"Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji" - Edi Pyrek




            Pewnego razu w moim życiu pojawiła się cienka książeczka, którą zupełnie bez namysłu zamówiłam przez Internet. Szukałam czegoś o szamanizmie, o poszukiwaniu głębszej części rzeczywistości, do jakiej szamani odbywają podróże. Nie miałam określonych celów. Chciałam poczytać coś dobrego i rozwojowego…

            A cienka książeczka Ediego Pyrka stała się kolejnym wielkim krokiem w kierunku tej Głębi Rzeczywistości. Jej tytuł brzmi „Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji”. Już na samym początku wiemy więc, że nie będzie o WIZJI. A o jej poszukiwaniu. O życiu nią. W taką oto podróż zabiera nas autor. Warto wiedzieć, że wszystko w książce jest też częścią wędrówki samego pisarza, który wziął udział w indiańskiej inicjacji na północy Rosji, zwanej VISION QUEST. Pomyślicie – nieźle – zatem może ta książka czarno na białym powie jak to jest z tymi wizjami, Kosmosem i świadomością. Otóż główne motto książki skutecznie zbiłoby was z pantałyku. Pozwolę sobie zacytować:

            […] Powiedziała: spróbuj, wyobraź sobie, że z całych swoich sił, mocno prawdziwie chcesz wiedzieć kim jesteś, skąd przyszedłeś i dlaczego tu jesteś. Wyobraź sobie, że nie spoczniesz dopóki się tego nie dowiesz.
            Zacząłem sobie wyobrażać, że jestem zdeterminowany, gotowy do uczenia się i szukania… przerzucam bibliotekę w poszukiwaniu ksiąg i wiedzy, spędzam czas na seminariach […] notuję przeczucia, wnioski, medytuję na szczytach gór, podążam za swoimi snami i wizjami, rozmawiam z obcymi, pytam ich i słucham – robię to wszystko co czynimy kiedy uczenie się jest ważniejsze od czegokolwiek innego. W porządku.
Teraz, powiedziała, czy możesz sobie wyobrazić, że nie znajdujesz odpowiedzi?[1]


            Mimo tego zachęcam do sięgnięcia po książkę Ediego Pyrka. Zrobię to w sposób raczej tradycyjny – napiszę dlaczego myślę, że może to być jedna z najbardziej wpływowych na twą duszę książek, jakie przeczytasz.

            Sięgając po taką dosyć zagadkową pozycję lepiej nie budować w sobie żadnych oczekiwań, ocen. Podejść do lektury z czystym umysłem, nie wydawać osądów. Czytać i pozwolić swojemu mentalnemu ciału przyswoić wszystkie informacje. I nie przejmuj się, jeśli coś zapomnisz, czegoś nie zrozumiesz. Najważniejsze, by zachowywać spokój umysłu, pozwalając, aby ziarenka same wykiełkowały – w odpowiednim czasie.
            A zatem bez ocen i bez schematów. „Inicjacja” to podróż w przeszłość i przyszłość równocześnie. Autor w sposób bardzo płynny i zrozumiały przedstawia wizję świata, który choć jest dualny tworzy wyjątkową jedność. Odwołując się do najważniejszych ksiąg ludzkości – Biblii, Wed, Koranu; archaicznych ludów i kultur; etnologów i etnografów; a także całej historii ludzkości – autor udowadnia, że od zarania dziejów człowiek jest połączony z Kosmosem. Że należy do Wielkiej Kosmicznej Rodziny. Nie ma się czego bać, dziś i tak wszyscy o tym zapomnieli, nazywając tych, którzy idą za głosem serca, intuicji – dziwakami, szaleńcami, chorymi, albo – no cóż – artystami. A owy głos był tym, co naszym przodkom dawało sens istnienia. Był również treścią ich religii, która opierała się na życiu w zgodzie z Naturą i Kosmosem. Każdą ziemską czynność przeplatała metafizyczna refleksja… Nawet nie refleksja – po prostu milcząca, pełna spokoju i radości kontemplacja boskości stworzenia.

