Podróże szamańskie
Moje
– i na pewno nie tylko - doświadczenie pokazuje, jak duża jest
różnica pomiędzy różnymi rodzajami praktyk duchowych: od
medytacji, przez modlitwę, na autohipnozie kończąc. Każda z tym
praktyk posiada swoiste cechy i nie może być mylona z innymi.
Podróże szamańskie są faktycznie podróżami. Nazywane też
transem
(łac. ‘za; poza; z drugiej strony’ ),
czyli podróżą na drugą stronę rzeczywistości, czy też poza
rzeczywistość nam znaną. W stronę źródła, jednolitej podstawy,
której harmonijne działanie ze światem jest kluczem do zdrowia i
pełni świadomości.
To medytacja, praktyka uważności, pomaga bezpośrednio postrzegać
rzeczywistość. Przeniesienie jej na czas podróży jest wielką
pomocą, aby nie pominąć istotnego szczegółu, ani nie stracić
wewnętrznej pewności.
Jak to wszystko zacząć, jak przejść do poza? Podstawę
zaczerpnęłam z książki Michaela Harnera „Droga szamana”,
postanowiłam sprawdzić to co opisał. Jest to uniwersalna zasada,
która w połączeniu z odpowiednią muzyką (szamańskie, monotonne
dudnienie – ale niekoniecznie, ja to zrobiłam pierwszy raz w
towarzystwie mantr mnichów z tybetańskiego klasztoru KI). Należy
położyć się na płaskiej powierzchni i rozluźnić. Następnie
wyobrazić sobie miejsce – ulubione, znane z rzeczywistości albo
snów, albo stworzyć idealne dla siebie. Musi być to coś bardzo
konkretnego w głowie, aby zobaczyć w tym miejscu jamę, szczelinę,
jaskinie, dziurę w drzewie – to będzie portal do poza.
Wyobrażamy sobie samych siebie, idących w stronę tej
szczeliny. To po prostu świadoma projekcja w głowie. Jeśli macie z
tym problemy, polecam wyobrazić sobie, że patrzycie na swe dłonie
i stopy. Wyobrażacie sobie scenę, realnie, bez żadnego napięcia i
wchodzicie w jamkę. Poddajcie się wyobraźni.
Opisy co do kolejnych kroków także są zgodne – wpadamy w tunel,
którym spadamy do Dolnego Świata. Kwestia spadania zależy od
naszego rozluźnienia i poddania (ufności). Miałam przypadki, kiedy
zatrzymywałam się w ciemnej otchłani i nawet zdarzało mi się
uwierzyć, że to koniec podróży, ale nagle robiłam się
podejrzliwa, rozluźniałam się ponownie i bęc! Okazywało się, że
jest gdzie „spadać”.
A więc co to za miejsce? To tajemnicze poza? To świat
naszej głowy, podświadomości lub nad-świadomości. Mogą to być
miejsca, lub konkretne miejsce. A to co zobaczycie należy odczytywać
językiem symboli, metafor oraz własnego światopoglądu. Nie
pomijać żadnych szczegółów i pozwolić sobie na odkrywanie tego
świata. Ważna zasada brzmi jednak: nic nie zabieramy i nic nie
zostawiamy. To świat, jaki wymaga od nas szacunku i ciężko mu go
nie okazać – poznajemy bowiem najgłębsze odsłony siebie. Nie
bójmy się tego, co spotkamy i pilnujmy swoich myśli. W wyobraźni
wszystko materializuje się od razu i może nastręczyć trudności z
rozpoznaniem tego, co sami sobie projektujemy, a co jest niezależną
warstwą świadomości.
Co można wyciągnąć z takiej podróży, oprócz wiedzy i
poznania? Każda z wycieczek odbywać się powinna w konkretnym celu,
zatem jego realizacja to nasza lekcja. Nauczyłam się, żeby nie
wchodzić poza bez powodu. Należy obserwować siebie i
wiedzieć, kiedy faktycznie potrzebujemy podróży (choć nawet nie
wiemy dlaczego, dowiadujemy się w niej tego). A jeśli mamy
rzeczywisty cel – wyruszamy i szukamy odpowiedzi, albo prosimy o
nią na przykład – nasze opiekuńcze zwierzę, roślinę. Całą
gamę istot możemy poznać w tym świecie. Warto nawiązać z nimi
relację, zadawać pytania, nie bać się wyrażać emocji i
wątpliwości.
