Na początku była ciemność

Ciemność - jest ciepła, choć trzeba jej szczerze doświadczyć, żeby wiedzieć dlaczego.

To będzie opowieść zupełnie innego rodzaju. Opowieść o Początku i Końcu poznania. Opowieść o dojrzewaniu, o smutku, o zmianach, a zarazem powolnych narodzinach jaśniejszej świadomości. Opowieść, wreszcie - o miłości, która zaciera nawet rozróżnienie jasność/ciemność, i po prostu wypełnia wszystko tak, jak powinna wypełniać nasze życia.

Kiedy wkraczamy na drogę świadomego rozwoju, poznania, mamy dane świadomie przeżywać wiele spraw, rozterek, które jeszcze przed swoistym "przebudzeniem", byłby dla nas całkowitym zapętleniem, a nawet depresją, czy też zbłądzeniem w świecie tanich rozrywek i używek. Kiedy jesteśmy świadomi, wciąż przeżywamy te ciemne stany, szczególnie na początku drogi, gdy poznajemy świat ducha i wydaje on się kłócić ze światem zewnętrznym. Odnajdujemy cząstki swojej osobowości, które powoli zmierzają do integracji. Odkrywamy baśnie i mity, tworzymy własne, bo nagle stajemy się równie ważni we wszechświecie. Niekiedy obrastamy pychą i musimy schodzić na ziemię, uczyć się pokory.

W mojej świadomej drodze, szczególnie na początku, ważnym zagadnieniem były typowo chrześcijańskie wartości, bo w zasadzie wśród takich się obracałam jeszcze jako dziecko, choć nigdy nie były one częścią mojej duchowości. Świadomość kazała mi poznać świat tych wartości i zrozumieć go, aby później móc iść dalej w poznaniu. I każde kolejne poznanie różnych filozofii i religii otwierało umysłowi nowe pola do oglądania rzeczywistości i odkrywania siebie. Wspaniałe doświadczenie. Szczególnie, że w tym wszystkim wciąż byłam ja, jako indywiduum prowadziłam własny dialog, który złożył się na moje indywidualne postrzeganie świata, jego opis, i swoistą filozofię życia. Stopniowo wykwitały przede mną słowa, którymi mogłam opisać duchowość w sposób filozoficzny, aby nadal pozostała duchowośćią, aby nigdy nie traciła swojej świeżośći, nawet na rzecz konwencji językowych. Co najlepsze - dokonałam tego. Zamknął się przeto pewien etap życia, który miał być etapem zdobywania wiedzy, samodoskonalenia się, ale przede wszystkim, jeszcze u swych podstaw - poznawaniem tego świata świadomości. Trzy lata przemknęły tak szybko, a niewielkie, albo i wielkie znaki, mówiły mi że to właśnie czas dorastania i dojrzewania. Stało się, jakby to ująć - krąg się dopełnił, a ja znów stoję u swego źródła.

Podczas różnych ciemnych nocy swojej duszy, gdy mogłam oglądać ją świadomie i świadomie zadawać sobie pytania, robiłam to co mogłam w takich chwilach - pisałam. Pisałam dialogi, które odsłaniały przede mną zawiłości włąsnej psychiki i duchowości. Dochodziłam do zrozumienia i rozjaśnienia świadomości. Tak powstał zapis sześciu dialogów, w których rozprawiałam się z dylematami osoby wkraczającej na świadomą ścieżkę. Na początku była to przede wszystkim nauka pokory i wielkie oddanie Bogu. To jest mistyczna część mojej duchowości, która odsłaniała się później w swojej najczystszej formie i trwa nadal, ujawniając z siebie tyle ile potrzeba. No i ścierając ze mnie ostatnie strugi pychy wynikające z faktu, że pewne rzeczy wiem i mogę przewidzieć, a nawet jakoś je wyrazić słownie. Teraz kiedy potrafię je wyrażać, nawet nie muszę o tym krzyczeć. To po prostu jest, a ja - po okręgu, który mnie kiedyś tak przeraził swoim paradoksem (koniec to początek) - wracam do domu.

Z tego wyjątkowego miejsca, piszę te słowa, aby unaocznić jak ważna na drodze świadomości jest szczerość wobec siebie, wobec własnych uczuć i jak ważne jest obejmowanie wzrokiem wewnętrznym całej naszej duchowej ścieżki. Gdybym tego w tym momencie nie zrobiła, nie wiedziałabym pewnie, że zakończył się ważny etap mojego życia. I wcale on nie pokazał, że życie jest okręgiem nieskończoności. To symbol. Życie jest doświadczeniem. Jeśli raz świadomie weszłam w pewien system doświadczeń (studia, zdobywanie wiedzy), musiałam liczyć się z tym, że ma on kolisty wygląd.

To swojego rodzaju zapętlenie, w które wprowadzamy umysł, aby unaocznić mu pewne rzeczy, aby zrozumiał. To takie koło hermeneutyczne. Ja mojemu bojaźliwemu jak każdego, umysłowi, chciałam pokazać duchowość, którą da się pojąć rozumowo, jako strukturę działania życia. Dlatego weszłam w pewien system myślenia i działania. Ale jak weszłam - to i wyjść z niego trzeba świadomie z wiedzą, że to nie jest koniec, ani nawet okrąg. Och, już nie. Bo jestem w miejscu, z którego nic nie wiem w sensie przyszłości i mnie samej. Wiem co mnie tworzy i wiem, że jest to miłość, którą chcę dawać i przyjmować. I wiecie co? Nic więcej nie wiem, chociaż tak dużo się dowiedziałam ostatnimi czasy :)

Na początku była ciemność, bo to z niej narodziło się światło duszy. Każdorazowe wejście świadome w tę ciemność daje nam wiedzę i lekcję na przyszłość. Zachęcam wszystich naprawdę, by nie bać się prowadzić ze sobą dialogów. Żeby pisać, albo mówić do siebie - np. nagrywać, bo kiedy powrócimy do tych zapisków czy nagrań pojmiemy więcej. To często słowa które mówimy sobie jako osoby mądrzejsze. Ja, czytając to co kiedyś pisałam, czuję się pouczana. Bo moje spojrzenie początkowe było świeższe i nie było uwikłane w system. Teraz przeszłam przez system rozumienia i znów mogę wrócić do świeżej linii poznania, z bagażem wiedzy, która dzięki sile świadomości nie zachwieje czystości doświadczenia, z sercem na dłoni.

