Odkryć sobą teraźniejszość {o medytacji}
Odkryj sobą teraźniejszość
Spróbuj przypomnieć sobie
najbardziej radosny, bezinteresowny stan, jakiego doświadczyłeś.
Coś wyjątkowego, co nie jest związane z konkretnymi myślami,
emocjami, ani natrętnymi bodźcami zewnętrznymi. Stan wewnętrznego
spokoju oraz uczucie przepełniającej każdą komórkę harmonijnej
energii – podszytej pewnością i ukojeniem, a nie szybkością,
natłokiem myśli.
Ten stan mógł być dla ciebie
chwilą, ukłuciem przemijającego dobra, jakiego doświadczyć można
po długiej pracy nad sobą. Mógł być też stanem, który zostaje
po prostu dostrzeżonym, kiedy uspokajamy się i świadomie
obserwujemy życie, kiedy czujemy swoją cielesność i nie wypieramy
żadnych aspektów człowieczeństwa.
Czujemy się dobrze. I wiemy;
posiadamy wewnętrzną pewność. To tyle – nic więcej.
Idea
medytacji
Konsekwencją tego stanu jest uwaga,
koncentracja... i teraz paradoksalnie – koncentrujemy się na
wypełniającym nas zawsze uczuciu lekkości i bezinteresownej
radości, dostrzegając realne aspekty naszego życia i wiedząc,
gdzie zmierzamy naprawdę i co zrobić, aby nie wytrącać się z
tego.
Medytacja jest uważnością. To
umiejętność wyciszenia umysłu i świadomej obserwacji. Dzięki
temu wchodzimy w naturalny dla nas stan bezinteresownego odczuwania
życia i jego przejawów. Oraz posiadamy pewność własnej osoby.
Przede wszystkim zaś umiemy poradzić sobie z myślami, które
nawarstwiają się w umyśle.
Przyjrzyjmy się im.
Myśli pojawiają się niepostrzeżenie
– wypełniają głowę i nic z nimi nie robimy, to tło naszego
życia. Da się przyzwyczaić. Ale kiedy je zauważymy i stwierdzimy:
hej, to niczemu nie służy! To rozpłyną się.
A jeśli zaczniemy skupiać uwagę na
tych myślach, rozrosną się do granic paranoi, lęku i histerii. To
jest fakt, który możesz zaobserwować na sobie. Częstokroć
nachodzi na siebie wielość rzeczy, spraw do załatwienia, idei. Im
bardziej o nich myślimy, tym gorzej dla nas, bo zakłócają
całkowicie spokój i pewność. A wałkowanie ich jest przecież
niepotrzebne. Nie jest, naprawdę. Życie i tak potoczy się swoim
rytmem. Róbmy co do nas należy, ale z umysłem zawieszonym na
świadomości – z uwagą chwili.
Poza powyższymi przypadkami myśli,
pojawiają się również takie, które nie znikną, dopóki czegoś
z nimi nie zrobimy. Jeśli nurtuje cię coś, jak natrętna mucha,
pod różnymi postaciami i w różnych okolicznościach, to zapewne
oznacza, że musisz coś przepracować, zrozumieć, doświadczyć.
Żeby to się stało, istnieje ku temu najprostszy sposób: otwórz
się na doświadczenia. Czyli wejdź w stan uważności, medytacji i
pozwól rzeczom wypłynąć samoistnie. Zrozumienie przyjdzie od
razu, albo z czasem, albo pod postacią, którą na pewno
zrozumiesz. To twój indywidualny dialog z Wszechświatem.
Medytować można na wiele sposobów i
o samej medytacji mówić w nieskończoność. Nie będę
przepisywała tu książek, bo nie sądzę, aby pomagały w pełni
zrozumieć ten temat. Jedyne co możecie zrobić, to spróbować.
Już wiecie, że medytacja jest
koncentracją, sposobem zachowania świadomości, uwagi → skupcie
się na tym aspekcie i potrenujcie swoje skupienie. Czy w ciągu dnia
zajmuje was wiele rzeczy, czy też bez problemu macie przed sobą
konkretny cel? Obydwa stany mogą być niekomfortowe: pierwszy jest
szaleństwem wielości, a drugi szaleństwem dążenia w jednym
kierunku. Medytacyjny umysł potrafi, będąc skupionym, robić wiele
rzeczy i równocześnie podążać w konkretnym dla siebie kierunku.
Na czym ten medytacyjny umysł się skupia? Na odczuwaniu.
Jednak aby nie wpaść w słowną
pułapkę: wymaż z głowy obrazy skupionego człowieczka ze
zmarszczonymi brawami, spiętego i wyprostowanego jak struna.