            Autor książeczki subtelnie łączy archaiczną wizję świata z kolejnymi progami, szczelinami, przez które musiał przejść człowiek, aby rozwijać swoją duszę właśnie w tym głębszym wymiarze rzeczywistości. Jeśli pomyślicie teraz, że to brzmi jak świetna instrukcja pod tytułem „Jak szybko i bezboleśnie zostać schizofrenikiem”, to rozczaruję was i szybko wspomnę o tym, że rzeczywistość postrzegana z dwóch poziomów – zmysłowego i duchowego nie czyni nas rozerwanymi na dwie części. Edi Pyrek pięknie to podkreśla wprowadzając pojęcie PARADOKSU…

Wzniesiony na ołtarz przez Szaleńców Bożych i artystów. Paradoks wchodzący na ambonę i niczym bohater Muncha krzyczący, o tym, że to sam człowiek skazał się na życie w tej krainie paradoksalnej dwoistości gdzie kobiecość istnieje obok męskości, jasność obok ciemności.[2]

            Mamy więc zupełnie realny obraz świata, w którego przeciwieństwach tkwi sedno naszego życia. Wędrując przez życie mamy zatem obowiązki względem swojej duszy oraz przodków. Archaiczni ludzie przechodzili procesy, mające pomóc im bardziej zidentyfikować się z całą energią wszechświata, naturą. Zrozumieć jak potrzebne są i nieuniknione pewne progi, podczas których trzeba niczym wąż zrzucić skórę, aby przejść na drugą stronę czystym i świetlistym.
            Edi Pyrek opisuje wiele rodzajów inicjacji indiańskich, szamańskich, wspomina mity greckie i hinduskie. O tym, jak młody człowiek musiał zostać wyrwany Matce, aby po obrzędzie mógł wkroczyć w dojrzałe życie. Symboliczne zerwanie pępowiny, odcięcie (lecz nie całkowite i bez negatywnego odcienia) od domu rodzinnego – które dziś odbywa się „po prostu”, kiedyś nabierało całkowicie realnych kształtów. Zostawało wcielone w rzeczywistość. Granica pomiędzy mitem, a jawą nie istniała.

W Nowej Gwinei gdy chłopiec zostaje poddany rytualnemu zranieniu, „Matka” trzyma chłopca na kolanach, obejmuje, uspokaja. Po wszystkim sadza chłopca na plecy i zanosi nad wodę – obmywa z krwi, a potem po powrocie do Obrzędowego Domu, smaruje mu rany oliwą.[3]

            Zapewne pojawi się teraz w twojej głowie myśl – teraz świetnie żyje się bez tego i czemu oni tak komplikowali sobie życie? Nie wspominając już o tym, jak bardzo okrutne były niektóre obrzędy. Autor nie wartościuje – to żywa i barwna relacja, prawie podróż w czasie, ale brak w niej narzekania, jakoby inicjacja i prawdziwie oświecone życie było możliwe tylko w dawnych czasach. Taką Drogę obrał człowiek, że raz granic nie było, a potem sam je sobie zaczął ustanawiać. Chyba tylko po to, aby po czasie zauważyć, że nie są potrzebne. I dziś możemy obserwować, jak wielu ludzi wchodzi na inny stopień postrzegania i pojmowania rzeczywistości. Że potrafi łączyć sferę sacrum i profanum bez okrucieństwa, bez szaleństwa, a w sposób zupełnie świadomy i radosny. To naprawdę się dzieje i przecież sam autor książki i jego podróż mogą być najlepszym przykładem.

            Wróćmy więc do niej. Co dzieje się z człowiekiem, który z szacunkiem oddaliwszy się od rodzinnego domu, z Matką i Ojcem w sercu, wychodzi na spotkanie prawdziwemu życiu? 

            Otóż dopiero teraz może przyjrzeć się swojemu jestestwu w sposób obiektywny. A raczej tego wymagać będą od niego sytuacje. To, co piszę jest zbieżne z każdą subiektywną Drogą poznania. Nasza dusza, wewnętrzny głos, intuicja, czy mówiąc bardziej filozoficznie Daimonion, pragnie pokazać nam naszą duchową ścieżkę. Chce również mieć wpływ na życie. Możemy oczywiście to ignorować, ale wiele razy cytowane przeze mnie indiańskie przysłowie mówi:

Kiedy woła cię głos
Rozbierz się z całej swojej światowości
I idź na szczyt góry.


