Realizacje, summa

      Z reguły o tym, gdzie poniesie mą duszę, wiem tylko na podstawie krótkich haseł i przewidywań zanotowanych gdzieś z fantazją w którymś z moich dzienników. Takie mentalne wysyłanie siebie gdzieś - w celu zdobycia wiedzy, o której nawet nie mam pojęcia, ani czy w ogóle ją zdobędę - robię już od jakiegoś czasu, od paru lat, odkąd odkrywam, a nawet badam - jak czasem mówię - świadomość. Więc od paru lat, regularnie wysyłam gdzieś swoją duszę, aby zdobyć wiedzę i poszerzyć świadomość. To wysyłanie przebiegało w różny sposób - np. kiedyś w formie liczb na tarczy zegara, intuicyjnie przemykała poprzez doświadczenia własnej Jaźni. Innym razem podróżowałam po przestrzeni kosmicznej ucząc się o fizyce, astronomii i astrologii, teorii wymiarów i innych poszerzających wiedzę o świecie elementach. Czas takiej podróży był zależny od moich przeczuć, ale z reguły były to długie wyprawy, na rok. Dlatego, że balowa atmosfera grudnia/stycznia to dobry moment na powrót i ponowne wyruszenie. Co jeszcze ważna i ciekawe, wyruszenie w podróż nie oznaczało nigdy ciągłego myślenia o tym gdzie jestem, co wiem. Wręcz przeciwnie, żeby podróż była prawdziwa, trzeba było o niej zapomnieć, a nawet ze złością niejednokrotnie zastanawiać się o co mi chodzi, gdzie się podziałam, czego się rzeczywiście uczę. W takich chwilach biorę te dzienniki i szukam informacji, pisanej jakby z innego wymiaru - i przypominam sobie, gdzie siebie wysłałam, jaką wiedzę sobie chciałam zafundować, a co za tym idzie.. jakie doświadczenia. Doświadczenia życiowe są przypieczętowaniem i ostateczną realizacją wiedzy z podróży, ale też (może przede wszystkim) próbą i wyzwaniem.
      Podróż ducha, może tak to określę, jest fascynująca, ale i męczy - bo niekiedy zabrniemy w rejony bardzo trudne do doświadczenia, albo naznaczone dużym piętnem zapominalstwa o tym, że w ogóle wyruszyliśmy i że wcale nie stoimy w miejscu, jak się o często wydaje. Dlatego też myślę, że to ważne, żeby samemu nazwać tę podróż, lub być świadomym, że zawsze gdzieś jesteśmy, że całe życie jest nauką i doświadczaniem.
      Rok temu zaplanowałam sobie "realizacje duchowe", wypisując w notesie co chciałabym zrealizować pod kątem duchowości, co chciałabym poznać, doświadczyć, zrozumieć, żeby w pełni pojąć świat duchowości. Był to świat duchowości globalnej oczywiście, ponieważ w zakres moich rozważań i doświadczeń wchodziły rzeczy takie jak: muzyka, szamańskie zwierzęta mocy, gimnastyka, ale i joga, inkarnacje, świadome śnienie, kontakt z naturą, kamienie - to przekrój przez różne oblicza duchowości, albo "bycia duchowym". Tak to widziałam i tak chciałam tego doświadczyć, poświęcić miesiąc w roku na kolejno zrozumienie tych rzeczy.
     Listopad miał być miesiącem zamknięcia tych lekcji i aktualizacji ich w sobie, wszystkich na raz, aktywacji potencjałów zdobytych na drodze. I listopad był trudny, bo jak z kokonu wręcz musiałam wyjść. Lecz ostateczna, grudniowa nauka, wszystko odwróciła jeszcze bardziej, jeszcze silniej. Grudzień miał być właśnie utrwaleniem w prawdzie. I poprzez doświadczenie (Salviczne) dostrzegłam potęgę prawdy i tego jak ważna jest w życiu (o życiu). Prawda jest bezbarwna, jest wieczną ostoją. Jest czasem beznadzieją, a czasem pięknem. Zawiera się we wszystkim, istnieje na granicy wszystkiego.
     Ostatecznie więc realizacja duchowa streściła się do jednego: do prawdy, do jej jednobarwnośći i wielobarwności. Do tego, że duch jest we wszystkim i wszystko jest w duchu. Do tego, że formy duchowości są niczym i mogą być wszystkim. A prawda jest jedna i tworzy szczere, prawdziwe indywiduum. Być może tylko takie jest faktycznie otwarte na ducha.
     Rok się kończy powoli, mozolnie, wyczekuję zwieńczenia - ale nawet nie jest to końcem, bo była jezcze jedna rzecz, jedna podróż, która stanowiła pogłębienie tego, co nazwałam "realizacjami". Podróż do wnętrza ziemi, do wnętrza siebie, do jądra rzeczy.
      Była nim prawda...

     Prawda potrafi być bolesna i doniosła, uświadamiająca i zamykająca.
     Warto ją mieć w sercu.
    
   Ale co to wszystko znaczy...
   Że nic nie znaczy, ale że jest.

Komentarze