Zupełnie nie o to chodzi. Chyba już wiesz, że światem ducha
rządzą paradoksy? To one są źródłem największej radości.
Chodzi o odczuwanie, zauważanie tego
kim jesteśmy i radość z tego. Odczuwanie równa się koncentracji?
Tak! Kiedy czujemy swoją istotę, nie ma możliwości, żebyśmy nie
zachowywali uważności w stosunku do wszystkiego, co się wokół
dzieje.
W taki sposób medytacja służy nam w
życiu. Jest sposobem na oczyszczenie umysłu, abyśmy mogli –
niczym niezanieczyszczeni – przeżywać, doświadczać. I tak
naprawdę wcale nie trzeba nazywać tego medytacją. W zasadzie nigdy
tego nie robię, to nieregularna i intuicyjna praktyka pokazała mi
to zrozumienie.
Kilka praktycznych
rad.
Kiedy zasiadasz do tradycyjnej
medytacji – w pozycji lotosu, leżąc, siedząc, pamiętaj o
niekrzyżowaniu rąk ani nóg. Krzyżowanie blokuje swobodny przepływ
energii w twoim ciele, narządy i mięśnie nie są swobodne.
Następnie spróbuj odczuć swoje
ciało, siebie – wszystkie myśli, które się pojawią też są
twoje, więc nie przeklinaj ich, tylko zaakceptuj.
Później odczuj miejsce, w którym
się znajdujesz. Możesz rozglądać się po pokoju, lesie –
gdziekolwiek jesteś. Poczuj to miejsce. I tak dalej – kolejno
wszystkie aspekty bycia, odczuj ziemię, niebo, galaktykę, kosmos.
Baw się wyobrażeniami, podróżuj.
Pamiętaj o swoim połączeniu z
ziemią i niebem. Możesz na przykład im podziękować, wyrazić
miłość. To ważne, żeby nie stracić harmonijnego rytmu, energii. Jeśli nie używasz żadnej muzyki do medytacji - co tak naprawdę nie jest potrzebne - słuchaj ciszy. W niej jest głębia wzniosłości.
A zatem medytujesz. Pewnie
zastanawiasz się: czy to już medytacja? Każda próba zarazem nią
jest, jak i nie jest. Więc nie głów się nad tym, tylko rób to
najlepiej jak potrafisz i jak podpowiada ci serce.
Zapewne zasiadłeś do medytacji z
jakiegoś powodu. Nawet jeśli brzmiał on: chce zobaczyć jak to
jest i co to w ogóle ta „medytacja”. Albo chciałeś zabić
czas, albo nie możesz zasnąć. A może pragniesz nauczyć się
wspomnianej już koncentracji.
Zależnie od twoich intencji, będziesz
kierował się intuicją. Naprawdę. Mogłabym napisać sto stron na
te tematy, a i tak wiem, że nie sprawdzą się we wszystkich
przypadkach, z czego połowa je wyśmieje. Tak już jest, że każdy
musi sam przeforsować „siebie”. Myślę, że medytacja jest
niezwykle samodzielną i intuicyjną praktyką. Oczywiście
abstrahując od jej korzeni i ideologii, z jakimi przyszła na
zachód. Ja tutaj piszę o czystej idei medytacji, którą
posiadamy. Nawet jeśli jedyne, co o medytacji wiesz, to jej rola w
praktyce indyjskiej czy jodze – zapomnij o tym. Liczy się to, co
wewnętrznie czujemy.
Medytacja
właściwa
Podążając taką drogą (intuicji)
poznałam dwie ważne role medytacji w życiu. Pierwsza to uważność,
nieustanna świadomość, sposób nauki koncentracji, czystego
odczuwania życia – i to tak naprawdę nie jest medytacją, a jej
zalążkiem, próbką.
Druga to działanie intencjonalne.
Czyli, gdy mamy konkretny powód, by medytować, to jest ona
techniką poznania siebie i rozwoju świadomości. I do tej
drugiej „opcji” nie musimy trenować koncentracji przed świeczką,
ani stać na głowie przez pięć minut. Jedyne czego od nas wymaga
to zupełna zgoda na przepływ oraz wytrzymałość.
To bym chciała nazwać medytacją
właściwą, prawdziwą. Czyli pracą nad sobą.
To jest medytacja, do której
zasiadasz, a nie przeżywana w ciągu dnia czy ćwiczeń. To jest
medytacja, którą rozpoczynasz świadomie i kończysz.
Medytacja, która ma konkretny cel,
nawet jeśli go nie znasz przy rozpoczynaniu.
W takiej medytacji szczególnie trzeba
kierować się wewnętrznym odczuciem. Zobrazuję ten proces na
przykładzie, aby był czytelny.
