy pogłębiać wiedzę na ich
temat. Równocześnie nawiązujemy relacje, bo wszystko jest w efekcie oparte na
rozmaitych relacjach, na kontakcie.
Świadomość
spaja. A to co zespolone tworzy pełne wymiary, w jakich człowiek – czy to
fizycznie, czy mentalnie, czy wreszcie duchowo – może się poruszać.
Obrazem
takiej pięknej relacji może być kontakt z Naturą. To nie wszystko wiedzieć o
jej istnieniu, widzieć ją, czy nawet „doświadczać”. Czym jest doświadczenie w
istocie? To bezpośrednie odczuwanie, niczym nieuwarunkowane. Innymi słowy –
świadome. Świadome obcowanie z przyrodą w najczystszym przejawie jest już
relacją oparta na akceptacji, głębokim zrozumieniu wszelkich procesów i cykli
zachodzących w Naturze oraz umiejętności integracji owej wiedzy z procesami,
którym sami podlegamy – zarówno cieleśnie, jak i duchowo.
Kolejnym
przykładem relacji jest rodzina, czyli korzenie naszego istnienia. Czystość
kontaktu z rodziną pozwala zachować wewnętrzną pewność, odwagę posiadania za
swoimi plecami konkretnej tradycji, domu. Nie ma jednak rodzin doskonałych, w
których zupełnie nic nie wymaga przepracowania, dotarcia się. Rodzina jest
związkiem ludzi i jak w każdych związkach, wymaga ważnego procesu zrozumienia.
Wiedzy o przodkach, oczyszczenia swojej linii, pokory wobec starszych,
wybaczenia i wdzięczności. Świadoma relacja rodzinna jest oparta na milczeniu,
nie wymaga słów, udowadniania, wszystko tu po prostu jest. Jesteśmy ludźmi – i człowieka zobaczyć
w swojej Matce, w Ojcu, Bracie, Siostrze – to otwarcie się na bezinteresowność
w relacjach. Zobaczyć w Matce kobietę, która pewnego razu wyszła za mężczyznę,
urodziła dzieci, przeżyła coś ciężkiego, albo radosnego; dostrzec w niej osobę
z konkretnym charakterem, którego ważną częścią
jest bycie Matką. To samo z Ojcem oraz naszymi braćmi i siostrami. Stworzenie
rodziny zaczyna się w sercu, tam, nawet gdy materialnie ona nie istnieje już
lub istnieć nigdy prawdziwie nie mogła – w sercu zaistnieje pewność posiadania
korzeni, dzięki którym istniejemy. Które dały nam lekcje bycia sobą,
ukształtowały nas i pozwoliły doświadczać konkretnego rodzaju relacji.
I tak,
kontakt z przyjaciółmi, z rodziną, z przyrodą, nauką, filozofią, pracą,
muzyką, – czymkolwiek, co spotka nas w
życiu – wymaga od nas jednego: bycia w owej relacji świadomymi. Bo dzięki
świadomości możemy poszerzyć samych siebie i pozwolić sobie na szerokie
zrozumienie. Stawać się częścią wszechświata – stopniowo, pomalutku, zaczynając
od najdrobniejszych szczegółów samego siebie.
Wracamy
więc do bycia obecnym. Do bezpośredniego odczuwania, czyli tego przed czym tak
naprawdę się bronimy.
Wyobraźcie
sobie, kochani czytelnicy, maleńkie dzieciątko, które właśnie powiła kobieta.
Młoda matka w pocie czoła wydała na świat potomstwo. Niemowlę chciało wyjść z
jej brzucha, ale nie miało przecież pojęcia, gdzie się znajdzie. Nagle zostaje
wydarte z Matki, oszołomione. Tylko przytulenie do piersi rodzicielki daje mu
ukojenie. I stopniowo, dziecko, będzie przyzwyczajać się i poznawać – bo
przecież to naszym celem najskrytszym jest – poznawać świat, ludzi, a przede
wszystkim samego siebie – i całą gamę pięknych doświadczeń, jakie to za sobą
pociągnie.