            Wreszcie nadchodzi czas, w którym Człowiek jest gotów wkroczyć na ścieżkę rozwoju duchowego. To równocześnie wejście w świat symboli i mitów. Oraz ich niespodziewanemu odbiciu w kosmicznej wędrówce. Rozpoczyna się Nauczanie. Nauczanie trwa całe życie. Całe życie wirujemy w plątaninie znaków, symboli i praschematów. Szukamy swojego Nauczyciela, Przewodnika. Może być nim Drzewo, Zwierze, Człowiek. Może być nim sama Droga. Nauczenie wymaga dystansu – spojrzenia na wszystko bez oceny. To piękny pejzaż mądrości, który zadomowi się w nas w zależności od tego, co naprawdę będzie nam potrzebne.

O słyszcie głos Barda,
Który widzi dzisiaj, jutro i wczoraj,
Który słyszy boskie Słowo
Wędrujące pomiędzy wiekowymi drzewami…[4]

            Lecz nauczenie to nie tylko mądrości pisane, widziane, przekazywane. To przede wszystkim Doświadczenie. Nasze własne. I to, co z niego wynika, to czego się dowiemy z każdych sytuacji, zdarzeń, uczuć i emocji, jakie zagoszczą w naszej duszy. I wreszcie, to najgłębsza podróż „w siebie samego”. Mądrość i Doświadczenie.

            Taka podróż wymaga odwagi, ponieważ nikt nie mówi, że będzie miła i przyjemna. Że wkraczając na ścieżkę rozwoju duchowego, zaczynając szamańską inicjację lub cokolwiek podobnego – odkryjemy krainy zamieszkane przez dobre wróżki. One też będą, ale zanim to nastąpi zejdziemy do prawdziwego Piekła swojej duszy. Doświadczenie Cienia, „osobistej ciemności”, „antypersony” odbywa się w czasie świętym. W oderwaniu od profanum i codzienności. Tam Cień z łatwością znajduje dla siebie miejsce. Jednak kiedy wejdziemy w swój Święty Krąg, na Kosmiczną Górę, siądziemy pod Drzewem – otworzy się sfera sacrum.

[…] owe miejsce, pępek świata, jest święte. To tam spotykają się niebo i piekło. To tutaj można przekroczyć swoją ludzką kondycję i stanąć przed obliczem bóstwa. Miejsce święte jest jednocześnie przestrzenią, w której istnieje czas święty.[5]

            Niech nikt nie pomyśli, że w tej świętości nie ma miejsca na boskość, że jest tylko przerażający Cień naszej duszy. Pojawia się symbolika rany i odrodzenia – w religiach hinduskich, szamańskich praktykach, w chrześcijaństwie. Rana jako znak indywidualnego przemierza człowieka ze Stwórcą oraz symbol okaleczeń zadanych przez Cień. Rana powoduje katharsis.[6] Otwiera w człowieku przejście dla boskości. To niezwykle delikatna rzecz. Wykończony spotkaniem z Cieniem wędrowiec dostaje niczym nagrodę łaskę, wejrzenie w krainę ducha. I od teraz może ją doskonalić. Pozbywszy się filtrów, które wytwarzał mózg, aby człowiek był skoncentrowany na działaniu w świecie.

            Edi Pyrek w tym miejscu powołuje się na doświadczenia psychodeliczne wspomagające uzyskać wizje, pomagające wejść w Świętą Krainę Ducha. Od opisu najdawniejszych praktyk z ziołami i grzybami, przez badania nad LSD Stanisława Grofa, kończąc na mistycznych doświadczeniach i medytacjach. To czas zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi. Czas głębokiego doświadczenia własnej duszy i prób porozumienia się z nią. To także moment, w którym uczymy się ufać własnej podświadomości, intuicji i odróżniać to, co wytwarza się w naszym umyśle mechanicznie i niepotrzebnie od czystego przepływu energii.

