Spotkanie z Cieniem
Spotkanie z Cieniem
Skaza, na wszystkim jest skaza.
To przez nią dostaje się światło.
~Leonard Cohen – Anthem
Jest ciemna
noc. Na granatowym niebie nie widać Księżyca, kilka malutkich gwiazd okazuje
się być samolotami, które po chwili znikają lecąc w nieznane. Siedzisz na
szczycie swojej Świętej Góry. Może to mały pagórek ukryty w Lesie, może wydma w
samym sercu Pustyni, drewniana ławeczka w przepełnionym wonnościami Ogrodzie,
albo twoje własne łóżko ze stosem poduszek i ciepłym kocem, podczas gdy twoja
Jaźń penetruje zawiłe ścieżki, po których Duch dociera w pewien konkretny punkt
swojej wędrówki – na szczyt Świętej Góry, pod Święte Drzewo, w świętą
przestrzeń. To w niej dokonuje się przemiana. To tam możesz odważnie stanąć
naprzeciw… no właśnie… co właściwie tam spotykasz?
Pewnego
czerwcowego dnia wybrałam się na Wycieczkę do Lasu, a warto wspomnieć, że nie
była to zwykła wycieczka. Na szczycie swojej Świętszej Góry doznałam pewnego
rodzaju przeżycia, którego zrozumienie przyszło dopiero niedawno – tak, po
prawie trzech miesiącach. A było to krótkie wydarzenie, właściwie ułamek
sekundy. Niby nic, biorąc pod uwagę całą Wycieczkę, a jednak to właśnie tego
rozgryźć nie mogłam. Otóż na swojej drodze napotkałam siebie. I pomyślcie, jak
dziwaczne to musiało być! Uświadomiłam sobie istnienie tej części nas samych, o
której nigdy nie myślimy. O której często nie mamy (albo nie chcemy mieć)
pojęcia! To wszystkie te cechy spychane gdzieś w głąb podświadomości, niczym
ubrania, których nie lubimy nosić upchane na dnie szafy. To także zdarzenia,
wpływające na nas w przeszłości, budujące jakieś bariery, lub nieuświadomione
lęki.
Tworzy się
Cień.
Bo przecież
ciężko zaprzeczyć, że każdy człowiek ma swój cień. Dopóki jednak nie
uzmysłowimy sobie jego realności, istnieje ryzyko, że Cień stanie się nami. Nie
dopuśćmy do tego!
A teraz
odpręż się i wróć myślami do swojej świętej przestrzeni: na wydmę, pod drzewo,
na szczyt góry, do ogrodu, albo po prostu do łóżka (:)). Zobacz oczami
wyobraźni światło gdzieś za tobą. Następuje jasność, dzięki której dostrzegasz
swój cień. Czy jako dziecko bawiłeś się z cieniem, machając rękami i ruszając
całym ciałem, ze śmiechem obserwując jak cień powtarza każdy twój ruch?
Dokładnie tak jak zabawy przed lustrem! Wyobraź sobie, że teraz robisz to samo.
Unosisz rękę – cień też to robi, przekręcasz głowę – on to samo. Lecz gdy
wracasz do pionu, dostrzegasz, że Cień znieruchomiał w dziwnej pozycji z głową
przyciśniętą do prawego ramienia. Unosi rękę, podczas gdy twoja pozostaje w
bezruchu. Po twoich plecach przebiega zimny dreszcz. A Cień porusza nogami i
zaczyna iść! Odchodzi kawałek dalej, ale wciąż jest w zasięgu światła i dobrze
go widzisz, poruszającego się na podłożu przed tobą. Nie wiesz czy uciekać czy
może zacząć rozmawiać? Wszak to twoje idealne odbicie! Nic dziwnego jednak, że
czujesz strach. Jeden egzemplarz kogoś takiego jak ja zdecydowanie wystarczy!
Myślisz sobie podenerwowany. Cień wykonuje dziwny ruch, zupełnie jakby skakał
przez płot i nagle… znajduje się tuż na twojej wysokości. Już nie obserwujesz
go na ziemi, a stojącego przed tobą. Patrzysz na własną twarz, własne ciało.
Wypełnione… tym wszystkim czego w sobie nie lubisz, nie tolerujesz, może nawet
nienawidzisz. Jest tam Strach, o którym zazwyczaj wolisz nie myśleć. Pomyśl, co
jeszcze mógłbyś zobaczyć w swoim Cieniu?