Świat ducha opuszczamy w taki sam sposób, w jaki się tam
dostaliśmy – wracamy przez szczelinę, jamę, dziurkę. Ale nie
jest to jedyny sposób podróży szamańskiej.
Wiadomo powszechnie o stosowaniu przez szamanów substancji
psychoaktywnych, wśród których najbardziej znanymi są ayahuasca i
iboga. To prawdziwie magiczne rośliny, które zabierają szamana w
świat ducha i pomagają zupełnie realnie nawiązać kontakt z
istotami spoza. Tego typu podróże wymagają większego
doświadczenia (rozumianego, jako duchową umiejętność podróży:
odwaga, zaufanie, wiara, prawda, miłość), ponieważ łatwiej w
niej zagubić się w odmętach własnego umysłu i wszystkiego, co
napływa z zewnątrz.
Psychodeliczne substancje dostępne obecnie można porównać ze
świętymi roślinami szamanów, ale trzeba mieć i w tym względzie
ostrożność. Bo choć działanie i podróż wydają się podobne, z
reguły nie dotyczą tego, co interesuje szamana podczas transu
(konkretny cel, głównie uzdrawianie i kontakt z duchami). Używanie
takich substancji współcześnie i przez nieszamanów dotyczy
innej strony duchowości i dlatego też może być przykładem na
pewną duchową umiejętność podróży. Można bowiem zażyć coś
dla zabawy i nic z tego nie mieć, albo zrobić to ze świadomością
i jakimś zamiarem. Można też zrobić to z poczucia, intuicji,
innymi słowy: wejść w doświadczenie, jakie stawia przed nami
życie i wyciągnąć z tego zamiar znany tylko podświadomości. To
zawiera umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji. Przydaje
się ona w trakcie medytacji i transu szamańskiego, uczy także
szeregu innych rzeczy, o których napiszę w przyszłości.
Teraz warto podkreślić, jak istotną rolę odgrywa natura w życiu
szamana. Prawdziwa szamańska praktyka, którą możemy stosować na
co dzień, to właśnie życie w zgodzie z przyrodą. Nie tylko
dbanie o nią – to wiadome – ale też dostrzeganie jej potrzeb
oraz swoich potrzeb bycia z nią. Ludzie są częścią ziemi, nie
jest możliwe, żeby nie mieli potrzeby przebywania na łonie natury,
obcowania z drzewami, zwierzętami, wodą. W ogóle żywiołami.
Świadome doświadczanie łączy w sobie doświadczanie żywiołów:
wody, ziemi, powietrza, ognia oraz eteru, tego niedocenianego
składnika, wyrzuconego z tej grupy przez współczesną naukę. Ale
eter, ta absolutna energia też jest i nie ma co zaprzeczać.
Porównałabym ją do świadomości w przyrodzie, albo roli dźwięku,
który przy odpowiednim poruszeniu zamienia się w muzykę.
Świadomość i muzyka, rzeczy dla mnie nierozerwalne. Zresztą dla
szamanów też – zauważcie, że każda podróż robiona jest w
towarzystwie bębnów, a muzyka jest w społeczeństwie tradycyjnym
najważniejszym elementem życia we wspólnocie.
Poza
tym z muzyką także można odbywać podróże – co bardzo polecam.
Poddać się dźwiękowi pozwolić sobie płynąć. To naprawdę
zadziała i uczy zaufania do samego siebie. Działanie szamańskie
nie miałoby w sobie tyle mocy, nie byłoby tak znane i
rozprzestrzenione po całym globie, gdyby nie postać szamana.
Człowieka, który widzi granice i nie lęka się z nimi pracować.
Czuje energie i nie lęka się podążać za ich znaczeniami.
Poznawanie sercem życia jest bardzo czułym podejściem do
rzeczywistości, dlatego właśnie możemy dostrzegać tak subtelne
jej przejawy, jak wibracje natury, innych ludzi, informacje od swojej
świadomości. Z miłością jesteśmy częścią pulsującej
całości. Ze świadomością i ufnością w moc serca –
uzdrawiamy.
~~*~~
W Nowym Roku życzę wszystkim spełnienia
w niemijającej Harmonii, miłości i dostatku
energii, natury, inspiracji, zdrowia.
Urzeczywistnienia
Wysłowienia
Bycia sobą i odczuwania życia bezinteresownie
Odwagi i wiary
Podróży i trwania
Balansowania z gracją ~
życia w Pełni.
~~*~~
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)