Odczuwanie życia. Wstęp.
Intensywne
ukochanie ziemi przez niebo.
Dla niej niebo zrzuca z siebie
życiodajną wodę, dla niego ziemia wzrasta, pnie się ku górze.
Dotknąć sfery niedotykając jej wcale, oto jest wewnętrzna potrzeba
człowieka. A że o niej nic nie wie – sprawa oczywista. Chwyta, łapie, trzyma
się rzeczy, bo są jakkolwiek namacalne, lecz nie dają pełni zaspokojenia.
Właściwie w samym tym słowie – zaspokojenie – pełnia już istnieje. Nie może być
połowicznego zaspokojenia, częściowego. To słowo gotowe, napęczniałe spokojem i… satysfakcją? Niekoniecznie. Cechą
uchwycenia tego, co Niewypowiadalne, muśnięcia sfery, jest jej paradoksalna niepełność – brak realnej
namacalności. Odważne wejście w tę przestrzeń daje nam dopiero możliwość
urealnienia tego w życiu. W zmysłach, w myśli, w działaniu – swoim życiu. To każdy
czyn wynikający z miłości, jaką ziemia darzy niebo, a niebo ziemię. Czyny
przesycone pewnością, bez lęku i gniewu, rozprzestrzeniające się nie zakresem
działań, nie skutkami, ale energią i dobrocią – w przestrzeni. To już wiadome,
że dobro nie jest jakąś tam cechą, nie jest drugą stroną monety, obok zła.
Mówiąc istnieją równocześnie mówimy
prawdę, a równocześnie w większości wypadków i tak chcemy kierować się
Niewypowiadalnym dobrem, które gdzieś w nas mieszka. Nie czeka na przelotne
romanse, tak jak to dobro wyobrażone,
dobro zakotwiczone w słowach, jako przeciwieństwo zła. Prawdzie Dobro czuwa,
oczekując przebudzenia prawdziwej miłości. Bezinteresownej, pozbawionej
odniesień, a jednak odniesionej – do tego najgłębszego w nas drzewa życia,
które rośnie w swoim tempie i na właściwy dla siebie sposób.
Intensywne
ukochanie ziemi przez niebo.
Delikatne pocałunki składane w
przestrzeń. Nie ingerujesz w nią na siłę, nie możesz w nią wtargnąć. Byłbyś
intruzem, wystawionym na wszelkie doświadczenia, na swoje największe cienie i
braki, aby przyjrzawszy się im, nauczyć się samemu kochać. I móc zamieszkać w
przestrzeni wszechświata, duchowo, uroczyście zostać przyjętym ponownie do
wspólnoty. I patrzeć w górę z jej niebiańskich korytarzy, czuć to, co zwykło
się nazywać paradoksalnie pustką, albo Bogiem. Nie są tożsami, ale zrozumienie
jednego prowadzi do otwarcia się na drugie. Relacja. Kontakt. Bezpośrednie
odczuwanie życia.
Intensywne
ukochanie ziemi przez niebo. I nieba przez ziemię. To rozwinięta w
nieskończoność wstęga, która góruje nad rzekami, oplata najwyższe szczyty,
niczym znak, że zostałeś poślubiony świętości.
Komentarze
Prześlij komentarz
Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub uwagami, zapraszam :)