W ciągu
życia poznajemy zatem tak wiele, każde spotkanie, granica, styczność wytwarza
nową relację, każe się ustosunkować. Każe porównywać. Wszystko w życiu musi
mieć jakiś odnośnik, sami jesteśmy przecież odnośnikiem do naszych rodziców. I
tak w nieskończoność!
Dlaczego
tak jest? Skoro jest, to zapewne być powinno. Ależ oczywiście. Ile frajdy daje
poznawanie i otaczanie się tym, co wypracował człowiek, świat i to, co poza
nami! Możemy jednak zatrzymać się w poznawaniu tylko na części, pozostać w
bezpiecznej przystani – np. swojej kultury, religii, rodziny, tradycji. Nie
dokładać kolejnych konceptów, nie mieszać ich ze sobą. Mieć tylko to, co
zostało dane przy urodzeniu. Nic więcej. To, co dane – najczystsza relacja, bez
uwarunkowań, oczyszczona i świadoma – i tak wejdzie z nami w świat. Nawet jeśli
będziemy bronić się przed poznawaniem, wszelkie zdarzenia będą na nas wpływać.
To normalne i nie ma w tym nic strasznego. Pozorne zatrzymanie się w
poznawaniu, pozorne ograniczenie się – nie istnieje. Żyjemy w szczególnych
czasach, kiedy dostęp do dosłownie wszystkiego jest nieograniczony. Od nas
teraz zależy, jaką relację nawiążemy.
Człowiek
boi się odczuwać. Boi się czystej relacji. Z tym, co poza nami. Poza znanym,
poza granicą bezpieczeństwa. Każde wejście w świat, kontakt z nim w
jakiejkolwiek postaci, niesie ze sobą ukryty strach, a więc umysł podsuwa
porównania, odniesienia, aby nie zaistniała pustka. Aby człowiek mógł czuć się
bezpiecznie. Ta cała masa ścieżek i koncepcji i powiązań, jakie wtedy powstają
jest wszystkim, co nas zaśmieca.
Dopóki nie
staniemy się tego świadomi. Czyli dopóki
nie zaistnieje spójność pomiędzy poznawanym, a poznającym. Zespolenie,
dzięki świadomości, wszelkich napływających do nas z zewnątrz i z wewnątrz
konceptów, oczyszcza nas i nasz duchowy świat. Umysł nie błądzi, nie wiruje w
myślokształtach. Daje to uczucie prawdziwej wolności.
To czyste
odczuwanie. Świadoma relacja ze światem poznawanym i z ludźmi. My, jako
jednostka i indywiduum, jako pełnoprawna istota, będąca częścią uniwersum i
podlegająca jego prawom, tak jak wszystko, co żywe i nieożywione.
Nie musimy
się bać być częścią, ani szukać tej wiedzy – to jest. To istnieje. Tak jak
istnieje świadomość. Skieruj uwagę na ten fakt. Bezpośrednie odczuwanie życia,
wszelkich jego przejawów, przed którym tak się bronimy różnymi nieświadomymi
trikami i sztuczkami, daje człowiekowi wielką moc. Naprawdę moc – widzenia (i
wiedzenia) w bardzo szerokiej perspektywie. Człowiek wielowymiarowy, potrafiący
patrzeć na rzeczy i rozumieć je, a jednak nie pozwalający, aby przysłaniały się
wzajemnie. Dlaczego się nie przysłonią? Powodem jest świadomość, która spaja je
w czystej relacji.
Świadomość
zaś taka nie zaistnieje, jeśli nie zaczniemy od kierowania jej na siebie i
swoje najbliższe relacje. Na ten pień, z którego niemowlę wyrasta i w którym
człowiek zostaje osadzony na całe życie – konkretnej granicy bezpieczeństwa,
tradycji.
To, co mamy dane, bezwarunkowe i najczystsze – to
świadomość.
Z nią wchodzimy w kontakt ze światem materialnym, mentalnym,
duchowym i wszystkim, co poza.
I możemy odczuwać życie. Piękno tego czystego odczuwania –
jest tym, co od zawsze w naszych sercach rozkwitało jasnością, choćby przez
ułamek sekundy. Bezinteresowną radością.
Bardzo dobrze znasz te momenty.
Odważ się zaakceptować je w swoim życiu, jako naturalne
prawo istnienia.
---
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)