Czy masz
ochotę odwrócić wzrok, uciec? Przypomnij sobie ile razy już to robiłeś, kiedy
do głosu dochodziły jakieś wydarzenia z przeszłości, lęki, twoje obawy, które
powstrzymywały cię przed zrobieniem czegoś, co sprawiłoby ci przyjemność… A ile
razy nawet nie wiedziałeś, że Cień już tu jest, gdy pozwalałeś mu zająć twoje
miejsce i wypowiadać słowa, jakich wcale mówić nie chciałeś, robić rzeczy, których
się wstydziłeś?
„Cień – jako strona
osobowości – jest tajemniczą rzeczywistością, która intryguje nas,
a czasami przeraża. Jest przyjacielem czy wrogiem? Zależy to od tego,
jak ją postrzegamy i w jaki sposób z nią współdziałamy. (…) Daleka
od sterylności i bierności, owa dzika i nierozwinięta cząstka
nas samych wciąż oczekuje, że ją przyjmiemy i wykorzystamy. Biada
tym, którzy ją wciąż ignorują! Pewnego dnia niczym rwący potok siłą znajdzie
drogę do świadomości i wtargnie do niej. Z drugiej strony,
jeśli przyjmiemy cień życzliwie, będziemy w stanie się z nim zaprzyjaźnić,
on z kolei odkryje bogate źródła, które może nam zaoferować.”[1]
Zapytasz: co teraz? Kiedy wyciągniesz rękę do
swojego Cienia będzie to dopiero początkiem zmian w tobie, twoim rozwoju
duchowym: szczególnie na poziomie społecznym. Bo to właśnie tam Cień ujawnia
się najczęściej. W relacjach międzyludzkich, kontaktach z dynamicznym
otoczeniem. To tam ujawnia się strach, agresja, irytacja czy też niechęć w
stosunku do pewnych zachowań, typów ludzi, rozmów na określony temat (np.
unikanie rozmów o seksie)[2]. Może
być to lęk przed komunikacją, odczuwanie ciągłego napięcia, niepokój, brak
poczucia bezpieczeństwa. Przede wszystkim zaś Cień jest tym, czego nie chcemy
„uznać za siebie”. Wiele zależy od wychowania oraz tego, co wpojono nam jako
dobre, lub złe, o czym wypada mówić, a o czym nie.
„Dla osób
sensytywnych, komunikujących się z astralem, konfrontacja z cieniem jest bardzo
rzeczywista i przypomina relację z demonem, czy samym Szatanem. Rolą człowieka
jest rozjaśnić cień i zbawić istoty upadłe, będące aspektami jego jaźni
(potwierdza to na poziomie psychicznym praktyka psychologów głębi, na
poziomie mistycznym takie samo zdanie mają nauki kabalistyczne, potwierdza to
również Pismo Święte w cytacie: „Człowiek będzie sądził anioły”). Zbawienie
istot demonicznych, upadłych, będących archetypem cienia w jaźni, powoduje ich
przemianę w anioły, którymi były przed upadkiem, docelowo – w archetyp
zintegrowanego Ducha, od którego pochodzi nasza dusza.[3]”
Zaproś
więc swój Cień do Domu. Na pogawędkę. Weź może, jak ja, kartkę i długopis, a
następnie napisz czym wypełniony jest twój Cień. Swoje lęki, cechy z nich
wynikające. W taki sposób odkryjesz ciekawe
rzeczy o sobie. Na przykład paniczny strach przed utraceniem kontroli
może przejawiać się w tendencji do bycia apodyktycznym, do manipulowania
innymi, aby wszystko było „po naszemu”…
Cień
przysłania prawdziwych nas, też pragnie być zauważony. I rzeczywiście ma na to
szansę! Oby tylko nie w swojej pierwotnej postaci – rozjaśnijmy go.
Przypomniałam sobie w tym kontekście o egzystencjalistach, głoszących
rozjaśnianie egzystencji, poznawanie swoich ukrytych cech, dążąc do uzyskania
jak najpełniejszego obrazu swojego Ja. Niektórzy oczywiście twierdzili, że nie
można całkowicie jej rozjaśnić. Jak to jest w praktyce – mamy całe życie, aby
sprawdzić :)
Cień wymaga
zatem akceptacji. Gdy siedziałam na Świętszej Górze, zaskoczona spotkaniem
siebie (wiem, że bez znajomości kontekstu tej Wycieczki te słowa wydają się
dziwne, lecz potraktujcie to jako ówczesny dialog ze sobą), nie akceptowałam w
pełni tego, że to ja tam jestem – w całości, z każdą swoją i dobrą i złą cechą.