To bardzo ważne, by dać wydarzeniom przepłynąć ogarniając je równocześnie świadomością całej swojej wcześniejszej drogi duchowej. Celów, oczekiwań i marzeń, by móc potem zweryfikować w jakim miejscu naprawdę się znajdujemy i co wyciągnęliśmy z różnych lekcji.

Chciałąm opublikować swoje rozmowy z ciemnych nocy, ale nie zrobię raczej tego w całości. Są po prostu bardzo prywatne i bardzo intymne. Zachęcam jednak do pisania własnych rozmów.
Kochani, tkwi w nas wielka mądrość, intuicja, która dobrze wie, jak powracać do źródła. I jak żyć, aby te powroty były codziennością, a raczej - równowagą niesioną z lekkością przez każde doświadczenie. W końcu nie będziemy walczyć o harmonię, tylko będziemy trwać, a ona będzie w nas, będzie nami. Bez szukania jej w świecie i gdziekolwiek - to my ją niesiemy. I tylko z wnętrza do świata dotrze jasność.

Każda ciemna noc duszy jest miejscem kulminacji, miejscem zrozumienia, przerwaniem kręgu. Dlatego nie jest on w istocie duchowej paradoksem - tylko w jezykowej i intelektualnej - dla ducha jest to piękna droga lekcji. Kiedy duch podupada, bo wielość spraw i rzeczy, decyzji choćby, możliwości, a także coraz większa świadomość daje mu się we znaki i ciężko mu ogarnąć to wszystko - duch podupada, żeby owe rzeczy... rozpuścić w tej ciemności, żeby ogrzać się w pustce, w nicości. Wtedy umysł szaleje, walczy, gryzie, płaczemy i rzucamy się jak małe robaczki. Wystarczy jednak odpuścić - dusza isę wygrzewa w ciemności, bo to umysł musi pozwolić tym rzeczom na rozpuszczenie się, na wyjście z kolejnego kręgu. I często sytuacje zewnętrzne wrzucają nas w taką ciemność, bo po prostu pewne etapy się skończyły, a my musimy to pojąć całą swoją duchowością, żeby ów etap od razu zamienić w wiedzę i doświadczenie, a nie żeby ciągnął się za nami niezrozumiany, po co w ogóle zaistniał. Uwierzcie - zaistniał na pewno z waszej świadomej decyzji, bo duch wie czego potrzebuje, żeby urzeczywistniać się w świecie. W życiu. Żebyście żyć mogli w harmonii ze sobą.

W tym miejscu dzieje się też ważna dla świadomości rzecz - wejście w świat intelektu, aby mógł umysł pojąć duchowość - odsłania przed nami rozległość wymiarów, w których myślowo możemy podróżować. Wymiarów, które możemy ogarnąć duchem. Tylko dzięki umysłowi jesteśmy w stanie tego doświadczyć. Ta wielowymiarowość, odczuwanie przestrzeni, dźwięków, tajnych kodów językowych i innych - tego uczy nas umysł o świadomości. Ta bogata gama doświadczeń jest pozaziemska, jest kosmiczną wiedzą i jest czystym przepływem świadomości. Tu mieści się też świat prawdopodobieństwa i abstrakcji. Możliwości wyborów, setek ruchów, które dadzą określony skutek. Kiedy już ten świat poznamy i zachwycimy się magią najmniejszych cząsteczek wibrujących w przestrzeni i każdego wymiaru, który możemy sami stworzyć - możemy poczuć się przytłoczeni. Bo przecież życie realne toczy się tuż obok i jest tu ciało i jesteśmy my obok drzewa, które rośnie sobie spokojnie trwając. Pomyślimy po co nam te wybory i te możliwości i te wspaniałe wymiary, skoro tutaj...
No włąśnie. To jest ten moment powrotu do bytu z długiej podróży. Wielki świat, który nosimy w nas jest wiedzą i mądrością, którą możemy realizować po prostu żyjąc i ... świadomie doświadczając życia. Oddajemy siebie Bogu, nie chcemy więcej, nie chcemy w zasadzie nic. Bo on szczerość naszą zauważa i prowadzi. To oddanie SIĘ jest najpiękniejszym momentem zwrotnym w każdej ciemnej nocy, jest też elementem mistycznym duchowej podróży. Albo mistyką życia. Mistyką doświadczenia, która niweczy cały ambaras związany z jakąś podróżą. W końcu wracamy przecież w objęcia Ojca i Matki.

Wspaniała intelektualna podróż trwa zawsze, ale od teraz będzie już widziana bardziej  boku. Wewnętrzne poczucie jest bardzo jasne: duszy potrzeba miłości, czystości i spokoju. A tym, co nas porywa do tańca jest możliwość komunikacji, dialogu, ekspresji, kreacji. W tym wszystkim mieści się sens mojego życia. I tego życzę każdemu na rozstaju świadomości - wiedzcie, że w sercu jest zawsze prawda i trwanie.

Cierpliwość to nic innego, jak pozwolenie duszy na ugrzanie się w ciemności nocy. 







Komentarze