Wyobraź sobie, że potrzebujesz
jakiejś odpowiedzi, męczą cię myśli – na temat przyszłości.
Postanawiasz wyciszyć się i zastanowić nad tym. Wybierając ku
temu medytację musisz wiedzieć, że nie będzie to wałkowanie
tematu ściśle rozumowe, a intuicyjne, poprzez odczuwanie.
Zasiadasz do medytacji. Rozpoczyna się
tradycyjnie. Uspokajasz umysł, odprężasz ciało. Pojawią się
myśli – nie przeganiaj ich i nie pozbywaj się. Patrz na nie.
Niech przepływają. Na niektórych zatrzymasz się na dłużej:
zadawaj sobie pytania. Dlaczego? Wchodź coraz głębiej i głębiej.
Drąż. To ciężka intelektualnie praca. Musisz przekopać się
przez różne aspekty siebie. I pamiętaj, że wszystko, co
napłynie do głowy nie jest przypadkowe! To te natrętne myśli
pokażą ci najwięcej o sobie, ucz się je rozumieć i łączyć z
reakcjami ciała. Ciało, cała fizjologia jest odbiciem stanów
wewnętrznych. Wszelkie napięcie mięśni, rozluźnienie, szybsze
bicie serca, zwolniony oddech lub przyspieszony – są wskazówką.
Wszystko jest elementem układanki, której rozwiązanie da ci
odpowiedź. Lecz chyba nie muszę mówić, że pytania są ważniejsze
niż odpowiedzi?
Podczas takiej medytacji nie oczekuj
czytelności, odpowiedzi w postaci wzoru matematycznego, choć i taki
może się pojawić, dlaczego nie?
„Odpowiedzi” przyjdą jako
odczucia, które intuicyjnie rozpoznasz, jako prawdziwe. Czasem
pojawi się myśl: może już starczy, już czuję się lepiej.
Ale nagle poczujesz drętwienie lewej nogi. Pomyślisz: oo to już
na pewno znak, żeby kończyć. A może nie? Bądź
podejrzliwy w stosunku do wszystkiego – nie ignoruj nic. I
spróbuj wytrzymać jeszcze trochę – drętwienie o dziwo ustępuje,
a ty dowiadujesz się czegoś innego. Poznajesz kolejny aspekt
sprawy.
Ten proces odbywa się myślowo oraz
uczuciowo. Jest bardzo głębokim dążeniem wewnętrznym.
Warto robić go ze świadomością. Być w tym, a nie rozpływać się
w bezinteresowności. Ona wciąż będzie, wraz ze spokojem i
energią, to dzięki nim będziesz miał w sobie siłę i odpowiednią
koncentrację, aby przeforsować niewygodne aspekty i poszerzyć swój
zakres życia.
W skrócie: medytacja jest elementem
zachowania świadomości w życiu, niezależnie od sytuacji, a przez
to sposobem na doskonałe odprężenie ciała i umysłu oraz jest
sposobem na dogłębne poznanie własnej osoby.
Z pewnością są ludzie, którzy
medytują regularnie, często dochodzą do poznania drogą medytacji,
jest ona ich głównym narzędziem. Ale są też tacy, którym
wystarczy jedna porządna medytacja w roku, otwierająca im oczy na
nowe sprawy i zrobiona spontanicznie, w wyniku silnego uczucia, że
tak należy, ale za to zrobiona porządnie, konkretnie i bez
kompromisów wobec swojego zatwardziałego ego.
Zmierzam do tego, że nie warto
przywiązywać się do czegokolwiek. Medytacja jest przede wszystkim
nazwą pewnej techniki. Im bardziej uwolnimy się od podstawowych
określeń, tym jaśniejsza stanie się dla nas jej istota i
może zechcemy wcielić ją w życie.
Uważność
– skupienie – czyste myślenie
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o
której chcę powiedzieć. Uważność, koncentracja jest ważna tak
po prostu, a nie jako centralny składnik tego, co zwiemy medytacją.
Uważności doświadczamy wtedy, gdy słuchamy muzyki, kontemplujemy
obraz. Kiedy kontemplujemy w ogóle – myślimy w sposób
czysty.
Czy potrafisz odprężyć się,
wyciszyć umysł, przeżywać chwilę, odczuwać ją? Czy potrafisz
nic nie robić?
Jeśli przychodzi ci to z trudem, a
wiem, że tak jest, ponieważ gierki umysłu mają swoje techniki,
oto kilka wskazówek, jak się tego oduczyć:
Słuchanie! Audiobooków,
wykładów, mądrych ludzi – bez wykonywania stu czynności
równocześnie. W kwestii audiobooków dodam, że są naprawdę miłym
przeżyciem, kiedy potrafimy się wyciszyć, położyć lub usiąść
i skoncentrować na
historii. Dobrze jest zacząć od kapitalnych słuchowisk radiowych,
łatwiej prowadzą uwagę słuchacza.