Każdy z nas posiada pieśń w swoim sercu […]. Jest to wibracja naszej osobowości, ognisko, gdzie skupiają się żywioły natury, punkt przecięcia się tego co wieczne i tego co przemijalne.[7]

            A ponieważ nasza dusza, podróżując po tym spiralnym wymiarze rzeczywistości, nie mogłaby sama wszystkiego pojąć, jest jej przypisany Duch Opiekuńczy. W religiach pierwotnych – zwierze, kamień, drzewo, w chrześcijaństwie anioły, równie często przodkowie i dusze oczekujące na kolejne wcielenia…
 Odczuwamy go pod postacią owej pieśni duszy – intuicji. A ta rozwinięta i kontrolowana może stać się pomocą w komunikacji ze swoim Opiekunem, Przewodnikiem oraz w rozpoznaniu go. Duchy Opiekuńcze mogą się bowiem zmieniać w zależności od indywidualnej potrzeby Człowieka. Każde miasto posiada swojego przewodnika, a każda Droga – swoje drogowskazy. Stając się ich częścią, przeżywając ich w sposób realny, Człowiek zaczyna funkcjonować w głębszym wymiarze rzeczywistości (czy raczej rzeczy-wistości).  
            Ale ten wymiar wymaga od niego poświęcenia, które równocześnie jest nieuniknioną koleją losu. To Śmierć.

Ponieważ bowiem przez człowieka (przyszła) śmierć, przez człowieka też (dokona się) zmartwychwstanie.[8]
                                                                                                                                   
            Śmierć Starego Człowieka i odrodzenie się Nowego. Zejście do samego Piekła, do Labiryntu, podróż przez pełną niebezpieczeństw krainę. Edi Pyrek wspaniale odwołuje motyw śmierci do greckiego mitu o Odysie. „Nikt” zapłodniony stał się Odysem Herosem, a ten rodząc powił Odysa Króla.[9]
            Przeżycie śmierci Pyrek opisuje jako nieustanne przechodzenie z jednej formy w drugą, powołując się na przykłady plemion Ameryki Południowej, mitologię i oczywiście zmartwychwstanie Chrystusa.
            Śmierć to próg, po przekroczeniu którego dusza wie więcej i widzi więcej. Po zwycięskim spotkaniu z Cieniem, po przebyciu symbolicznego Piekła spotyka swojego Ducha Opiekuńczego i dostaje od niego energię. Światło. Lecz poprzedza to ogromny strach. Boję się wejść tak głęboko, krążę więc pod podszewką ciała[10]
            Jak wielu z nas zatrzymuje się w tym miejscu?

Nasz przodek postanowił włączyć się w Wieczny Cykl Przyrody. Zaczął więc składać zwłoki swoich bliskich do łona Matki Ziemi, wierząc, iż w ten sposób zapewni im odrodzenie (Wiosnę) wraz z przyrodą […].[11]
           
To ostateczne oczyszczenie, pozbycie się Ego.
            Współczesny człowiek zaczyna odczuwać potrzebę osobistego doświadczenia. Już nie z książek, z telewizji, Internetu, filmów.  Poszukujemy tego, co moglibyśmy przeżyć sami. Zupełnie subiektywnie. Boimy się jednak, że taka droga będzie niezrozumiała dla innych. W świecie wbrew pozorom panuje bardzo duży obiektywizm. Zbiorowa hipnoza. Umasowienie.
            Jeśli jednak masz odwagę na prawdziwe doświadczenie wiedz, że pozostanie ono w wielu miejscach niezrozumiane. Nie przejmuj się otoczeniem, bo nie tylko dla niego będzie to tajemnicą, ale i dla ciebie. To delikatne uczucie sprawi, że wcale nie będziesz odczuwać potrzeby dzielenia się z każdym swoimi doświadczeniami. To sprawa wielce intymna. A zarazem tak ważna, tak piękna, że nasz duch rośnie i tę radość dzieli ze wszystkim, co żyje. Bezgłośnie.

            Zachęcam więc do podróży poprzez lekturę. Zaznaczam – podróży. Nie lektury.  
 





[1] E. Pyrek, Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji, wyd. Pegaz, Warszawa 1996, s. 6.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 48.                                                       
[4] Tamże, s. 77.
[5] Tamże, s. 103.
[6] Tamże, s. 111.
[7] M. Has, Medytacje Szamańskie, wyd. Miniatura, Kraków 1991, s. 6.
[8] 1.Kor. 15,21, s. 142.
[9] E. Pyrek, Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji, wyd. Pegaz, Warszawa 1996, s. 147.
[10] E. Pyrek, Dziennik inicjacyjny, [w:] Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji, wyd. Pegaz, Warszawa 1996, s. 151.
[11] E. Pyrek, Inicjacja. Rzecz o poszukiwaniu wizji, wyd. Pegaz, Warszawa 1996, s. 152
 

Komentarze