Pomyślałam: a więc, żeby „pójść dalej” trzeba skupić się na sobie, przeskoczyć
siebie – wyjść poza dualność. Zaakceptować Cień i Boskość (w nas samych!).
Zaakceptować się w całej rozciągłości. Wschodni praktycy (właściwie Mistrzowie)
Ajurwedy wstają przed świtem, aby przed nastaniem ranka dokonać wszystkich
niezbędnych do funkcjonowania obrządków. Składają się na nie: medytacja, joga,
spacer, kąpiel, pranajama, odświeżenie i odżywienie ciała. To jest dopiero
ścisła praca nad sobą – ciałem i duszą, traktowana na poważnie i z oddaniem,
choć dla ludzi Zachodu wydaje się z pewnością przesadzone, gdy wyobrazimy sobie
perspektywę codziennego wstawania po trzeciej. Prawda jest jednak taka, że
wcale nie trzeba tego robić w taki sposób, aby pracować nad sobą – nad
charakterem, przyzwyczajeniami.
Myślę, że
odcinek czasu, podczas którego nie wiedziałam co oznaczyło przeżycie na
Świętszej Górze, był pochodną podświadomego zrozumienia owego wydarzenia. Czyż
nie ma w nas czegoś boskiego, przewyższającego sam umysł? Przez ten czas bowiem
oddałam się rzeczywistej pracy nad sobą – po roku przerwy z powodu kontuzji
powróciłam do codziennej jogi, zainteresowałam się jeszcze bardziej dietą
odpowiednią dla moich potrzeb, medytowałam i odpoczywałam po całym roku
barwnych doświadczeń. Teraz zaś, odświeżona i nauczona nowych, zdrowych
nawyków, odkrywam czemu właściwie zaczęłam to robić!
Spotkanie z
Cieniem każe zaakceptować nam wszystko, czego akceptować nie chcieliśmy. Zmusza
do większego zwrócenia uwagi na naszą dualność. Bo właśnie w dualności żyjemy.
Aby wyjść poza nią trzeba pracować nad sobą – rozwojem duchowym,
intelektualnym, fizycznym. Następnie okaże się, jak niezwykłą jednością
jesteśmy. Zupełnie szczerzy wobec siebie w każdym przejawie. Praca z Cieniem
może stać się fascynującą podróżą w głąb siebie. A gdy zwrócimy go w kierunku
Boskości i te dwa bieguny zaczną działać w harmonijny sposób, odkryjemy całą
masę pozytywnych cech. Pomogą nam podejmować bardziej przemyślane decyzje,
działać w zgodzie z intuicją, wprowadzać w życie zmiany potrzebne do zachowania
równowagi, a przede wszystkim ułatwią „bycie w świecie”.
Na koniec
zastanów się proszę, co ty możesz zrobić, aby wyjść poza dualność. Jak
popracować nad sobą – całym sobą, a nie tylko bardziej akceptowaną przez ciebie
cechą. Zmierz się z dobrem i złem, zaletą i wadą. Zaakceptuj wszystko i płyń,
wsłuchany w głos serca – on ci powie, co zachować, a co odrzucić; oraz alarmy
twojego ciała – ono wie, co dla niego dobre, albo szkodliwe.
I nie
żegnaj się z Cieniem. Jakby to wyglądało – żegnać się ze samym sobą!? A w
drodze do Domu niech ci towarzyszy (twoja własna) Modlitwa Transformacji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
[1] Jean Monbourquette,
„Oswoić swój cień”, [w:] http://hipokrates2012.wordpress.com/2013/02/18/poznaj-i-pokochaj-swoj-cien/
[2] Polecam powyższy link –
obserwacja swojego Cienia jest tam w skrócie opisana + lekturę książki „Oswoić swój cień”, gdzie
mamy szerszą perspektywę i dokładniejsze omówienie tematu.
[3] Sylvana, http://ciemnanoc.pl/cien-w-ujeciu-ludzkim-i-duchowym/
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)