Poza tym polecam korzystać ze skarbnicy, jaką daje you tube - nagrania medytacji z przewodnikiem mogą być strzałem w dziesiątkę dla niektórych (mi pomogły się wyciszać i podążać za konkretną ideą, aż do całkowitego poznania). Oprócz zwykłych medytacji z przewodnikiem (z głosem, który prowadzi naszą medytację), można znaleźć odpowiednią muzykę - wyciszającą i strojącą umysł na odpowiednie częstotliwości (szczególnie polecam misy kryształowe, gongi tybetańskie, śpiew alikwotowy i wszelkie prawdziwe, czyste dźwięki).
To moja pierwsza, dogłębna, prawdziwa "medytacja" - otworzyła poznanie własnego ciała, którego świadomość jest częścią uważności, odczuwania siebie zanurzonego w istnieniu, doświadczającego. Poprzez ciało.
No i oczywiście
– słuchanie muzyki. Włączenie konkretnego utworu, albo albumu i
kontemplacja go. Na koncertach jest to łatwiejsze, ale na pewno
przyznasz, że nie zawsze jesteś idealnym odbiorcą. Natłok myśli,
pomysłów, koncepcji i obserwacja otoczenia nie sprzyja przeżywaniu
i uważności. Ale możesz też być tym wszystkim naraz, nie
nazywając nic – wtedy doświadczenie zostanie uzupełnione o
cudowne współodczuwanie.
Byłam ostatnio
na dwóch koncertach pod rząd. Pierwszy pełen nawiązań i
inspiracji gotykiem, mrocznymi opowieściami, przesycony zapachem
lasu i wyciem wilków, z kobiecym wokalem wprowadzającym w świat
grozy rodem z Lovecraffta. Drugi koncert był czymś energetycznym,
świeżym, pełnym skrajnych emocji – od buntowniczego
temperamentu, po podziemne dudnienia przodków.
Odbiór
pierwszego zespołu polegał w dużej mierze na łapaniu wszelkich
odniesień i nowinek, układaniu ich w głowie, dostrzeganiu
szczegółów. Dawał świetną zabawę tym, którzy lubią „robić
coś” podczas słuchania, a także świetny materiał do
rozbudowanych analiz. Poza tym był zamkniętą historią.
Przez część
koncertu miałam trudność z koncentracją, ponieważ nie wiedziałam
czy skupić się na odbiorze, na przeżyciu historii czy na łapaniu
myśli, które kazały porównywać. Pojawiało się ich sporo.
Drugi
koncert natomiast wbił mnie w teraźniejszość,
pozwolił po prostu być i słuchać. Był przez to łatwiejszy w
odbiorze, ale i znacznie bardziej fascynujący. Niczym tworzona
opowieść, a nie stworzona i podana do przeczytania.
A jednak
niezależnie od rodzaju muzyki i widowiska, kluczem do
bezinteresownej oceny oraz przyjemności z odbioru, było przeżycie.
Są rzeczy, w
które musimy wejść, żeby je poznać (jak mroczna leśna historia
pierwszego zespołu) i są rzeczy, które pozwalają nam być częścią
historii, są otwarte (jak pełen energii drugi koncert). "Medytacja" jest tym wszystkim jednocześnie.
Odczuwanie
wymaga uwagi skupionej na życiu. Po
prostu. Pamiętliwości o tym, co nas porusza, co
jest dobre i szczere.
Będąc w tym czystym stanie świadomości, przeżywając, możesz
równocześnie robić inne rzeczy, ale zobaczysz, że będą lepszej
jakości. Wypełnione twoim czuwaniem i troską o życie jako takie,
o siebie samego i innych ludzi.
Jeśli myślałeś
o praktykowaniu medytacji, nie zastanawiaj się tylko spróbuj robić
to, co podpowiada ci wnętrze. Nie zdziw się jednak, kiedy nagle
twoje oczy otworzą się na zupełnie nowe sprawy i zaczniesz
wchodzić głębiej w siebie. To prawda, że medytacja nie jest
zabawą, ale chyba nie muszę tego rozwijać, bo wszyscy będący na
tej Stronie zdają sobie sprawę, że tak zwana duchowość, dążność
do odkrycia siebie i upustynnienia, jest rzeczą głęboką,
wymagającą, ale i słodką, dzięki skutkom jakie przynosi. Wymaga
odwagi i wytrwałości, ale zapewniam, że wewnętrzna radość, jaka
pojawi się przy rozpoznawaniu tego czystego stanu odczuwania,
zrekompensuje wszystkie najgorsze dni twojego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)